Z pamiątkową tablicą zamówioną przez Związek Piłsudczyków w Olsztynie od początku były problemy. Gdy tylko powstał pomysł, by ją odlać, zaczęły się spory, gdzie ma wisieć. W końcu udało się uzgodnić, że najlepszym miejscem, by godnie uczcić marszałka, jest ściana urzędu marszałkowskiego przy al. Piłsudskiego. Ale mijają kolejne terminy, gdy tablica miała zawisnąć, a nic się nie dzieje.
Gdy zacząłem o to pytać urzędników, okazało się, na czym polega problem - ani rzeźbiarz, który projektował tablicę, ani firma, która zrobiła odlew nie dostała pieniędzy za swoją pracę. Dla piłsudczyków jest to zaskakujące, bo ich zdaniem, to miasto miało sfinansować przedsięwzięcie.
- Obiecał nam to w grudniu prezydent Czesław Małkowski, który potem uzgadniał szczegóły z rzeźbiarzem Edwardem Jurjewiczem - mówi Waldemar Ziarek, sekretarz Związku Piłsudczyków.
Niestety artysta zmarł kilka miesięcy temu, a Małkowski został aresztowany w związku z seksaferą. I zaczęły się schody, bo w ratuszu nie ma śladu po obietnicy złożonej przez prezydenta piłsudczykom. Nikt w urzędzie nie wie, na jaką kwotę umawiali się piłsudczycy z Małkowskim, a ile Małkowski zaproponował rzeźbiarzowi. A są duże rozbieżności. Jedni mówią, że chodzi o około 20 tys. zł, inni, że o 30 tys. zł. Ale nie ma pewności, czy tyle miało wynieść honorarium tylko dla artysty czy też dla odlewnika. W dodatku nie wiadomo, czy kwoty, które padały w rozmowach, były brutto czy może netto.
Póki nie uda się tego ustalić, miasto nie może zapłacić rodzinie artysty, a właściciel odlewni na Śląsku, która już wykonała tablicę dla Olsztyna, nie chce jej oddać. Władze miasta mówią, że próbują jak najszybciej wybrnąć z niewygodnej sytuacji.
- Pieniądze na ten cel się znajdą, ale nie mamy na razie podstawy, żeby je wypłacić - wyjaśnia wiceprezydent Tomasz Głażewski. - Poprosiłem o poszukanie umów i rachunków. Niestety dotychczas nie natrafiliśmy na żaden ślad.
Ratuszowi prawnicy mówią, że to duży problem. Nie wolno nam wypłacić pieniędzy z budżetu miasta, jeśli nie mamy dokumentu, który by potwierdzał, na jaki cel są przeznaczone. Ale jak znaleźć dokument, który prawdopodobnie nigdy nie powstał, bo umowa z piłsudczykami była tylko ustna? Nad tym właśnie teraz głowią się urzędnicy. Zbigniew Dąbkowski, przewodniczący rady miasta zastanawia się nawet, czy nie wysłać pisma z pytaniem w tej sprawie do zamkniętego w areszcie Czesława Małkowskiego.
- To ostateczność, ale być może trzeba będzie zwrócić się z taką prośbą. Prezydent na pewno będzie pamiętał szczegóły tych rozmów - mówi nam Dąbkowski.
Póki co Tomasz Głażewski przyznał, że spotkał się z rodziną artysty, by powiedzieć, jak urząd miasta zamierza wyjść z patowej sytuacji.
- Mam nadzieję, że wszystko uda się wyjaśnić - mówi córka artysty Paulina Jurjewicz.
- Jeszcze w tym miesiącu chcemy zakończyć sprawę - dodaje natomiast wiceprezydent.
A piłsudczycy znów odkładają uroczystość odsłonięcia tablicy.
- Myśleliśmy, że mimo tych zawirowań uda się ją powiesić na rocznicę śmierci marszałka 12 maja. Już wiadomo, że to nierealne - przyznaje Waldemar Ziarek. - Teraz myślimy o 15 sierpnia, czyli o rocznicy bitwy warszawskiej [z bolszewikami]. Może tego terminu uda się dotrzymać. Ale sytuacja wygląda tak, jakby nad naszą tablicą zawisło jakieś fatum.
To nie jedyny kłopot, który mają urzędnicy. Prezydent Małkowski zapewnił olsztyńskich kombatantów - także ustnie - że miasto sfinansuje budowę pomnika akowców. Jest już gotowa koncepcja monumentu, który ma stanąć na skrzyżowaniu al. Warszawskiej i ul. Armii Krajowej.
- W tym wypadku chodzi o obietnicę przekazania 1 miliona złotych. Rozmowy były jednak mniej zaawansowane niż w przypadku piłsudczyków - wyjaśnia Dąbkowski. - Takie są skutki podejmowania przez prezydenta decyzji bez niezbędnych dokumentów i formalności.
Komentarze (0)
Dodaj swój komentarz