Cała sytuacja ma z pewnością wielu zwolenników jak i przeciwników. Przez dłuższy czas było mi obojętne, jaki zastanę Olsztyn podczas Euro. Odwrócę sytuację o 180 stopni tak, jak czynią to w chwili obecnej władze miasta. Im bliżej Euro, tym nagle więcej rewelacyjnych pomysłów w głowach osób związanych z promocją miasta. I tak uliczki i skwery upiększą nam "Baby Pruskie", oj przepraszam! - "Euro Baby". Ludzie z ratusza uważają, że był to rok temu - niesamowity hit i strzał w dziesiątkę. Przyglądam się od dłuższego czasu komentarzom mieszkańców i odnoszę zupełnie inne wrażenie. Przypominam sobie też sytuację, kiedy po kilku dniach owe wizytówki miasta skradziono i schowano w siłowni. Idziemy dalej - "Eurobaba z Olsztyna, czyli wszystkie Baby do Olsztyna". Te hasło brzmi jakoś tak kiepsko, wręcz fatalnie i nie chce mi się wierzyć, iż zachęci płeć piękną do przyjazdu na Warmię. Najbardziej boli mnie jednak to, że ratusz przeznaczył na samo malowanie wspomnianych figur 29 tysięcy złotych! Dodajmy do tego pieniądze zaoferowane ludziom odpowiedzialnym za hasła i inne brzydko mówiąc "bezpłciowe pomysły". A teraz pomyślmy! Czy nie można było obrać JEDNEJ, sensownej koncepcji i chociaż na te kilkadziesiąt dni wykreować atrakcyjny Olsztyn, nie tylko dla Nas - mieszkańców, ale i turystów? Panie Prezydencie, dlaczego znów będziemy skazani na miasto bez wyrazu?
Tego pewnie już nigdy się nie dowiem, a to, co mi pozostało, to dumnie ruszyć po wspólne zdjęcie z "Euro babą" przyśpiewując piosenkę innych (w tym jednak wypadku szałowych) babek z zespołu Jarzębina...
Tomasz Grabowski olsztyn.com.pl / fot. ilustracja do tekstu (Tadeusz Stefański)
Komentarze (0)
Dodaj swój komentarz