Po dwóch minutach gry, olsztynianie po przyłożeniu i podwyższeniu, objęli prowadzenie 8:0. Chwilę później było już 16:0, a tuż przed końcem pierwszej kwarty 24:0. To było tak mocne uderzenie w Białe Lwy, że nie zdołały się już podnieść do końca meczu. Przebieg drugiej kwarty był znacznie bardziej spokojny po stronie gospodarzy, ale mimo to przyniósł im kolejne punkty (8) przy zerowym koncie gości. Jeziorowcy schodzili na przerwę z przewagą aż 32 oczek. Druga połowa spotkania toczyła się już w znacznie mniej agresywnej grze z obu stron, ale sytuacja zespołu gospodarzy ani na moment nie była zagrożona.
Początek drugiej część meczu nie był jednak do końca szczęśliwy dla gospodarzy. Podczas walki o piłkę bolesnej kontuzji stopy doznał bowiem jeden z najlepszych graczy Lakers - Kamil Zboch. Upuścił plac gry i już do niej nie wrócił.
- Co dalej będzie z moją stopą nie wiem, będę wiedział dopiero po prześwietleniu - powiedział tuż po opuszczeni placu gry. Po chwili przerwy dodał: - Mamy w zespole kilka takich niemiłych zdarzeń. Szczególnie niepokojące miało miejsce w poprzednim meczu, kiedy to kontuzji doznał Artur Paź, nasz podstawowy rozgrywający i dzisiaj nie mógł grać. Prawdopodobnie wystąpi już za tydzień w spotkaniu z Armią Poznań. Bardzo na to liczy on i cały zespół. Już od samego początku spotkania bardzo dobrze zagrała nie tylko nasza defensywa, ale też i ofensywa. To wszystko wyglądało znacznie lepiej niż w poprzednim domowym spotkaniu z Zieloną Górą. Za tydzień czeka nas najważniejszy wyjazdowy mecz, bo z Armią Poznań, która tak jak i my nie doznała jeszcze porażki. Oczywiście jedziemy tam jak do każdego innego meczu, czyli po kolejne zwycięstwo. Mamy z tym zespołem wcześniejsze porachunki, ale teraz tak jak u nas, tak i u nich były poważne zmiany w składzie.
AZS UWM Olsztyn Lakers - Białe Lwy Gdańsk 44:0
Lech Janka
Komentarze (0)
Dodaj swój komentarz