— Panie Profesorze, od kiedy istnieje świat, ludzie muszą w jakiś sposób „wyprawić" swoich zmarłych na drogę w zaświaty. Na przykład w starożytnej Persji praktykowano tzw. „pochówki powietrzne" – które przetrwały także do dziś w niektórych krajach Azji - polegające na tym, że ciało zmarłego wystawiano na pożarcie przez dzikie ptaki. W ten sposób „oddaje się" to ciało bogom. Jednak w naszej kulturze potomkowie zmarłego odczuwają potrzebę odwiedzania miejsca, w którym pochowano jego ciało.
— I dlatego sprawa likwidacji grobów na cmentarzach wzbudza takie emocje. Podczas zajęć ze studentami poruszam czasem temat tak zwanych wirtualnych cmentarzy. One są jak gra komputerowa i, tak samo jak w tej grze, płaci się za to prawdziwymi pieniędzmi. Wtedy dostajemy kwaterę na wirtualnym cmentarzu, grafik „wirtualnej firmy pogrzebowej" zaprojektuje wybrany przez nas piękny nagrobek na którym można postawić wirtualną świeczkę i możemy odwiedzać naszego zmarłego, włączając po prostu komputer.
— Wydawałoby się, znak czasu...
— No właśnie, niby znak czasu, ale jednak nie do końca. Żyjemy w czasach, w których pary poznają się w świecie wirtualnym, na portalach randkowych, i potem żyją ze sobą w świecie realnym. Odeszły już w niepamięć dawne swatki czy biura matrymonialne. A jednak w kwestii szacunku dla naszych zmarłych nikt z tych młodych ludzi, wręcz „przesiąkniętych" cyberprzestrzenią, nie akceptuje pomysłu grobowca wirtualnego. Żeby uhonorować pamięć swojego zmarłego przodka potrzebują bez dwóch zdań „fizycznej" obecności jego szczątków w realnym grobie w świecie fizycznym.
— Idą jednak nowe czasy, ludzi jest coraz więcej i niedługo zabraknie miejsca na chowanie szczątków osób zmarłych...
— Oczywiście rozumiem ekonomiczne powody likwidacji grobów. Przestrzeń miejska jest ograniczona i kiedy chcemy zbudować nowy obiekt, albo pochować zmarłą właśnie osobę, zazwyczaj musimy po prostu „zrobić dla niej miejsce". Przypomnijmy tylko, że nowy ratusz w stylu holenderskiego renesansu zbudowano w mieście Allenstein pod koniec XIX wieku w miejscu zlikwidowanego, dawnego cmentarza. Jeszcze kilka lat temu, podczas prac remontowo-budowlanych, wyłoniły się tam spod ziemi szczątki zmarłych, które wtedy w tej ziemi pozostały.
— Dla porównania, w Ameryce Południowej zbiera się na przykład leżące w ziemi kości zmarłego do specjalnego pudełka i dzięki temu powstaje tam przestrzeń dla nowego pochówku...
— Zgadza się. Bo to jest zawsze kwestia pamięci o zmarłych. Sięga ona przecież dwóch – trzech pokoleń wstecz. Tak długo pamiętamy o naszych zmarłych, jak długo żyją osoby, które miały z nimi kontakt za ich życia. W dzisiejszym świecie nie ma już, przynajmniej w Europie, rodzin wielopokoleniowych i groby popadają w zapomnienie. Ale nawet zdarza się coraz częściej, że groby osób zmarłych stosunkowo niedawno także stają się zaniedbane, bo nie ma kto się nimi zająć. A trudno przecież oczekiwać od lokalnego samorządu, że weźmie ten trud na swoje barki
Komentarze (1)
Dodaj swój komentarz