Dziś jest: 21.11.2024
Imieniny: Janusza
Data dodania: 2024-09-28 12:49

Lech Janka

Historia. Filar sławy olsztyńskiego AZS

Historia. Filar sławy olsztyńskiego AZS
Stanisław Zduńczyk (w środku)
Fot. archiwum Janusza Poryckiego

Siatkówka. Stanisław Zduńczyk położył w stolicy Warmii i Mazur solidne podwaliny pod rozwój swojej ulubionej dyscypliny. Przypomnijmy jego postać.

reklama

Urodził się 26 lutego 1942 r. w Łucku na Wołyniu. Jest absolwentem Wyższej Szkoły Rolniczej w Olsztynie, gdzie otrzymał tytuł  inżyniera rolnika.

Był podstawowym zawodnikiem zespołu AZS pod koniec lat 60., kiedy to kortowianie awansowali do krajowej hierarchii siatkarzy. Ukoronowaniem tej drogi był tytuł mistrzów Polski zdobyty w 1973 r. Jego wkład w postępy drużyny akademickiej z Olsztyna był olbrzymi. Był jej kapitanem, który umiejętnie współpracował z kolegami z zespołu, szczególnie z tymi, co dopiero wchodzili na siatkarskie parkiety. Był siatkarzem bardzo wszechstronnym, znakomicie wyszkolonym technicznie. Stanowił, dzisiaj zupełnie zapomniany i nieosiągalny, przykład wierności klubowej: w ekipie siatkarzy  AZS Olsztyn występował nieprzerwanie 18 lat, od 1957 do 1974 r.

Z reprezentacją kraju był związany od 1961 do roku 1971. Reprezentował Polskę 140 razy. Brał udział w wielu najważniejszych imprezach światowych i kontynentalnych na czele z igrzyskami olimpijskimi. Podczas igrzysk w Meksyku grał w drużynie razem z legendarnym później trenerem Hubertem Wagnerem. Po zakończeniu kariery sportowej w kraju wyemigrował do Holandii, gdzie mieszka do dziś.

Inne jego osiągnięcia: tytuł wicemistrza Polski (1972, 1974), brązowy medal mistrzostw Polski (1971), dwukrotnie zdobyty Puchar Polski (1971, 1972), brązowy medal mistrzostw Europy w Stambule (1967), finalista mistrzostw świata w Sofii (1970, 5 m.), uczestnik Pucharu Świata w 1969 r. w Lipsku (8 m.), 5. miejsce w Igrzyskach Olimpijskich w Meksyku (1968 r.), dwukrotny zwycięzca plebiscytu na Najlepszego Sportowca Warmii i Mazur (1968 i 1969 r.).

Nie jest olsztynianinem z krwi i kości. Pod koniec 1944 roku jako dziecko repatriantów znalazł się z rodzicami w Szczytnie. Tam zaczął podstawówkę, a potem uczył się w szczycieńskim ogólniaku. Treningi siatkówki rozpoczął w MKS Zefir, a miał wtedy 15 lat. Po roku (1958) wywalczył  z tym zespołem mistrzostwo województwa juniorów.

Tamte mistrzostwa odbywały się w olsztyńskim Technikum Kolejowym, w sali na drugim piętrze. Dyrektor szkoły był jednocześnie prezesem olsztyńskiej Warmii. Technikum miało silny zespół w piłce nożnej i koszykówce, do kompletu brakowało siatkówki. Nauczycielem matematyki w technikum był tam wtedy trener siatkówki  III-ligowego OKS. Namawiał nastolatka ze Szczytna do swojej drużyny, a to wiązało się z podjęciem jego nauki w Technikum Kolejowym. Gra w OKS nie bardzo mu odpowiadała¸ bo większość zawodników była dużo od niego starsza i zdarzało się nadużywanie przez nich alkoholu. Wytrzymał dwa lata i przeniósł się do Technikum Kolejowego...w Bydgoszczy. Przez rok grał w drugoligowej bydgoskiej Astorii, po czym w 1961 r. wrócił do Olsztyna i do AZS (II liga), którego trenerem był Leszek Dorosz.

 - W 1961 roku zdałem na WSR na rolnictwo - wspominał podczas jednego z licznych przyjazdów do Olsztyna. - Graliśmy kilka sezonów w II lidze i zawsze blisko czuba, ale do I ligi (Ekstraklasy wtedy nie było - red.) wchodzili inni. W 1965 roku, podczas finałowego turnieju o wejście do I ligi w Kielcach, wywalczyliśmy wreszcie upragniony awans. Po roku niestety znów byliśmy w II lidze, ale w 1967 wróciliśmy do pierwszej. Zajmowaliśmy miejsca: 5., 4., 3., 2., no i przyszedł¸ rok 1973, kiedy to po raz pierwszy w historii olsztyński AZS został mistrzem Polski. Grało wtedy w pierwszej szóstce trzech rozgrywających: Marek Gałkiewicz, Maciej Tyborowski i Stanisław Iwaniak oraz trzech atakujących: Zbigniew Lubiejewski, Jan Bielmacz, no i ja. Grano innym systemem niż teraz, każdy rozgrywający musiał  umieć atakować. Przez wiele sezonów miałem zaszczyt być kapitanem AZS.

W styczniu 1974 r. postanowił opuścić AZS i poszukać szczęścia w... Holandii. Tłumaczył to tym, że nie będzie już pierwszoplanową postacią w drużynie. Tak mogło rzeczywiście być, bo przyszli wtedy do AZS bardzo mocni młodzi zawodnicy na czele z Mirosławem Rybaczewskim.

Asymilowanie w obcym kraju nie przyszło mu szybko i łatwo. Holenderska siatkówka była wówczas zupełnie inna niż polska. Zawodnicy holenderscy nie byli przyzwyczajeni do tak intensywnych treningów jak polscy. To była czysto amatorska gra, mimo że drużyna, którą trenował i w której grał¸ była w pierwszej lidze. Jednak wystarczył rok ciężkiej pracy, by prowadzony przez niego zespół wywalczył wicemistrzostwo Holandii. Do 1978 r. stale był w czołówce rozgrywek. To był okres kiedy polscy szkoleniowcy, a było ich tam kilku, budowali przyszłą mocną holenderską siatkówkę. Holendrzy często przyjeżdżali do Polski na mecze klubowe i reprezentacyjne. To od Polaków uczyli się tej gry na wysokim poziomie i to z tak dobrym skutkiem, że wkrótce przerośli swych nauczycieli. Już wtedy mieli siatkarzy o doskonałych warunkach fizycznych. W czasach kiedy w naszej reprezentacji dwa metry miał tylko Ambroziak, u nich w każdej ligowej drużynie było dwóch, trzech dwumetrowców. W latach dziewięćdziesiątych stali się światową potęgą.

W 1981 r. Stanisław Zduńczyk zakończył zawodniczą i szkoleniową przygodę z siatkówką. Tak opowiadał o tym okresie swego życia: - Moją specjalnością zawodowa jest mechanizacja rolnictwa więc rozpocząłem pracę jako nauczyciel w technikum rolniczo-ogrodniczym. Przestawienie na nowe zawodowe tory było mordercze. Przez prawie trzy lata musiałem wszystkiego się uczyć od nowa, i to w obcym języku. Nie miałem czasu robić cokolwiek innego. Nie miałem nawet czasu na sen, 3-4 godziny, to było wszystko. Jak stoi holenderskie rolnictwo nie muszę chyba nikomu tłumaczy, to światowa czołówka. No i paradoks: Polak uczy Holendrów rolnictwa, to jest mocno egzotyczna sprawa. Mam to już jednak za sobą i... jestem na emeryturze. Stale mnie ciągnie do powrotu do kraju, ale mamy dwie córki, które tkwią po uszy w Holandii. Obie grały w pierwszej lidze żeńskiej. W Olsztynie mam wspaniałych kolegów z drużyny i znajomych. Były lata, że zjeżdżaliśmy się co roku. Zbieraliśmy się w lasku: ognisko, siatkówka, kiełbaski, itd. Bardzo miło to wspominam.

Zapytany czym się różni współczesna siatkówka od tej uprawianej przez niego?, odpowiedział: - Nasza była bardziej techniczna, teraz jest siłowa. Siła ataku tak niesamowicie wzrosła, że obrona stała się prawie niemożliwa. Akcje są krótkie, ekspresyjne. Najlepiej grają teraz, moim zdaniem, Włosi. Na początku meczu obserwują dokładnie atakujących i potem wiedzą gdzie najlepiej uderzać. Potrafią to perfekcyjnie wykorzystać. Siatkówka to gra bardzo psychologiczna. Włosi to prawdziwi mistrzowie siatkarskiej psychologii.

Komentarze (7)

Dodaj swój komentarz

  • Warmiak 2024-09-28 16:37:37 5.173.*.*
    w tamtych latach, AZS to była prawdziwa DUMA WARMII, nazywanie tak grupy nieudolnych kopaczy klubu czwartej ligi to profanacja.
    Odpowiedz Przenieś Oceń: 3 0
  • OnOnaOno 2024-09-28 14:51:23 164.127.*.*
    Lata mijają a scenariusz podobny. Dobrzy zawodnicy po latach gry uciekają z Olsztyna. Wielu wyjeżdża z Polski. Powód wyjazdu zawsze podobny: brak perspektyw rozwoju kariery sportowej. Dzisiaj w Olsztynie sportu nie ma w ogóle. Pozostał: lasek, ognisko, siatkówka, kiełbaska.
    Odpowiedz Przenieś Oceń: 1 0
  • Piotr.u 2023-02-22 21:26:25 79.184.*.*
    Wtedy Stanisław Zdunczyk był moim idolem. Pamietam jak ta drużyna zdobywała pierwszy raz mistrzostwo Polski.Grał naprawdę dobrze. Pomiętam cały skład. Grali wtedy na Glowackiego na wostiwie
    Odpowiedz Przenieś Oceń: 6 0
  • AZS 2023-02-20 13:31:41 195.191.*.*
    AZS, siatkarze byli i są takim Olsztyńskim dobrem narodowym i tego się trzymajmy. A Stanisław Zdunczyk w tamtym czasie był wybitnym siatkarzem.
    Odpowiedz Przenieś Oceń: 5 0
  • StadionDlaStomilu 2023-02-19 13:56:23 79.184.*.*
    Chciałbym przeczytać taki artykuł "Filary sławy olsztyńskiego Stomilu". Może kiedyś. :-)
    Odpowiedz Przenieś Oceń: 2 15

www.autoczescionline24.pl