Odcinek specjalny siódmego etapu wiodący z Aricy do Antofagasty został skrócony z zaplanowanych 631 do zaledwie 273 kilometrów. Decyzja organizatora została podyktowana względami bezpieczeństwa. Dwa poprzednie etapy okazały się bardzo trudne i cześć załóg nie wyrobiła się z przyjazdem na metę w przewidzianym limicie czasowym.
Krzysztof Hołowczyc etap przejechał bardzo czysto. Nie odbyło się jednak bez przygód. Na trasie OS-u Hołowczyca atakował Orlando Terranova. Polski zawodnik najpierw ustąpił mu drogi, po czy dogonił Argentyńczyka na wydmach i jadąc w jego kurzu złapał kapcia.
- Mechanicy zmienili nam zawieszenie w dniu przerwy. Samochód znacznie lepiej się prowadził i mniej dobijał. Na trasie minęliśmy Stephana, który zmieniał koło. Obliczyliśmy, że za około 30 kilometrów nas dogoni, doszliśmy do wniosku, że musimy ustąpić mu drogi, żeby nie jechał w naszym kurzu. On walczy o wszystko, a my mamy dość ustabilizowaną pozycję. Później na wydmach dogonił nas Terranova. Ustąpiliśmy mu drogi, po czym jechaliśmy w jego kurzu. W tym kurzu niestety uderzyliśmy w kamień i złapaliśmy kapcia. Wymieniliśmy koło i ruszyliśmy dalej. Za 500 metrów minęliśmy Terranovę, który wyrolował i wypadł z trasy. Miłą niespodziankę sprawił nam Mark Miller, który popełnił błąd nawigacyjny. Dzięki temu odskoczyliśmy mu w generalce o ponad 40 minut. Zdaję sobie jednak sprawę, że ta przewaga to wcale nie dużo podczas Dakaru - komentował Hołowczyc.
Komentarze (0)
Dodaj swój komentarz