Trzeba jednak wiedzieć, że warszawscy siatkarze mieli do tego spotkania zaledwie dwa rozegrane mecze. Po raz ostatni grali w PlusLidze 18. września, kiedy to pokonali 3:2 na wyjeździe Cuprum Lubin. Potem warszawski zespół nie oparł koronawirusowi i dopiero w czwartek wrócił do gry.
- Na mecz z Vervą musimy wyjść bardziej zmobilizowani niż na ten z Zaksą - mówił przed tym spotkaniem rozgrywający Indykpolu AZS Przemysław Stępień. - Musimy walczyć o każdą piłkę i szukać swoich szans i myślę, że będzie dobrze.
No i było dobrze a nawet bardzo dobrze. Pierwsza część pierwszego seta była bardzo wyrównana (1:0, 2:2, 5:5, 7:7, 10:9). Jednak po 2 punktach z zagrywki Terimienki, gospodarze wyszli na 3-punktowe prowadzenie 12:9. Warszawianie zaczęli odrabiać straty i po zablokowaniu Schotta wyszli na prowadzenie 17:16, nie oddając go już do końca tej części meczu, który zakończył się po dynamicznym ataku Wrony.
Druga partia, w jej początkowej fazie, była w przebiegu podobna do pierwszej. Wprawdzie po zepsutej zagrywce Vervy drużyna olsztyńska prowadziła 7:4, ale jej przeciwnicy ponownie zniwelowali przewagę. Przełomowym momentem seta okazały się dwa punktowe ataki Schotta, które ponownie wyprowadziły olsztynian na 3-punktowe (18:15) prowadzenie. Jak się wkrótce okazało rywale Indykpolu AZS nie potrafili już dogonić swoich przeciwników, a kropkę nad i postawił w tym secie Schultz posyłając piłkę po bloku Vervy na aut.
Trzeci set był rozpoczął się od wysokiego prowadzenia gości 8:3. Wydawało się, że nic już nie powstrzyma rozpędzonej ekipy z Warszawy. Olsztynianie zaczęli cierpliwie odrabiać straty doprowadzając wynik do remisu 19:19. Niestety na odjęcie prowadzenia w tym secie przez olsztynian zespół warszawski już nie pozwolił.
Czwarty set był popisem gry olsztynian, a jednocześnie „popisem” nieudolności Vervy, która mówiąc lapidarnie przestała grać. Zespół gospodarzy rozpoczął od wysokiego prowadzenia 8:1 i ani na chwilę nie był zagrożony. Partię zakończyła zagrywka Wrony na aut.
Decydujący o zwycięstwie piąty set lepiej rozpoczęli olsztynianie. Po dobrej grze całego zespołu prowadzili już 11:5, a potem 13:8 i zapewne niewielu było takich, którzy postawiliby na Vervę. Zespół ze stolicy odrobił jednak 3 punkty pod rząd (13:11) i zrobiło się nerwowo. Kiedy po zablokowaniu Schulza na tablicy wyników ukazało się 14:13 dla gospodarzy, emocje sięgnęły… dziesiątego piętra. Po zagrywce Vervy, Stępień posłał piłkę do Schulza, który silnym atakiem zakończył spotkanie na korzyść swojej drużyny.
- Przyszła pora, abyśmy pokazali swoje umiejętności – powiedział po meczu Mateusz Poręba, środkowy Indykpolu AZS. - Już w Kędzierzynie zaczęło to nieźle wyglądać, a dzisiaj przełamaliśmy naszą nie zawsze najlepszą dyspozycję, której głównym powodem jest brak pewności siebie. Od samego początku mieliśmy pewność, że uda się nam pokonać Warszawę i byliśmy na to przygotowani, mimo że w ich drużynie jest kilku mistrzów świata. Oni mieli wprawdzie wcześniej problemy zdrowotne, ale liczy się nasze zwycięstwo.
Indykpol AZS Olsztyn - Verva Warszawa Orlen Paliwa 3:2 (22:25, 25:22, 21:25, 25:14, 15:13)
Indykpol AZS Olsztyn: Stępień (1), Andringa (11), Schulz (19), Teryomenko (15), Schott (17), Poręba (10), Gruszczyński (libero) oraz Kapica, Droszyński, Żaliński
Verva Warszawa Orlen Paliwa: Kwolek (14), Trinidad De Haro (2), Wrona (14), Ziobrowski (6), Nowakowski (9), Szalpuk (17), Wojtaszek (libero) oraz Kowalczyk, Król (7), Grobelny (3), Superlak (1), Kozłowski, Fornal (libero)
MVP: Damian Schulz (Indykpol AZS Olsztyn)
Lech Janka
Komentarze (0)
Dodaj swój komentarz