W czwartek mowę końcową wygłosił oskarżony oraz jego obrońca Jakub Orłowski. Rozprawa odbyła się bez udziału publiczności ze względów epidemicznych.
Sąd ostatecznie orzekł, że Jacek Wach został uniewinniony za zabójstwo, natomiast jest winny porwania.
– Zostałem uniewinniony od zarzutu zabójstwa, co jest podstawą. A co do innych zarzutów, to i tak siedziałem 15 lat. Czuję się dobrze. Spodziewałem się takiego roztrzygnięcia. Nie jestem ani zdziwiony, ani rozczarowany – wyjaśnił Jacek Wach.
Do sprawy odniósł się także mecenas Jakub Orłowski.
– Zobaczymy. Zaczekamy na pisemne uzasadnienie orzeczenia. Jesteśmy usatysfakcjonowani tym wyrokiem, ponieważ odpadł najbardziej poważny zarzut zabójstwa, czyli możliwość orzeczenia wyroku dożywocia. To była spora groźba powrotu do więzienia mojego klienta, natomiast co do kwestii porwania i uprowadzenia to musimy się zastanowić. Sąd nie zastosował tymczasowego aresztowania, dał wyraz temu, że pan Wach nie powróci już do więzienia – powiedział Jakub Orłowski.
Obrońca Jakub Orłowski i Jacek Wach po ogłoszeniu wyroku
Obrońca Jacka Wacha zwrócił uwagę na to, że w tej sprawie zawiniły przede wszystkim organy ścigania, które uznały człowieka winnym zabójstwa, z którym nie miał nic wspólnego.
– Sama treść orzeczenia jest taka, że mój klient jest na wolności, natomiast problem w tej sprawie tkwi gdzie indziej. Chodzi o sposób, w jakim w 2000 roku działały organy ścigania i co doprowadziło do tej sytuacji. Tego się nie dowiedzieliśmy. Została stworzona pewnego rodzaju fikcja, iluzja dochodzenia do prawdy, a Jacek Wach został zabrany siłą do krawca i uszyto na niego garnitur, którego nie chciał nosić. Jest to przykre, że coś takiego się wydarzyło, że człowiek musi wydawać pieniądze na obrońców, żeby dowodzić swojej niewinności – przyznał Jakub Orłowski.
Stronom przysługuje możliwość odwołania się od decyzji Sądu Okręgowego w Olsztynie do Sądu Najwyższego.
Jacek Wach został w 1999 roku skazany na dożywocie przez Sąd Okręgowy w Suwałkach za porwanie, przetrzymywanie i zabójstwo Tomasza S. Poćwiartowane zwłoki gangstera miał ukryć w różnych miejscach, w tym w jeziorze Plusznym. Policja i prokuratura nie miały wątpliwości, że winnym jest Wach.
Po latach, w 2013 roku, na jaw wyszły inne ważne informacje. Do Prokuratury Rejonowej Olsztyn-Południe trafił list z zakładu psychiatrycznego w Warszawie. Nadawcą okazał się Wiesław S., który stwierdził, że to on zamordował Tomasza S. Wskazał nawet, gdzie leży jego ciało. I rzeczywiście zwłoki należały do suwalskiego przestępcy.
W listopadzie 2014 roku Sąd Najwyższy uchylił Wachowi wyrok dożywocia i przekazał sprawę do ponownego rozpatrzenia Sądowi Okręgowemu w Olsztynie.
Komentarze (7)
Dodaj swój komentarz