Data dodania: 2005-07-24 00:00
Jak żyć latem na Starówce
Wstyd na Starówce - pijani bywalcy letnich imprez załatwiają swoje potrzeby fizjologiczne na murze kościoła ewangelickiego. W samym sercu Starego Miasta, pod okiem
Kiedy obok kościoła, na rogu domu parafii ewangelicko-augsburskiej przy ul. Stare Miasto 1 montowano kamerę, wszyscy myśleli, że wieczorem wreszcie będzie spokój. Nic z tego, od dwóch lat jest to samo - wrzaski, tłuczenie butelek, traktowanie ściany kościoła jak publicznej toalety...
W ostatni wtorek ewangelicy stracili cierpliwość. Sześciu pijanych mężczyzn, którzy wieczorem wracali z festiwalu folkowego na Starówce, ustawiło się w rzędzie i zaczęło sikać na ścianę świątyni. - Latem to zdarza się codziennie. Ale akurat tego dnia odwiedziła mnie rodzina, która to wszystko obserwowała, widział to mój ojciec, już niemłody człowiek - denerwuje się Ewa Bażanowska, żona biskupa, która mieszka przy ul. Stare Miasto 1. - Kiedy moja siostra upomniała ich, że powinni znaleźć sobie toaletę, omal nie zostaliśmy przez nich pobici. Mój ojciec próbował coś im powiedzieć, ale o mało go nie zaatakowali.
Dlaczego nie było reakcji ze strony służb, skoro okolice parafii i kościoła są monitorowane przez całą dobę? - Kamera jest obrotowa i nie zawsze wychwyci miejsce, gdzie akurat coś się dzieje - tłumaczy Krzysztof Kuriata, kierownik Centrum Zarządzania Kryzysowego.
Ale Ewa Bażanowska ma już dość. Będzie zbierać podpisy parafian pod wnioskiem o usunięcie kamery z jej domu. - To mój ostentacyjny akt protestu przeciw brakowi reakcji ze strony straży miejskiej czy policji - przyznaje Bażanowska.
- Wstyd mi przed rodziną oraz gośćmi z Polski i zagranicy, którzy widzą i słyszą, co dzieje się teraz w nocy pod kościołem - dodaje Rudolf Bażanowski, biskup diecezjalny diecezji mazurskiej Kościoła ewangelicko-augsburskiego.
Mimo to Arkadiusz Kowal, zastępca komendanta olsztyńskiej policji, uspokaja: - Już trzy lata temu w rejonie kościoła mieliśmy podobne problemy. Ale zwiększyliśmy liczbę nocnych patroli i wszystko się uspokoiło - uważa. - Jeżeli znów dochodzi do takich sytuacji, to i tym razem będziemy interweniować. Wydaje mi się, że winni tej sytuacji są także restauratorzy, którzy za toaletę pobierają od klientów spore opłaty.
Wytrzymać lato
Na Warmię i Mazury przyjeżdżają tysiące turystów - to bardzo dobrze. Kłopot w tym, że nie wszyscy pamiętają, że są tu gośćmi. Co sądzą o nich tubylcy?
Jerzy Kruszelnicki, przyrodnik z Mazurskiego Parku Krajobrazowego
- Nie mam nic przeciwko zabawom, ale nie do rana. Mazury to nie jedno wielkie wczasowisko, niektórzy muszą wstać rano do pracy. Sztuczne ognie o 1 czy 2 w nocy to przesada. Jakbym ja odpalił petardy i puścił głośną muzykę na placu Zamkowym w Warszawie, to na pewno policja by się mną zainteresowała. A tutaj goście myślą, że mogą robić, co chcą, bo to prowincja.
Krzysztof Worobiec z Kadzidłowa, właściciel Oberży pod Psem
- Ja na turystów nie narzekam, ci, co do nas przyjeżdżają, chcą być w zgodzie z naturą. Większość jest bardzo kulturalna, ale czasem trafiają się dziwni goście. Ostatnio jeden z nich ukradł nam srebrną cukiernicę. Bywa, że do oberży zabłądzi jakiś arogancki klient. Widzi, że wszystkie miejsca zajęte, ale podchodzi do mnie i mówi: Szefie, załatw coś, będziemy dużo zamawiać. Co on myśli, że wyproszę kogoś od stolika, żeby mu miejsce zrobił?
Marian Jurak z olsztyńskiego PTTK
- Przeraźliwie śmiecą. Tak jakby myśleli: wrzucę papierek do rzeki, a on zniknie. To bzdura. Butelka czy inny śmieć zatrzymają się na najbliższym zakręcie i tam zostaną, dopóki się ich nie sprzątnie. Ktoś musi to za turystę zrobić. Wkurza mnie też hałas. Zamiast na wakacjach odpoczywać od zgiełku, mieszczuchy sami go robią. Byłem ostatnio nad jeziorem Bełdany: tańce i muzyka do późnej nocy. Wszystko jest dla ludzi, ale z umiarem.
Stanisław Dąbrowski, Regionalna Dyrekcja Lasów Państwowych w Olsztynie
- Trudno zwalać całą winę za śmiecenie na turystów, bo i mieszkańcy Warmii i Mazur się do tego dokładają. Rocznie wydajemy 600 tys. zł na sprzątanie lasów. Mnie do szału doprowadzają miłośnicy pojazdów terenowych, którzy lubią sporty ekstremalne. U siebie w mieście nie mogą sprawdzić swoich samochodów, to rozjeżdżają jary i górki u nas.
Komentarze (0)
Dodaj swój komentarz