W Olsztynie żyje ponad półtora tysiąca kotów, które określane są jako wolno żyjące, to koty, które nie mogą trafić do schroniska, bo nigdy nie zaaklimatyzowałyby się w takich warunkach. Olsztyńskie schronisko wraz z TOZ-em starają się przekazywać na dokarmianie takich kotów tyle karmy, ile tylko są w stanie. To jednak nie zawsze wystarcza.
Na części olsztyńskich osiedli są tak zwani karmiciele, czyli osoby, które dbają o osiedlowe koty – starając się również zapewnić choć części z nich ciepłe miejsce na zimę. Najczęściej sprowadza się to do pozostawiania otwartych okien piwnic, gdzie koty mogą się schronić, kiedy temperatura na zewnątrz jest dla nich zbyt niska. Na niektórych olsztyńskich osiedlach administratorzy wybudowali specjalne budki, w których koty mogą się schronić. Wciąż jednak jest wiele miejsc, gdzie koty są przeganiane, skazywane na śmierć.
Już teraz na olsztyńskich osiedlach można zaobserwować jak bezdomne koty w chłodne poranki, czy wieczory chowają się pod samochody, wykorzystują ciepłe maski parkujących pojazdów.
Ale najgorsze dopiero przyjdzie. Jeszcze w tym tygodniu temperatura spadnie do średnio 5 kresek powyżej zera. To bardzo trudne warunki dla kotów wolno żyjących na terenie Olsztyna.
Ratusz w marcu tego roku przyjął program opieki na zwierzętami bezdomnymi oraz zapobiegania bezdomności zwierząt. Zgodnie z tym dokumentem do władz miasta i olsztyńskiego TOZ-u należy opieka nad kotami wolno żyjącymi. Niestety w tym dokumencie brakuje zapisu o konieczności stworzenia ciepłych miejsc dla tych zwierząt na czas zimy. Dokument wspomina jedynie o obowiązku ich dokarmiania.
A więc kwestia stawiania domków, budek, czy otwierania piwnic dla kotów pozostaje w gestii administratorów osiedli i nas wszystkich, którym leży na sercu dobro tych zwierząt.
Komentarze (6)
Dodaj swój komentarz