Dziś jest: 25.11.2024
Imieniny: Erazma, Katarzyny
Data dodania: 2023-01-29 09:02

Redakcja

''Kobiety, które próbowały się bronić, zabijano''. Relacja ze zdobytego przez czerwonoarmistów Olsztyna

''Kobiety, które próbowały się bronić, zabijano''. Relacja ze zdobytego przez czerwonoarmistów Olsztyna
Allenstein w latach 20-tych.
Fot. Allenstein w latach 20-tych / Domena publiczna

Zbrodnie, gwałty i grabieże znaczyły szlak oddziałów Armii Czerwonej, prących ze wschodu w kierunku Berlina. Jako pierwsze ich ofiarą padły niemieckie prowincje w Prusach Wschodnich i na Górnym Śląsku. Nie inaczej było w Olsztynie, zdobytym przez sowiecką kawalerię w styczniu 1945 roku...

reklama

Olsztyn przed wojną, jako niemiecki Allenstein, liczył około 35 tys. mieszkańców. Dawne polskie miasto wpadło w ręce pruskie po pierwszym rozbiorze. Mimo znacznych wysiłków Prusaków, nigdy nie udało im się w pełni zgermanizować tych terenów, czego wyrazem były działające tam liczne polskie instytucje i organizacje. Po 1 września 1939 roku wielu naszych rodaków zapłaciło niestety życiem za ten opór.

Sowiecka ofensywa zimowa

Aż przyszedł styczeń 1945 roku i zaskakująca ofensywa Armii Czerwonej. 13 tego miesiąca 3. Front Białoruski generała Iwana Czerniachowskiego uderzył na Prusy Wschodnie. Dzień później wojska 2. Frontu Białoruskiego marszałka Konstantina Rokossowskiego wyruszyły z przyczółka nad Narwią w kierunku Elbląga. Allenstein, leżący dotąd na głębokim zapleczu frontu, wydawał się bezpieczny. Jeszcze w mroźną niedzielę 21 stycznia burmistrz miasta Friedrich Schiedat solennie zapewniał przez radio mieszkańców, że sowiecka ofensywa zostanie powstrzymana na przedpolach miasta.

Sowiecka kawaleria w natarciu / Domena publiczna

Następnego dnia zabrzmiała niespodziewanie kanonada artyleryjska, a niebo rozjaśniły łuny pożarów. Pod Allenstein podeszły skrycie, bocznymi drogami, sowieckie oddziały III Korpusu Kawalerii Gwardii generała lejtnanta Nikołaja Oslikowskiego. Większość mieszkańców miasta rzuciła się do panicznej ucieczki. Reszta skryła się w piwnicach, z trwogą czekając na to, co przy niesie los. Zaskoczenie Niemców było całkowite i praktycznie niebroniony Allenstein do godzin wieczornych 22 stycznia został całkowicie opanowany przez Sowietów przy minimalnych zniszczeniach w zabudowie.    

Zbrodnia w Kortowie

Wówczas się zaczęło. Czerwonoarmiści zaczęli brać pomstę na cywilnych mieszkańcach miasta. W Kortau (dziś Kortowo), znajdował się zakład dla obłąkanych, gdzie przebywało około stu pacjentów, 240 rannych żołnierzy niemieckich oraz bliżej nieznana liczba cywili, przeważnie osób starszych, kobiet i dzieci z okolicznych miejscowości, którzy schronili się tu przed mrozem i śniegiem. Łącznie było tam wraz z personelem szpitala około 600 osób.

Duży budynek szpitalny został wówczas podpalony przez czerwonoarmistów miotaczami ognia. Część przebywających w nim ludzi spłonęła żywcem. Ci, którzy próbowali się ratować przez okna, albo ginęli na miejscu po skoku ze znacznej wysokości, albo byli bezlitośnie dobijani z broni ręcznej. Z miejsca rzezi zbiegło kilkadziesiąt osób, ale na śniegu byli dobrze widoczni dla kawalerzystów, którzy ruszyli za nimi w pościg. Uciekinierów dostrzeliwano zaraz po ujęciu. W raporcie jednostki, która przeprowadziła pacyfikację Kortau, 24. Pułku Kawalerii Gwardii z 5. Dywizji Kawalerii Gwardii, zbrodnię opisano jako potyczkę z wrogiem, natomiast pomordowanych określono jako "nieprzyjacielskich żołnierzy". Po kilku tygodniach, jak odpuścił mróz, część zwłok zagrzebano w zbiorowej mogile. Podczas ekshumacji wiosną 1955 roku odgrzebano tam szczątki 227 osób – mężczyzn, kobiet i dzieci. Komunistyczne władze rozpuściły wówczas wśród miejscowej ludności plotkę, że były to ofiary "hitlerowskiego Werwolfu". Właściwie to każdą bolszewicką zbrodnię, dokonaną na terenie północnej bądź południowo-zachodniej Polski można było przypisać tej mitycznej, niemieckiej organizacji.

W ciągu nocy zgwałcono mnie czterokrotnie...

W innych częściach miasta również dochodziło do dantejskich scen. Czerwonoarmiści w jakimś szale zabijania mordowali nie tylko Niemców, ale również ich jeńców -  zarówno własnych żołnierzy jak i żołnierzy państw sojuszniczych. Kobiety były wywlekane z mieszkań, piwnic i zbiorowo gwałcone. Zachowała się relacja jednej z nich, Elise B.: - Mieszkałam w Allenstein a mój mąż był w wojsku, jak wszyscy młodzi mężczyźni. 22 stycznia zbiegliśmy do schronu przeciwlotniczego, by ukryć się przed strzelaniną. Nagle zjawili się pierwsi bandyci w sowieckich mundurach. Mieli wielodniowy zarost i wrzeszczeli, że żądają zapłaty za to, co Hitler zrobił Żydom. Sami byli Żydami. Z miejsca przewrócili moją matkę i domagali się głowy rodziny. Gdy tylko ktoś się uniósł, zabili go kulą w głowę. Ktoś przewrócił wtedy oświetlające nas świece. Natychmiast zaczęli strzelać z broni automatycznej po czym zniknęli.

I dodała: - Wkrótce kilka osób podniosło się. Było wśród nas pięcioro zabitych, w tym dwoje dzieci mojej siostry. Jej sześcioletni synek miał głowę w połowie rozszarpaną kulami, to było straszne. Jedna z kobiet, ciężko ranna, zmarła w okropnych cierpieniach. Później weszły inne jednostki i zaczęły gwałcić. Nie mieliśmy nawet chwili wytchnienia. Na szczęście niektórzy z żołnierzy zachowywali się bardziej przyzwoicie i znali nawet nasz język, ponieważ byli niemieckiego pochodzenia.

Sowieckie oddziały w jednym ze zdobytych miasteczek Prus Wschodnich / CC BY 4.0 Wikimedia Commons

I opisywała dalej: - Kobiety, które próbowały się bronić, zabijano. Zwłaszcza jeden wieczór był straszny. Rozdzielono nas i zamknięto w osobnych pokojach; byłam pewna, że chcą nas zabić. W ciągu nocy zgwałcono mnie czterokrotnie. Nie mam odwagi opisać, co robili, by nie pozwolić mi krzyczeć. Moja 15-letnia siostra też została zgwałcona, lecz udało jej się uciec i ukryć w innym domu. Ten, który ją zgwałcił, śledził ją przez pewien czas i w końcu strzelił do niej. Miała jednak szczęście, oficerowie i jeden z żołnierzy przynieśli ją do nas. Moją starszą siostrę żołnierze zabrali do budynku, który zajmowali, i tam zgwałcili na oczach jej siedmioletniego synka.

Jeden z tych żołdaków dobierał się do starszych kobiet, inny z kolei zamknął w pokoju właścicielkę naszego domu wraz z jej rodziną i zmuszał do stosunków seksualnych w ich obecności. Jeszcze inny groził, że zabije mojego czteromiesięcznego synka granatem, bo mu odmówiłam. Miał mongolską twarz, a na czerwonym denku jego czapki widniał czarny krzyż. Budził postrach wśród kobiet i często wracał. Zabił kilka z tych, które nie chciały z nim pójść.

Pewnego dnia przed naszym domem stanęła zdezelowana ciężarówka, a jakiś żołnierz wszedł do środka. Chciał mnie uprowadzić. Ponieważ się broniłam, zaczął się zachowywać jak szaleniec, grożąc, że mnie zabije. W pobliżu była już siedziba dowództwa – natychmiast posłaliśmy tam kogoś z nas i ostrzegliśmy szaleńca. Wtedy odszedł wściekły, strzelając w powietrze.

Spalone miasto

Trzeba zaznaczyć, że czerwonoarmiści dopuszczali się zbrodni na cywilach mimo wyraźnego zakazu marszałka Rokossowskiego, który za rabunki, gwałty, grabieże i podpalenia groził surowymi karami. W praktyce, był to jednak martwy zapis, a propaganda sowiecka cały czas podsycała w czerwonoarmistach nienawiść do Niemców. Porucznik Iwan Jakuszyn z 24. Pułku Kawalerii Gwardii wspominał, że gdy tylko weszli na teren Prus, dowódca zebrał wszystkich oficerów i rzekł: - Obowiązuje niepisany rozkaz, że na terytorium nieprzyjaciela każdy żołnierz kieruje się własnym sumieniem. Jeśli ktoś pragnie się mścić, niechaj się mści.

Fot. Allenstein w latach 20-tych / Domena publiczna

Allenstein w latach 20-tych / Domena publiczna

Olsztyn został spalony trzy tygodnie po zdobyciu. Dokonali tego bez wyraźnego powodu żołnierze 48. Armii Ogólnowojskowej, którzy przyszli w miejsce kawalerzystów Oslikowskiego. Wojska sowieckie drugiego rzutu były najgorsze, jeśli chodzi o zachowanie dyscypliny. Ogień strawił wówczas Stare Miasto, przylegające doń ulice, główny dworzec kolejowy i wiele pobliskich domów. 17 lutego do Olsztyna przyjechała grupa polskich kolejarzy z Białegostoku. Jeden z nich wspominał: - (…) cały dworzec płonął, czarna chmura dymu stanęła nad dworcem. (…) Przy dworcu była Sodoma i Gomora, na skwerku leżało z 50 trupów w szpitalnych ubraniach, popalonych, nagie kobiety popalone. Łuna pożarów oświetlała cały Olsztyn.

W PRL-owskich publikacjach podkreślano później, że zabudowa miasta uległa zniszczeniu w około 50 procentach w "wyniku działań wojennych".

Pierwsza oficjalna grupa polskiej administracji zjawiła się w Olsztynie pod koniec marca 1945 roku.

* * *

Autorem materiału jest Dariusz Kaliński - publicysta i komentator historyczny specjalizujący się w II wojnie światowej. Współpracował z m.in portalami Historia.org, "Ciekawostki Historyczne.pl", "TwojaHistoria.pl" i ostatnio "Wielka Historia". Autor książek, bestsellerowej "Czerwonej zarazy", "Bilansu krzywd", "Czerwonego najazdu" i jeszcze kilku tytułów napisanych wspólnie z innymi autorami. Właśnie ukazała się jego najnowsza praca "Twierdza Warszawa", która jest poświęcona obronie stolicy w 1939 roku.

Materiał pochodzi z bloga "Historia i militaria II wojny światowej"

Galeria
Tagi: historia

Komentarze (30)

Dodaj swój komentarz

  • Wielki Lord NO. 2023-01-28 09:31:19 37.120.*.*
    I spadkobiercami tych sowieckich zwierząt są dzisiejsze powiatowe NOLe... Coś strasznego... wiecie co trzeba zrobić z tymi wszystkimi NOLami...
    Odpowiedz Przenieś Oceń: 10 19
  • Historyk 2023-01-28 09:28:11 46.205.*.*
    Ruska dzicz nie zmieniła się od czasów caŕskich. Tak zachowywali się w okresie pierwszej i dugiej wojny światowej i tak samo postępują na Ukrainie. To chore państwo jest zakałą Europy ì całego cywilizowanego świata.
    Odpowiedz Przenieś Oceń: 27 2

www.autoczescionline24.pl