Data dodania: 2008-08-06 08:39
Kobiety w ciąży nie da się zgwałcić?
Trudne zadanie czeka polityków Prawa i Sprawiedliwości, którzy chcą odwołania Czesława Jerzego Małkowskiego. Czy on jest winny?, Kobiety w ciąży nie da się zgwałcić - odpowiadali mieszkańcy, których namawiali do
PiS-owski komitet referendalny we wtorek po raz pierwszy pokazał się na ulicy. Namiot z dużym napisem "Referendum - tak" politycy tej partii ustawili koło Dukata przy al. Piłsudskiego. Jednak inauguracja akcji wypadła mizernie, bo agitacji nie sprzyjała pogoda. Przez wiatr i deszcz zainteresowanie zbieraniem podpisów pod wnioskiem o referendum w sprawie odwołania Małkowskiego było raczej symboliczne.
Większość ludzi, którzy zatrzymali się przy stoisku, nie składała podpisów na listach popierających pomysł referendum, ale niektórzy brali druki, żeby wypełnić je w domu, a przy okazji zachęcić do głosowania rodzinę i znajomych. Byli też tacy, którzy głośno zastanawiali się, czy złożyć podpis. Słuchając tych wypowiedzi widać, że przed PiS-em jest trudne zadanie. - Ja też siedziałam w więzieniu w czasie stanu wojennego. Byłam niewinna, a wszystkie dowody przeciwko mnie sfabrykowano. Podobnie może być także tym razem - mówiła kobieta, która na chwilę zatrzymała się przy stoisku.
- Jak mogę chcieć odwołania prezydenta skoro nie wiem, czy jest winny, czy nie? - nie dała się przekonać inna.
Ale kiedy zbierający podpisy usłyszeli argument innej starszej kobiety, że "babki w ciąży nie da się zgwałcić" - załamali ręce.
- Argumenty natury etycznej, że Małkowski nie powinien już być prezydentem, nie przemawiają do ludzi. Nie ma refleksji nad tym, czy jego zachowanie było stosowne, czy nie [prezydent przyznał, że miał romans z jedną z urzędniczek, która potem oskarżyła go o molestowanie i gwałt - red.] niezależnie od tego, czy popełnił przestępstwo, czy nie - mówi Jerzy Szmit, szef PiS w regionie.
Ale z reakcji niektórych przechodniów widać było, że nawet jeśli referendum popierają, to do poparcia akcji zniechęcał ich duży napis "Prawo i Sprawiedliwość" na namiocie. - Jestem za odwołaniem Małkowskiego, ale nie mogę się przemóc, by poprzeć inicjatywę PiS - mówił 30-letni mężczyzna.
Dariusz Rudnik, pełnomocnik ds. referendum, nie zniechęca się. - Dziś chcieliśmy się tylko pokazać, by mieszkańcy wiedzieli, że akcja już trwa. W drugiej połowie sierpnia będzie nas widać lepiej - mówi.
Wtedy w zbieraniu podpisów ma ich wesprzeć "znana twarz partii". Kto to będzie, pozostaje na razie niewiadomą, szykuje się też wiec referendalny na pl. Solidarności.
Działacze PiS zbierają podpisy od ubiegłej środy. Dotychczas robili to głównie wśród znajomych i ludzi z sympatyzujących z nimi organizacji społecznych. - Mamy już około tysiąca podpisów - dodaje Jerzy Szmit.
Olsztyński PiS i PO mówią, że chcą referendum w sprawie odwołania Małkowskiego. Ale obie partie poszły inną drogą, by referendum ogłosić. PO chce, by głosowanie zostało zarządzone na wniosek radnych. Ale politycy PiS nie wierzą, że Platforma naprawdę chce odwołania Małkowskiego. I dlatego dążą do referendum obywatelskiego. Według ich planu, to mieszkańcy mają zdecydować, czy chcą referendum. Aby rozpisać referendum obywatelskie, trzeba zebrać podpisy z poparciem co najmniej 10 proc. mieszkańców miasta uprawnionych do głosowania, w Olsztynie to 13 tys. 531 osób.
Jan Tandyrak, szef klubu PO: - Ja też złożę podpis pod wnioskiem kolegów o referendum, tylko że propozycja naszej partii, polegająca na rozpisaniu referendum na wniosek radnych, jest lepsza i szybciej doprowadzi do głosowania. Nasz wniosek 27 sierpnia przegłosujemy na sesji, a już 26 października będzie mogło się odbyć referendum.
PiS zbiera podpisy od 30 lipca i na zebranie wymaganej liczby ma 60 dni. Potem podpisy mogą być weryfikowane nawet przez 50 dni, czyli referendum obywatelskie mogłoby się odbyć w połowie listopada.
Małkowski, podejrzany o gwałt na ciężarnej urzędniczce, od kwietnia jest w areszcie. Kilka tygodni temu napisał do radnych, że sam nie zrzeknie się stanowiska prezydenta.
Komentarze (0)
Dodaj swój komentarz