Restauracje "bez dzieci" stają się coraz bardziej popularne na świecie. Głównymi klientami nie są jednak osoby nie planujące, ani nie posiadające potomstwa. Z usług tego typu lokali korzystają głównie studenci, pary oraz rodzice, którzy pragną na kilka chwil uciec od zgiełku związanego z wychowywaniem potomstwa. Najważniejszym aspektem miejsc "dla dorosłych" jest spokój.
- Rodzice, którzy nie potrafią zapanować nad swoimi dziećmi, nie powinni ich zabierać do restauracji - mówi nam studentka Joanna. - Gdy byłam w jednym z moich ulubionych miejsc, bardzo hałasowały dzieci. Biegały po całej restauracji, mimo tego, że na miejscu był kącik zabaw. Parę osób zwracało uwagę ich rodzicom, ale nie robili sobie z tego wiele. Obsługa również nie interweniowała, mimo tego, że klienci alarmowali o tym, co się dzieje.
Puste kąciki zabaw i biegające po sali dzieci potrafią zdenerwować klientów. Mogą także doprowadzić do podjęcia trudnych decyzji, jak opuszczenie ulubionego lokalu. Co prawda jedna osoba nie wpłynie za bardzo na finanse restauracji, ale gdy z usług zrezygnuje kilkudziesięciu klientów, może doprowadzić lokal do problemów finansowych.
Za przeszkadzające pociechy obwiniani są najczęściej rodzice. W opinii psychologów dziecięcych w Polsce często widać dwie skrajności - kindersztubę rodem z PRL albo "bezstresowe wychowanie".
W pierwszym przypadku najmłodsi nie mają chwili wytchnienia, przez co znajdują się pod wielkim stresem. W drugim - rodzice puszczają dzieci "samopas", pozwalając na wszystko, spełniając każdą zachciankę. Prowadzi to do rozwydrzenia pociechy, która później może przeszkadzać klientom, przykładowo, restauracji. Według Doroty Zawadzkiej (znanej z programu "Superniania"), bezstresowe wychowanie nie polega na pozwalaniu dziecku na wszystko, lecz dogadywaniu się z nim. Wiele problemów da się rozwiązać bez krzyku i kar cielesnych.
Zanim rodzice nauczą się wychowywać dzieci z całą pewnością musi minąć trochę czasu. Do tego momentu rozwiązaniem problemu głośnych najmłodszych są restauracje "child-free". W Polsce nie są one jednak aż tak rozpowszechnione. Według jednego z portali, w Polsce znajduje się zaledwie kilkadziesiąt miejsc tego typu.
W stolicy Warmii i Mazur nie znajdziemy jednak żadnego lokalu, do którego "zakaz wstępu" mają dzieci. Z całą pewnością wynika to faktu, iż lokalny rynek gastronomii nie może pozwolić sobie na tak bezprecedensowy krok ze względu na utratę potencjalnych klientów.
Z pomysłami właścicieli restauracji "child-free" nie zgadzają się zdenerwowani rodzice. Pomysł ten uważają za dyskryminację. Właściciele bezdzietnej gastronomii zauważają jednak, że lokali oferujących dania dla najmłodszych (oraz specjalne kąciki zabaw) jest o wiele więcej, niż tych przeznaczonych stricte dla starszych klientów.
Komentarze (46)
Dodaj swój komentarz