Tak jak dawniej WLKS Zjednoczenie, powstała w 2010 roku Olsztyńska Grupa Kolarska miała być z jednej strony wizytówką regionu w tej dyscyplinie, a jednocześnie wstępem do kariery najbardziej uzdolnionych zawodników marzących o sławie Zenona Jaskuły czy Rafała Majki.
Prezentacja odbyła się z wielką pompą, sens istnienia takiej grupy przekonywał chyba wszystkich. Kolarstwo w ciągu ostatnich dekad zmieniło się diametralnie. Funkcjonowanie klubów w dawnej postaci ograniczyło się tylko do sportu młodzieżowego. Dorośli cykliści skupieni są w profesjonalnych stajniach o gigantycznych budżetach, dla nas raczej niedostępnych.
Olsztyńska Grupa w swoim założeniu miała zaopiekować się utalentowanymi zawodnikami z regionu Warmii i Mazur, którzy skończyli wiek juniora i musieli nabrać ogłady by spróbować sił w sporcie na najwyższym poziomie. Tu miała nastąpić naturalna selekcja. Słabsi odpadali i decydowali się na ścieżkę rekreacyjną, najmocniejsi mieli gwarancję podnoszenia umiejętności, zbierania doświadczeń, wreszcie szanse pokazania się menadżerom, by zaistnieć w najbardziej prestiżowych imprezach. Słowem miało to być ogniwo pośrednie, które ułatwiało zdolnym kolarzom wejście w profesjonalny sport. Podczas wspomnianej prezentacji i imiennego przedstawiania zawodników wszystko wydawało się przemyślane i przekonujące. W zespole przeważała rzeczywiście młodzież z Warmii i Mazur, gotowa podjąć trudne wyzwania
Minęło kilka lat i z pięknych idei pozostały tylko wspomnienia. Ci, w których rozwój talentu wierzyliśmy albo odłożyli rowery do piwnicy, albo zamienili na ich górską wersję i ścigają się w bardzo popularnych skądinąd wyścigach MTB. Z roku na rok proporcje w grupie się zmieniały, zamiast talentów z Warmii i Mazur pojawiały się w niej nazwiska kolarzy z różnych zakątków kraju i gości zza wschodniej granicy. Dalsze istnienie drużyny w takiej formule mogłyby jeszcze obronić wyniki, ale te z roku na rok są coraz słabsze, a ostatnio wręcz kompromitujące. Ani to żadna promocja miasta i regionu (wręcz odwrotnie), ani sens szkoleniowy.
Olsztyńska Grupa, działająca przy klubie WMKS słabe rezultaty próbowała zatuszować organizacją ogólnopolskiej imprezy o dużej randze z udziałem znanych polskich grup zawodowych. Przeprowadzona na peryferiach miasta i pod patronatem Prezydenta okazała się klapą do kwadratu, co jeszcze bardziej zaakcentowało nieudolność i brak wyobraźni. Pieniądze, w dużej części z dotacji publicznych, zostały właściwie wyrzucone w błoto. Podobnym marnotrawstwem jest funkcjonowanie grupy w takim kształcie jak dziś.
Szkoda tylko, że fajny w założeniach projekt, nie podlegał w ciągu tych lat żadnej weryfikacji. Przecież można było jej dokonać na podstawie wyników z wyścigów, także indywidualnych postępów poszczególnych zawodników, którzy zamiast rozwijać się zastygli w maraźmie, albo w ogóle wycofali się ze sportu. Gdyby zareagowano w odpowiedniej chwili być może udałoby się wrócić na właściwe tory. A jeśli nie, to przynajmniej pieniądze skierowano by tam, gdzie pracuje się rzetelnie i z widocznymi efektami.
To smutna konkluzja, biorąc pod uwagę popularność tej dyscypliny na Warmii i Mazurach i chęć jej uprawiania przez młodzież. Historia pokazuje, że mamy wykwalifikowanych trenerów, są też pomysły, dzięki którym można promować kolarstwo i zawodników. Czego brakuje? Spoiwa, a właściwie realizacji systemu, który w założeniu jest dobry, ale burzą go personalne konflikty, a przez to brak współpracy. Tracą na tym wszyscy. I nikt na to nie zwraca uwagi, tak jakby problemu w ogóle nie było. Czy rzeczywiście nie ma?
Marek Dabkus (wama-sport.pl)
Komentarze (0)
Dodaj swój komentarz