Był to już jubileuszowy 30. Uphill Race Śnieżka Karpacz. To bardzo tradycyjna coroczna impreza kolarska, w której bierze udział kilkuset wytrawnych rowerzystów z wielu krajów. Ich zadaniem jest pokonanie po górskich, trudnych do przejechania ścieżkach, trasę od centrum Karpacza na sam szczyt królowej Karkonoszy. Trasa, której przewyższenie wynosi ponad jeden kilometr, jest bardzo wymagająca i samo ukończenie tych niewiarygodnych zmagań, jest już olbrzymim sukcesem. Każdy zawodnik, który dojedzie na szczyt otrzymuje specjalny medal zdobywcy Śnieżki. Andrzej Poczopko miał na mecie ponad trzy minuty przewagi nad następnym uczestnikiem tej rowerowej wspinaczki. Mało tego. Nie był to jedyny sukces olsztynianina w tej rywalizacji. Rok wcześniej Poczopko zameldował się na Śnieżce też jako pierwszy. Zajęło to mu 49 minut i 18 sekund. Na drugim miejscu, ale o prawie 5 minut później, dojechał ubiegłoroczny zwycięzca Łukasz Derheld z Gdyni. Trzeci był natomiast inny olsztynianin - Jarosław Wołosiuk o zaledwie 6 sekund za Derheldem.
Start w Karpaczu
Miejscem urodzenia Poczopki jest Warszawa, pan Andrzej zastrzegł jednak, „że było to jakby przejazdem” i że jest „całe życie olsztyniakiem”. Ma 42 lat, jest absolwentem szkoły handlowej i prowadzi własną prywatną działalność.
- Od chłopaka miałem różne sportowe zainteresowania, ale zawsze najbardziej pociągało mnie kolarstwo - powiedział portalowi Olsztyn.com.pl. - Po raz pierwszy wsiadłem na rower jak miałem pięć lat i prawie nigdy roweru nie rzuciłem. Jak miałem 18 lat kupiłem taki prosty rower szosowy, ale nie za długo nim jeździłem. Miałem mocną alergię na pylenie i na kurz, a w tamtych czasach nie było na takie dolegliwości odpowiednich leków, więc musiałem odpuścić treningowe zajęcia. Miałem już 30 lat jak postanowiłem, z uwagi na małą nadwagę, trochę mocniej się na rowerze pościgać, no i tak się to moje poważniejsze kolarstwo zaczęło.
Andrzej Poczopko od dwóch lat jest członkiem kolarskiej grupy DPD Cryopspace Olsztyn, uczestnicząc w różnych, głównie półprofesjonalnych, imprezach kolarskich i to z bardzo dobrymi rezultatami. Za swój największy sukces, obok dwóch zwycięstw w rowerowej wspinaczce na pik Karkonoszy, uważa zdobycie w ubiegłym roku w Gdyni brązowego medalu mistrzostw Polski masters.
- W tym roku na starcie Uphill Race Śnieżka pojawili się bardzo mocni zawodnicy, do których czułem respekt zwłaszcza, że na pewno mieli mi coś do udowodnienia i liczyli na rewanż sprzed roku - opowiadał. - Pierwsze ponad 10 minut po asfalcie, ale w tempie gorszym niż rok temu. To jakimś stopniu przekreśliło możliwość ustanowienia nowego rekordu trasy. Od momentu zjazdu z asfaltu i odbicia w kierunku szlaku pieszego na Śnieżkę, zaczęła się walka. Mogę nieskromnie się pochwalić, że pokonałem ten cały odcinek po zjeździe z asfaltu aż po szczyt Śnieżki, najszybciej patrząc na poprzednie lata. Jadąc samotnie czułem się świetnie, wyjątkowo nie walczyłem z myślą, że może mnie odciąć i zabraknie sił. Niestety zabrakło trochę do rekordu. Martwiłem się, aby nie złapać kapcia. Udało się, zameldowałem się na pierwszej pozycji! Na górze czekałem na ukochaną żonkę, która pokonywała szlak pieszo.
Olsztynianin na trasie
Do udziału w tak trudnych zmaganiach, podwójny zwycięzca wyścigu na Śnieżkę, przygotowuje się właściwie cały rok, a najintensywniej na dwa trzy tygodnie przed wyścigiem. W tym roku taki program musiał ulec poważnej korekcie, bo Andrzej Poczopko nabawił się naderwania więzadeł barku. Z konieczności wiele tygodni trenował w domu głównie na rowerze stacjonarnym. Na jazdę w terenie zdecydował się krótko przed wjazdem na Śnieżkę.
- Kilka dni temu startowałem znów w Gdyni w mistrzostwach Polski masters, ale niestety pomyliłem trasę i byłam tylko piąty – stwierdził wyraźnie z siebie nie zadowolony. - Na przeszły rok postanowiłem tak się przygotować by wywalczyć złoty medal. Zastanawiam się co mam zrobić ze Śnieżką, ale kusi mnie pobicie rekordowego czasu wjazdu na tę górę należący do Michała Ficka. Czy nie chciałbym wystartować w Tour de France? Każdy kolarz pewnie ma takie marzenie, więc i ja też. Oczywiście to są marzenia nie realne, bo to już nie ten wiek i nie ta forma. Wszystko to czym się zajmuję pewnie by nie miało miejsca, gdyby nie wsparcie mojej żony. Kolarstwo to nasza wspólna pasja…
Lech Janka
Komentarze (4)
Dodaj swój komentarz