Dzisiaj urzędnicy przeszli al. Piłsudskiego spod ratusza do urzędu wojewódzkiego i zawrócili. Na pikietę przyszło ponad 150 osób, głównie pracowników urzędu miasta, MOPS-u, żłobków i DPS–ów. Nieśli transparenty z hasłami: „Sobie podwyżka syta! Pracownikom ochłap i kwita”, „Chleba nie tramwaju!”, „Dla miasta praca, najniższa płaca” czy „Chcemy być wysłuchanie, a nie ignorowani”.
– To jest uwłaczające. Nie chodzi o to, żeby zarabiać niesamowite pieniądze, bo to jest budżetówka, ale żeby pensje były godne – przyznał Grzegorz Kolendo, pracownik DPS-u „Kombatant”, który zarabia nieco więcej niż najniższa krajowa.
Pan Grzegorz
Dodał, że mieszka poza Olsztynem, więc na paliwo wydaje jedną trzecią pensji.
– Oczekujemy podwyżek, które pomogłyby w sytuacji, w której się znajdujemy, a przecież wzrasta inflacja – powiedział demonstrant.
Niektóre zawody wymagają zróżnicowanych kwalifikacji, na co zgromadzeni zwrócili uwagę.
– Zarabiamy śmieszne pieniądze za pracę, którą wykonujemy. To nie tylko praca urzędnika, bo pracuję jako pedagog, terapeuta, nauczyciel i niejednokrotnie pielęgniarka. Jestem pracownikiem socjalnym, nie każdy może wykonywać tą pracę – dodaje pani Małgorzata z MOPS-u.
I dodała: – Nie da się odłożyć żadnych pieniędzy. Trzeba oszczędzać na zwykłym chlebie. Żyje się z miesiąca na miesiąc z prośbą o pomoc rodziny
Pod ratuszem głos zabrał Krzysztof Tomasik z Międzyzakładowego Związku Zawodowego Pracowników MOPS i Zespołu Żłobków Miejskich. To ten związek zorganizował dzisiejszy protest.
Krzysztof Tomasik zauważył, że płace zwykłych pracowników są wręcz katastrofalne, zwłaszcza gdyby zestawić je z pensjami kierowników czy dyrektorów.
– Inflacja jaka jest, każdy widzi. Niedługo wyniesie kilkanaście procent. My, pracownicy urzędu miejskiego i jednostek podległych idąc do sklepu, musimy się zastanawiać jaki artykuł wybrać z półki, czy nas na niego stać – przyznał Tomasik.
Związkowiec zwrócił się do nieobecnego na pikiecie prezydenta Piotra Grzymowicza: – Czy pan ma podobny problem?
Związkowcy liczą, że w przyszłym tygodniu, gdy dojdzie do spotkania mediacyjnego, dojdzie do porozumienia między organizacjami związkowymi a władzami miasta.
– Inwestycja w człowieka jest inwestycją najważniejszą – zauważył Tomasik.
Jarosław Szunejko, przewodniczący Rady OPZZ w Olsztynie, powitał zgromadzonych. Zachęcił prezydenta lub jego zastępców do wyjścia przed ratusz i porozmawiania z pracownikami, jednakże nic takiego się nie stało.
– Panie prezydencie, jeżeli pan jest, niech pan wyjdzie.
Demonstranci zaczęli skandować: „Panie prezydencie, chodź tu do nas”.
Mecenas Marcin Kotowski, pełnomocnik związkowców, powiedział, że muszą dbać o swoje interesy, bo inaczej nie dostaną podwyżek.
– To czy wywalczymy godne płace, zależy tylko wyłącznie od państwa. Trzeba być konsekwentnym – zauważył Kotowski.
Dodał, że ma nadzieję na osiągnięcie kompromisu, jednakże nie wyklucza innych form protestów. Jednym z nich może być nasilenie protestów. Innym – przypomnienie olsztynianom o podwyżce prezydenta.
– Jednym z pomysłów jest, żeby po mieście jeździł samochód i z megafonów informowano jaką podwyżkę otrzymał prezydent, a jaką proponował pracownikom. Ludzie muszą wiedzieć, jak niesprawiedliwie prezydent traktuje ludzi pracujących dla miasta – przyznał mecenas Kotowski.
Przypomnijmy, że pikieta była drugą tego typu akcją zorganizowaną przez pracowników ratusza i jednostek podległych. Po raz pierwszy urzędnicy wyszli na ulice w lutym (Urzędnicy z ratusza protestowali w centrum Olsztyna [ZDJĘCIA]).
Na obecną chwilę trwa spór zbiorowy związkowców z władzami miasta. W marcu odbyło się pierwsze spotkanie z mediatorem, ale nie przyniosło one żadnych rozwiązań. Kolejne spotkanie ma odbyć się 19 kwietnia.
Komentarze (50)
Dodaj swój komentarz