„Nie chodzę, nie kradnę, uczciwie zarabiam na chleb, grając i śpiewając ładnie” czy „Datki dla grajka” - to tylko niektóre hasła, które nosi ze sobą pan Paweł. To jego sposób na zarobienie pieniędzy. Olsztynianie mieli okazję obejrzeć jego występ w minioną sobotę (14 maja) na rynku przy ul. Grunwaldzkiej.
- Na co dzień pracuję dorywczo: trochę handluję, trochę trochę popracuję na budowie, ale najbardziej lubię występować. Zwiedziłem już całą Polskę wzdłuż i wszerz. Mapę mam w małym paluszku. Występowałem w Zakopanem, w Trójmieście, Warszawie, na Podlasiu, ale i tak najlepsza publiczność jest w moim rodzinnym Olsztynie – przyznał w rozmowie z nami pan Paweł, który przez przyjaciół nazywany jest Zbyszkiem.
Jednak jego fani będą na razie musieli poczekać na kolejny koncert w stolicy Warmii i Mazur. Artysta wybiera bowiem miejsca na występy spontanicznie. Przyznał nam, że dzięki nim poznał wiele znanych osób.
- Znam aktora Andrzeja Grabowskiego, Zenka Martyniuka, Marcina Millera (muzycy disco polo – przyp. red.) – wymienił.
Pan Paweł ma 47 lat, ale grą na ulicach zajmuje się od siedmiu lat. Na co dzień mieszka na obrzeżach Warszawy, choć wychował się w Olsztynie i lubi tu wracać. Nie ukrywa, że ukończył tylko szkołę podstawową, dlatego miał duży problem ze znalezieniem dobrze płatnej pracy. Postanowił spełnić swoje marzenia, dlatego zaczął grać na instrumentach. Jest samoukiem, a jego ulubionym instrumentem jest akordeon. Artysta chciałby, żeby usłyszało o nim więcej osób.
- Chciałbym zrobić karierę, a kto by nie chciał... Tylko nie bardzo wiem, jak za to się zabrać. Mam swoich fanów i ludzie w całej Polsce bardzo pozytywnie reagują na moje występy. Gdy mnie widzą, zaczynają klaskać, tańczyć, podśpiewywać. Nie zdarzyły mi się jeszcze przykre sytuacje – wyjaśnił "Zbyszek".
Zapytaliśmy także, czy ludzie są hojni. Muzyk wyjaśnił, że przed pandemią koronawirusa mógł zarobić znacznie więcej niż teraz.
- W czasie pandemii występów miałem dużo mniej. Ludzie siedzieli zamknięci w domach, więc i zarobić się nie dało. Teraz mamy inflację, to ludzie liczą każdy grosz. Wciąż nie ma z tego kokosów i nie mogłoby to być moim głównym zajęciem, ale kocham to robić i na pewno nie zrezygnuję – podsumował pan Paweł.
Komentarze (11)
Dodaj swój komentarz