Podczas ubiegłorocznej kampanii prezydenckiej, w Jedwabnie oraz na terenie tej gminy zniszczono około 30 banerów prezydenta Andrzeja Dudy. W większości przypadków plakaty po prostu znikały, kilka zostało pomazanych lub porwanych i porzuconych na ziemi.
Agresja nasilała się wraz ze wzrostem intensywności kampanii. Areną szczególnie zaciekłych ataków przeciwników Dudy, stał się płot przy ul. 1 Maja 1 w Jedwabnie, ogradzający posesję położoną przy skrzyżowaniu drogi krajowej, wojewódzkiej oraz powiatowej.
- Mam już ponad dwadzieścia różnych kampanii za sobą i takiego nasilenia agresji, tych działań destrukcyjnych wcześniej nie widziałem. To zupełny brak szacunku dla konkurencji politycznej – powiedział pobity wolontariusz, Szczepan Worobiej.
Na niszczeniu się nie skończyło. Doszło też do rękoczynów. Stało się to 25 czerwca, w noc poprzedzającą ciszę wyborczą. Przed północą Szczepan Worobiej chciał powiesić jeszcze kilka plakatów. Miał nadzieję, że przynajmniej te ocaleją, że podczas obowiązywania ciszy wyborczej nikt nie odważy się ich zniszczyć.
- Okazało się, że w miejscu uzgodnionym wcześniej z właścicielem, nie pozwolono mi powiesić plakatów. Doszło do agresji wobec mnie. Zostałem poturbowany, uderzony w głowę, w bok. Od napastnika czułem wyraźną woń alkoholu – opowiadał Szczepan Worobiej. Na miejsce zrywanych plakatów wieszane te promujące konkurencję.
Mężczyzna – co widać w opisie obdukcji – miał bardzo wyraźne ślady na ciele, siniaki, krwiak. Bardzo bolała go głowa i prawy bok.
Szczepan Worobiej zgłosił na policję fakt uniemożliwienia realizacji działań obywatelskich, do których konstytucyjnie miał prawo. Postępowanie prowadziła Komenda Powiatowa w Szczytnie.
Następnie postępowanie przygotowawcze wszczęła Prokuratura Rejonowa w Szczytnie. Zostało ono umorzone. Prokurator umarzając postępowanie wskazał Szczepanowi Worobiejowi, że możliwe jest złożenie prywatnego zawiadomienia w sprawie lekkiego uszczerbku na zdrowiu wraz z wnioskiem o ściganie.
Zażalenie na to postanowienie wniósł pełnomocnik pokrzywdzonego mecenas Lech Obara. Wskazał on, iż prokurator powinien zauważyć, że głównym wątkiem sprawy było udaremnienie pokrzywdzonemu rozwieszania plakatów wyborczych, poprzez użycie przemocy. Obrażenia, jakich doznał Worobiej nie były bowiem celem sprawcy, a jedynie efektem ubocznym jego działania.
Niestety, także Prokurator Okręgowy nie podzielił zdania skarżącego. Uznał, że z okoliczności i akt sprawy nie ma możliwości prowadzenia postępowania pod kątem zmuszenia do określonego zachowania. Tym samym utrzymał postanowienie o umorzeniu w mocy.
Kancelaria mec. Lecha Obary podjęła dalsze działania w tej sprawie. W tym tygodniu wystąpiła do organów ścigania z pytaniem, co prokurator zrobi ze "zgubionym" zarzutem uniemożliwienia wieszania plakatów wyborczych, poprzez użycie przemocy. Nie zaś o poniesiony przy tym lekki uszczerbek na zdrowiu.
AM
Komentarze (12)
Dodaj swój komentarz