Dziś jest: 23.11.2024
Imieniny: Adelii, Felicyty
Data dodania: 2004-10-09 00:00

magda_515167

Liście, liście, liście...

Olsztyn wygląda jak wielki park - sygnalizują nasi czytelnicy. Niemal wszystkie miejskie chodniki są zasłane opadającymi z drzew liśćmi. Dzieci się z tego cieszą, dorośli narzekają. Straż miejska odbiera już pierwsze sygnały w tej sprawie.

reklama
Ulica Dąbrowszczaków. Jedna strona ulicy jest pokryta kolorowym dywanem z liści. Dzieci z radością szurają nogami. Dorośli narzekają na utrudnienia. Po drugiej stronie płytki chodnikowe są czyste. Nic dziwnego. Tam nie rosną drzewa. - To jakieś nieporozumienie - denerwuje się Michał Wajzer, mieszkaniec ul. Kołobrzeskiej. - Jakbym chciał pochodzić po liściach, poszedłbym do parku. Ale w centrum miasta powinno być czysto. Ale nie jest. Liśćmi usłane są ulice Kościuszki, Partyzantów, pl. Konsulatu Polskiego. - Najbardziej rozbawiły mnie przedszkolaki, które wybrały się po liście nie do parku, ale na skwer przed I LO - mówi Grzegorz Kowalczyk, którego spotkaliśmy przy ul. 1 Maja. - Szkoda tylko, że nie było ich więcej. Może wysprzątałyby całą ulicę. Dzieciom liście nie przeszkadzają. - Fajnie jest - przyznaje ośmioletnia Kasia. - Od razu lepiej wraca się ze szkoły. I rodzice nie krzyczą, że szuram nogami. Niektórzy w leżących na całej szerokości chodnika liściach dostrzegają elementy romantyczne. - Czy nie jest pięknie chodzić po kolorowym dywanie z liści? - pytają Karolina i Tomasz, studenci, których spotkaliśmy niedaleko cmentarza przy ul. Szarych Szeregów. - Dopóki nie pada, jest przecież przepięknie. Większość olsztyniaków zwraca uwagę na bardziej prozaiczny problem. - Kiedy popada, tak miło już nie będzie - uważa Genowefa Nowak z Podgrodzia. - Liście zmienią się w mokrą breję i wystarczy chwila nieuwagi, żeby się na tym poślizgnąć i złamać nogę. Leżącymi wszędzie liśćmi martwią się też miłośnicy drzew. - Nie wszystkie liście mogą rozkładać się razem. Liście kasztanowców na przykład trzeba palić, żeby nie rozmnażał się szrotówek kasztanowcowiaczek. Owad, który jest szkodnikiem tych drzew - tłumaczy pani Małgorzata z Os. Grunwaldzkiego. - Boję się tylko, że zaraz ktoś wpadnie na pomysł, że rozwiązaniem problemu liści będzie wycięcie drzew. A ktoś przecież za sprzątanie chodników odpowiada. A odpowiada... Paweł Jaszczuk, dyrektor Miejskiego Zarządu Dróg, Mostów i Zieleni. Dokładniej za połowę olsztyńskich chodników. - Utrzymanie porządku na pozostałych chodnikach należy do prywatnych administratorów posesji, głównie do wspólnot mieszkaniowych - wyjaśnia Paweł Jaszczuk. Na dywanik z liści natrafiliśmy jednak także na chodniku przed samym ratuszem. A ten chodnik należy do miasta. Na leżące liście skarżą się także mieszkańcy ul. Warszawskiej 1, w pobliżu skrzyżowania z ul. Jagiellończyka (to też tereny miejskie). W piątek interweniowali w straży miejskiej. - Wzdłuż ulicy rośnie pełno drzew. Jednak nikt nie interesuje się spadającymi z nich liśćmi. Efekt jest taki, że zalegają one na chodniku - mówi jedna z mieszkanek budynku przy ul. Warszawskiej 1. - Sprawę przekazaliśmy zarządowi dróg - poinformował dyżurny straży miejskiej. Jak się okazuje, liście leżą, bo... brakuje pieniędzy. - Zdaję sobie sprawę, że nie wszystkie chodniki są czyste, na sprzątanie mamy jednak określony budżet. I nie możemy go przekraczać - twierdzi dyrektor Jaszczuk. - Nie w tym sposób, żeby się zadłużać. - Ale przecież mogliby sprzątać ci, którzy zalegają z czynszami, bezrobotni, więźniowie - podpowiadają olsztyniacy. - Tylko musi znaleźć się ktoś, komu na tym porządku zależy. Anna Szapiel

Komentarze (0)

Dodaj swój komentarz


www.autoczescionline24.pl