Ludzie nie są chętni, jeśli od razu zdradzisz im jakie masz intencje. Kiedy widzą, że podchodzisz do nich z kamerą, czy aparatem to od razu myślą, że będziesz chciał ich w jakiś sposób wykorzystać. Dlatego zawsze na początku staram się porozmawiać, przedstawić i zaczynam od drobnej sztuczki. Często wyciągam komuś z ucha monetę lub piłeczkę. Taki mały trick, a jednak sprawia, że ludzie są zaskoczeni i widać po nich, że chcą więcej. Dopiero wtedy podejmuję temat i wykonuję trudniejsze manipulacje.
Jakie miejsca są najlepsze do Twojej pracy? Gdzie najłatwiej wykonać sztuczkę i zadziwić publiczność?
Najłatwiej jest w klubach, gdzie jest przyciemnione światło. Można wtedy użyć wielu rekwizytów, które nie rzucają się w oczy, a sam finał sztuczki daje lepszy efekt. Poza tym, w pubach i klubach dużo rzeczy odwraca uwagę ludzi od tego, czego nie chciałbym pokazać i ujawnić.
Z tego co wiem, zajmujesz się trochę innym rodzajem iluzji, niż to, co widzimy w telewizji. Nie jest to typowa sztuka sceniczna, w wykonaniu Copperfielda. Czym charakteryzuje się Twoja magia?
To jest tak zwana close up magic, czyli iluzja z bliska. Niektórzy nazywają ją również mikroiluzją lub iluzją stolikową. W wielu środowiskach funkcjonuje też nazwa street magic, czyli iluzja uliczna. Są to sztuczki bardziej kameralne, które wykonuje się przed niewielką publicznością. Za to mają dużo lepszy efekt, ponieważ każdy widz może wziąć w nich aktywny udział, dotknąć rekwizytu i sprawdzić, czy jest prawdziwy. Można powiedzieć, że podczas wykonywania sztuczek muszę liczyć przede wszystkim na swoje umiejętności. W tak bliskim kontakcie z widzem nie jestem w stanie użyć większych rekwizytów. Dlatego liczy się sprawność palców oraz umiejętności aktorskie, które muszę ciągle ćwiczyć i doskonalić.
Wspomniałeś o rekwizytach, które wykorzystujesz w swoich sztuczkach. Jak je zdobywasz, z czego robisz?
Może najpierw określmy co to jest rekwizyt. Nie jest to tylko narzędzie, które decyduje o efekcie całej sztuczki, ale również każdy przedmiot, którego w niej używam. Jeśli jest to sztuczka ze znikającą chusteczką, to rekwizytem może być sama chusteczka. Te bardziej skomplikowane przedmioty zamawiam na różnych stronach internetowych poświęconych iluzji. W Olsztynie, niestety nie ma sklepu, który zajmowałby się ich dystrybucją. Niektóre rekwizyty można zrobić samodzielnie, tylko trzeba znać ich działanie. Materiały do ich wykonania można kupić w każdym sklepie. Jednak wszystko zależy od tego, jaki konkretnie to ma być przedmiot i do czego ma służyć.
Masz takie rekwizyty, które sam zrobiłeś?
Nawet kilka. Często godzinami zastanawiałem się nad jedną rzeczą, przeglądałem mnóstwo stron internetowych, szukałem porad na forach poświęconych iluzji. Wykonanie rekwizytu to żmudna praca, bo są one mikroskopijne. Żeby je zrobić trzeba używać pincety, drobnych szpulek i wąskich, plastikowych rurek. Mogę zdradzić, że jeden rekwizyt wykonałem ze ściągacza od skarpetki frotte (śmiech).
Skąd biorą się pomysły na Twoje sztuczki?
Uczę się ich głównie z internetu. Jednak w wielu przypadkach, na stronach nie znajduję wyjaśnienia konkretnej sztuczki. Wtedy pomocą są filmiki iluzjonistów z zagranicy. Często po kilkanaście razy oglądam jeden fragment filmu, aby zrozumieć dany ruch i technikę jego wykonania. Kiedyś było mi ciężko, bo nie wszystko mogłem zauważyć. Teraz, kiedy znam już większość metod i tajników, potrafię szybciej rozpoznać, która z nich została użyta w filmie.
No właśnie, kiedyś było Ci trudno, bo dopiero zaczynałeś się uczyć. Jak wyglądały Twoje początki, co skłoniło Cię do zajęcia się iluzją?
Może to i głupie, ale kiedy byłem mały oglądałem program „Lato z czarodziejem”. Z niego nauczyłem się dwóch, czy trzech tricków dla dzieci. Do iluzji wróciłem na pierwszym roku studiów. Początkowo moje sztuczki były bardzo proste. W większości używałem w nich monet, czasami zdarzały się pojedyncze tricki z kartami. Ale patrząc wstecz, mogę powiedzieć, że te moje początki były bardzo nieporadne. (śmiech)
Czy to wyjątkowe hobby w jakiś sposób wpłynęło na Twoją osobowość, na to, jak Cię postrzegają inni?
Wpłynęło i to bardzo. W szczególności na moje życie towarzyskie. Głównie dlatego, że zajmując się czymś tak oryginalnym, staję się kimś wyjątkowym, niepowtarzalnym. Na co dzień nie spotyka się przecież ludzi, którzy są iluzjonistami. Na początku sztuczki robiłem głównie wśród znajomych. Potem jakoś wszystko się rozeszło. Teraz, kiedy jestem w nowym towarzystwie, często znajdzie się osoba, która wie, czym się zajmuję i prosi, żebym pokazał jakiś trick. A ja to robię chętnie, bo lubię zadziwiać ludzi i wprawiać ich w zaskoczenie.
Iluzja, jak każda sztuka, rządzi się swoimi prawami. Opowiedz o elementarnych zasadach, którymi się kierujesz podczas swoich występów?
Na pewno nie należy pokazywać sztuczki kilka razy, ponieważ widz może się w końcu zorientować o co chodzi. Dlatego nie powtarzam tej samej sztuczki, w tym samym gronie. Generalnie w każdym tricku liczy się efekt końcowy. Jednak bardzo ważnym elementem jest również oprawa sztuczki. Trzeba ją umiejscowić w jakiejś rzeczywistości, opowiedzieć i zbudować wokół niej historię, która będzie jednocześnie wprowadzeniem. Dzięki temu ludzie mnie słuchają i nie nudzą się. No i najważniejsza zasada, nigdy nie zdradzam sekretów swojej iluzji. (śmiech)
Czy spotkałeś się z takimi sytuacjami, kiedy ludzie odgadywali Twoje sztuczki, kiedy mówili „wiem jak to zrobiłeś, masz tu trzecią kartę”?
Może to i dziwne, ale najczęściej moje tricki rozpracowywały małe dzieci. Niektóre rekwizyty są dostępne w sklepach. Poza tym, jest jeszcze internet, a tam można znaleźć opisy wielu tricków. Dlatego, czasami na pokazie znajdzie się taka osoba, która wie, co zrobiłem lub jakiego użyłem rekwizytu. Jeżeli zdarzają się takie sytuacje, to zawsze można z tego wybrnąć opowiadając jakąś bajkę, czy żart. Często proszę taką osobę, aby ze mną wystąpiła i wzięła udział w kolejnej sztuczce.
Wiem, że iluzją zajmujesz się amatorsko, ale mimo tego uczestniczyłeś w wielu pokazach. Jak je przygotowujesz?
Najczęściej na pokazach mam wolną rękę. Chyba, że jest to impreza tematyczna, gdzie wymagany jest określony strój, a scenariusz jest z góry ułożony. Ale w większości sam decyduję o kształcie mojego show. Zdarza się również tak, że na scenie improwizuję. Kiedyś byłem nauczycielem magii i towarzyszyły mi dwie wróżki, których kompletnie nie znałem. Mimo tego, potrafiliśmy się zgrać i poprowadzić lekcję magii dla dzieciaków.
Iluzja jest dość niespotykanym zajęciem, czy zamierzasz robić coś w kierunku rozwoju swojego hobby?
Ja jestem okropnym leniem (śmiech), ale mam w planach stworzenie własnej strony internetowej i zajęcie się promocją samego siebie. Z pewnością iluzja zajmie w mojej przyszłości znaczące miejsce. Oprócz tego, że jest to niespotykana forma sztuki, jest także opłacalnym zajęciem, z którego można żyć. Głównie dlatego, że iluzjonistów jest niewielu.
Powiedz mi, czy Olsztyn jest miejscem, w którym można rozwijać się w tym kierunku?
Myślę, że tak. Znam dwóch iluzjonistów, którzy zajmują się tym już bardziej zawodowo i odnoszą spore sukcesy. Myślę, że Olsztyn jest na tyle duży, że dla nas trzech na pewno znajdzie się w nim miejsce.
W takim razie, życzę spełnienia tych bliskich i tych dalekich planów oraz powodzenia w rozwijaniu swojej pasji. Dziękuję za rozmowę.
Ja również dziękuję.
* Fot. archiwum prywatne
Rozmawiała Weronika Pieloch
Komentarze (14)
Dodaj swój komentarz