„Grę posiada niemal każde miasto w Polsce”
Monopoly to prawdziwy fenomen, jeśli chodzi o gry planszowe. Korzenie planszówki sięgają początków ubiegłego wieku. Zawodnicy obracają wielkimi pieniędzmi, kupując i sprzedając nieruchomości oraz budując domy i hotele. Wygrywa ten, kto najbardziej się wzbogaci m.in. pobierając opłaty od graczy, którzy stanęli na cudzej nieruchomości.
Gra doczekała się ponad 300 wersji. Pierwszym polskim miastem, które mogło poszczycić się swoim polem, była Gdynia (w roku 2008). Portowe miasto zadebiutowało w wersji Monopoly Świat obok takich metropolii jak: Montreal, Paryż, Hongkong, Pekin, Londyn, Nowy Jork, Szanghaj, Rzym czy Tokio.
Olsztyn wchodzi do gry w momencie, kiedy wyprodukowano setki lokalnych i tematycznych wersji Monopoly. Swoją planszówkę mają: Łódź, Katowice, Kraków, Gdańsk, Tatry, Zielona Góra, Toruń, Gorzów Wielkopolski, Rzeszów czy Ciechanów. W obiegu znajdziemy też Monopoly „Dwudziestolecie Międzywojenne”, „Zamek Królewski w Warszawie”, a nawet „Skoki Narciarskie”.
- Wbrew temu, co piszą właściciele licencji, nie uważam, że gra, którą posiada niemal każde miasto w Polsce, specjalnie trochę przesadzam, jest "dobrym narzędziem lokalnej promocji i dobrym sposobem na wdrożenie kampanii wizerunkowej lub promocyjnej" – uważa dr Piotr Wasyluk, ekspert ds. analizy i kreowania trendów z Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie [Wasyluk był niedawno gościem naszego studia: Studio Olsztyn.com.pl. Rozmawiamy z analitykiem trendów, Piotrem Wasylukiem [WIDEO]]
25 tys. zł na promocję, której nie będzie?
Podczas uroczystego odsłonięcia olsztyńskiego Monopoly, prezydent miasta, Piotr Grzymowicz wyraził przekonanie, że „gra będzie cieszyć się wielkim zainteresowaniem i zasiądziemy przy niej całymi rodzinami”. Czy planszówka poza rozrywką będzie też skutecznym narzędziem promocji miasta w Polsce?
Wasyluk obawia się, że gra zainteresuje wyłącznie ludzi związanych z regionem, co realnie utnie jej potencjał promocyjny. - Coś mi mówi, że w te grę będą grali wyłącznie mieszkańcy Olsztyna (albo emigranci, którzy tęsknią za Olsztynem, albo imigranci, którzy polubili Olsztyn), co może nie być zgodne z założeniem, że gra będzie promowała Olsztyn poza Olsztynem – przewiduje i dodaje: - Mam wrażenie, że promując grę, jako narzędzie promocji - miasto promuje grę i właściciela licencji, a nie miasto.
Głos w sprawie lokalnego Monopoly zabrał też miejski radny, Mirosław Arczak. Jego zdaniem dowodem na brak promocyjnego działania gry jest wersja, którą zamówił Uniwersytet Warmińsko-Mazurski. - Do wczoraj nawet nie wiedziałem o istnieniu takiej wersji i nie wydaje mi się, aby uczelnia osiągnęła coś znaczącego w zakresie promocji swojej oferty – pisze Arczak w swoich mediach społecznościowych.
Radny odsłania też finansowe kulisy dołączenia Olsztyna do gry. Według jego informacji gmina wydała na licencję Monopoly 25 tys. zł netto. - Nie jest to wygórowana kwota, jednak przypomnę, że roczny budżet Olsztyna na promocję gospodarczą to nędzne 50 tys. zł, a wg mnie to powinna być jedna ze strategicznych aktywności gminy takiej jak nasza w obecnym czasie – twierdzi Arczak.
„Makdonaldyzacja” i „Komercja”
Piotr Wasyluk określa Monopoly Olsztyn „sieciówkową grą planszową”, a kupowanie licencji na nią, zamiast stworzenia produktu opartego o inicjatywę regionalnych twórców - „makdonaldyzacją lokalnej promocji". Makdonaldyzacją określa się procesy typowe dla barów fast food. Ma być szybko, tanio i przewidywalnie.
- O kant du*y można potłuc te wszystkie uściśnięcia rąk i dyplomy dla lokalnych twórców, którzy zajmują się promocją regionalności i lokalności i zapewnianie ich o ich "wielkim wkładzie ..."(...) O kant du*y można włożyć te wszystkie zapewnienia o potencjale kreatywnym regionu, a przecież są w naszym mieście ludzie i organizacje, które potrafiłyby zaprojektować lepszą grę planszową – denerwuje się Wasyluk.
Z kolei dla Mirosława Arczaka olsztyńskie Monopoly jest „rozbudowaną ulotką reklamową”. - Na planszy napotykamy pola będące zwykłą reklamą. Kasa od tych firm zapewne pokryła część kosztów produkcji gry i sprawiła, że w ogóle mogła się ukazać, ale wg mnie są granice komercji, których nie powinno się przekraczać – twierdzi radny. Chodzi o pola, na których znalazły się m.in. deweloper, biuro nieruchomości czy firma budowlana. - To jest jakaś reklamówka, nie gra. Farsa i kpiny z olsztyniaków - w zbliżonym tonie do Arczaka wypowiada się jeden z naszych Czytelników.
Czy gra przypadnie do gustu miłośnikom planszówek? Czas pokaże. Monopoly Olsztyn można kupić stacjonarnie i w sieci za około 120 zł. Przypuszczalnie będzie jednym z częściej wybieranych prezentów gwiazdowych w mieście. - Jestem przekonany, że gra zaciekawi, wciągnie do zabawy i pozwoli lepiej poznać nasze miasto – uważa Piotr Grzymowicz. - Dlatego zachęcam do sięgnięcia po nią, liczenia walorów oraz podejmowania trafnych decyzji inwestorskich - dodaje.
Czytaj również:
Komentarze (32)
Dodaj swój komentarz