W 2005 roku Małkowski przygotował projekt uchwały, zgodnie z którym o pieniądze na ratowanie zabytków mogli się ubiegać właściciele budynków, stowarzyszenia, wspólnoty mieszkaniowe i kościoły. Wcześniej o pieniądze z budżetu miasta mogły się starać tylko parafie. Pieniądze miały iść na przygotowanie projektów odtworzenia wnętrz, odnowienie elewacji, okien, drzwi, cennych ksiąg.
Radni prezydencką uchwałę przyjęli. Kto chciał się ubiegać o pieniądze składał wniosek do miejskiego konserwatora zabytków, który listę propozycji przedstawiał prezydentowi. I to do niego należało ostatnie słowo, komu dać pieniądze. Małkowski do końca 2007 r. podzielił kilka milionów złotych na ten cel.
Tymczasem zdaniem szefów Regionalnej Izby Obrachunkowej, która kontroluje finanse samorządów takie działanie było niezgodne z prawem. Kontrolerzy RIO zwrócili na to uwagę analizując sprawozdanie z wykonania budżetu miasta za 2007 rok. Urzędnicy z izby dopatrzyli się nieprawidłowości dopiero po kilku latach, bo wcześniej dostawali niepełne dane z urzędu miasta
- Tym razem otrzymaliśmy bardzo szczegółowe sprawozdanie, bo wykonał je kto inny niż w poprzednich latach [gdy za jego przygotowanie odpowiadał Małkowski - red.]. Dlatego wyłapaliśmy ten zapis - tłumaczy Iwona Bendorf-Bundorf, prezes izby.
Pod nieobecność prezydenta, który siedzi w areszcie w związku z seksaferą, sprawozdanie budżetowe za 2007 r. zostało zrobione na polecenie Tomasza Głażewskiego, wiceprezydenta miasta. Zdaniem RIO prezydent nie mógł sam przyznawać pieniędzy, bo to niezgodne z ustawą o ochronie zabytków z 2003 r. Pieniądze na ratowanie zabytków powinna przekazać rada miasta, a nie Małkowski.
Zdaniem Zbigniewa Dąbkowskiego (PO), przewodniczącego rady, takie praktyki to dowód, że prezydent Małkowski dążył do jednoosobowego rządzenia Olsztynem. Radni PiS dodają, że dzięki uchwale o przekazywaniu pieniędzy na zabytki prezydent realizował swój cel.
- Dzielenie pieniędzy na renowację to jeden ze sposobów Małkowskiego na "kupowanie" sobie poparcia za publiczne pieniądze - mówi Waldemar Zwierko, radny PiS.
Prezydent dzięki tym pieniądzom budował wśród mieszkańców wizerunek dobroczyńcy dbającego o olsztyńskie zabytki. Zdarzało się, że po podziale pieniędzy na zabytki pojawiały się głosy podważające decyzje Małkowskiego. Ci, którzy ich nie dostali, wytykali, że dotację dostał ktoś, kto jej nie potrzebował, albo że prezydent wsparł wspólnotę mieszkaniową, w której mieszka życzliwy mu przedstawiciel jednej z rad osiedla. Pisaliśmy o tym w 2006 r.
- Sprawa dzielenia pieniędzy nadaje się do prokuratury - dodaje Zwierko. - Dlaczego? Bo prezydent przekroczył swoje uprawnienia, w wyniku czego miasto zostało narażone na wielomilionowe straty. Jeżeli zawiadomienia nie złoży wiceprezydent Głażewski, zrobimy to my.
Wobec zastrzeżeń RIO Tomasz Głażewski przedstawił projekt uchwały zmieniający kwestionowany zapis. Teraz to radni będą decydować, komu i ile pieniędzy przyznają. - Ale korzystając z okazji chcę zmienić zasady przyznawania dotacji, tak by jeden projekt nie zabierał większości pieniędzy na renowację zabytków w mieście - dodaje zaraz wiceprezydent.
Komentarze (0)
Dodaj swój komentarz