Data dodania: 2005-06-23 00:00
Marszałek proponuje: wyremontyjmy plac w Kaliningradzie
Czy kaliningradzki plac Przyjaźni Polsko-Rosyjskiej będzie nazywał się Warmińsko-Mazurskaja Płoszczad'? Tak, jeśli Olsztyn zapłaci za jego remont.
Kiedyś plac nazywał się Przyjaźni Polsko-Radzieckiej. By teraz miał "naszą nazwę", wymyślił marszałek województwa Andrzej Ryński. Najpierw mer Kaliningradu przysłał mu zaproszenie na lipcowe obchody 750-lecia miasta. Marszałek przeczytał, że w programie jest nadanie nazw dwóm placom. Będą nazywać się Niemiecki i Litewski. - A co z nami? - zaniepokoił się marszałek.
- Pomyśleliśmy, że taka nazwa placu to znakomita promocja - dodaje Wojciech Szalkiewicz z gabinetu marszałka. - Dlatego kiedy okazało się, że firmie z Bartoszyc udało się uzyskać pozwolenie na remont placu w centrum Kaliningradu, nie pozostało nam nic innego, jak tylko szukać pieniędzy na prace.
Urząd Marszałkowski wyliczył, że na pierwszy etap remontu - który powinien zakończyć się we wrześniu - potrzeba 24 tys. euro (później można by wykorzystać fundusze unijne).
Skąd je wziąć? 6 tys. euro da Urząd Marszałkowski i po tyle samo trzy największe miasta regionu: Elbląg, Olsztyn i Ełk. Dwa pierwsze mają umowy o partnerstwie z Kaliningradem, a Ełk niedługo ją podpisze. - Mamy deklaracje poparcia ze strony władz tych miast. Muszą ją tylko zatwierdzić rady miejskie - zapewnia Szalkiewicz.
Czesław Małkowski, prezydent Olsztyna, mówi jednak, że nie słyszał o propozycji. Samorząd Elbląga z entuzjazmem powitał inicjatywę. - Zamiast gotówki, zobowiązaliśmy się do dostarczenia kwiatów i krzewów dla Kaliningradu. Czekamy tylko na sygnał od miejscowych władz, które zobowiązały się odebrać zieleń na granicy - mówi Agnieszka Staszewska, rzecznik Urzędu Miasta.
Ostrożniej na to patrzy Ełk. Prezydent Janusz Nowakowski słyszał o propozycji, ale nie zna szczegółów. - Nim zdecydujemy, że wydamy pieniądze, musimy dowiedzieć się, co z tego będą mieli nasi mieszkańcy. Czekam na konkrety - mówi prezydent Ełku.
Pytanie o promocję
Przemysław Prais: Czy wydanie 24 tys. euro na remont jednego z placów w Kaliningradzie to dobry patent na promocję regionu?
Marcin Kapłon, dyrektor gabinetu marszałka: - Obwód kaliningradzki to nasz najbliższy partner zagraniczny i chcemy, by tak zostało. Pokrycie kosztów remontu nie przekracza możliwości naszych samorządów. Wcześniej organizowaliśmy dni Warmii i Mazur w Kaliningradzie, promowaliśmy też region na targach. Plac Warmińsko-Mazurski to świetna forma promocji.
Marcin Bogłowski, szef domu mediowego Mediacom
- To beznadziejny pomysł. Gdybym miał wydać kilkadziesiąt tysięcy złotych, najpierw zastanowiłbym się, co chcę osiągnąć. Sam remont placu i zmiana jego nazwy nie skłoni mieszkańców Kaliningradu do częstszych przyjazdów na Warmię i Mazury ani nie zachęci tamtejszych biznesmenów do inwestycji w waszym regionie. Jeśli już remontowałbym plac, to zrobiłbym przy nim punkt informacyjny, z którego można by dowiedzieć się o warunkach inwestycyjnych i atrakcjach turystycznych waszego regionu.
Jakub Bierzyński, prezes domu mediowego OMD Poland
- Ta forma promocji może być bardzo skuteczna. Trwała, a w stosunku do cen reklam - niedroga. Ludzie w Kaliningradzie będą kojarzyli, że plac wyremontował sąsiad zza miedzy. To tak, jak z ulicami budowanymi za fundusze unijne. Ludzie, którzy jadą taką drogą, widzą informację, że została wyremontowana za pieniądze unijne i nazwa instytucji zostaje im w pamięci. To samo będzie w przypadku placu. Oczywiście, trzeba się zastanowić, co chce się zyskać taką inwestycją.
Jeśli Urząd Marszałkowski chce budować relacje z Kaliningradem i to jego strategiczny partner - to wtedy inwestować.
Komentarze (0)
Dodaj swój komentarz