Data dodania: 2005-01-30 00:00
Na peryferiach
Powoli, ale radzimy sobie - mówi pani Ewa z chatki przy maszcie telewizyjnym. Wczoraj razem ze służbami miejskimi wybraliśmy się do kilku koczowisk bezdomnych. Na obrzeżach Olsztyna jest 20 takich miejsc.
- A co to, pan sam dzisiaj, panie Wiesławie? - Halina Śnitko, pracownik socjalny Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej, pyta wyraźnie zziębniętego i podpuchniętego na twarzy mężczyznę.
- Nie, moja jest, ale siedzi i grzeje się w chatce - odpowiada pan Wiesław, bezdomny z 12-letnim stażem. Wita nas przed drewnianą altanką w lasku przy maszcie telewizyjnym na Pieczewie. Obok niego biega ładny, 4-miesięczny szczeniak.
- Jak się wabi? - pytamy.
- To mój kochany Misio.
Nie jest źle?
Wczoraj razem ze strażą miejską, pracownikiem socjalnym i weterynarzem wybraliśmy się do kilku koczowisk, w których mieszkają bezdomni. Weterynarz zaszczepił za darmo kilka psów i podał tabletki na odrobaczenie.
- Widać, że Misiek jest dobrze utrzymany, najedzony i radosny - ocenia Katarzyna Bożek, weterynarz ze schroniska dla bezdomnych zwierząt, i wyciąga z torby strzykawkę ze szczepionką. Misiek spokojnie znosi zastrzyk. Przed altanką kręcą się też Tygrys i Czarny, tutejsze koty.
- Nie brakuje wam czegoś - pyta jeszcze Halina Śnitko z MOPS. - Powoli, ale sobie radzimy - odpowiada pani Ewa, od pięciu lat towarzyszka życia pana Wiesława. - Mamy drzewo do palenia i trochę zapasów. Nie jest źle - dodaje pan Wiesław.
Myślimy o ślubie
Altanka jest z zewnątrz ocieplona grubym styropianem. Nad wejściem wisi mała amerykańska flaga. W środku najpierw natrafiamy na chłodny i mocno zagracony przedsionek. Na szafce stoi trochę sfatygowana choinka.
- Nie zdążyłem jeszcze rozebrać - tłumaczy pan Wiesław. - A te pomieszczenie to nasza lodówka.
Od kuchni z rozgrzaną westfalką i sypialni oddzielone jest grubą kotarą, która ma za zadanie nie wypuszczać ciepła na zewnątrz.
- Wolimy na swoim mieszkać, a nie w schronisku - mówi pani Ewa. - Myślimy też o ślubie. Może uda się w tym roku, jak dostanę rozwód - wyjawia kobieta.
Wszyscy żyją
Jedziemy dalej. Wjeżdżamy w Jarocką, a potem, przy tablicy z napisem Olsztyn, skręcamy w lewo, w drogę z betonowych płyt. Za stacją transformatorową, w zaroślach stoi kilka drewnianych bud. Z jednej wychodzi młody mężczyzna.
- Co słychać? - pyta strażnik miejski. - Wszyscy żyją - odpowiada pan Robert, jak się dowiadujemy, trzydziestolatek, który od piętnastego roku życia poniewiera się po świecie. Z panem Robertem mieszka trzech innych mężczyzn.
20 koczowisk
W środku pan Arek pali papierosa zwiniętego z gazety. Nad rozgrzaną kozą wisi mała żaróweczka.
- To dwunastka, postojówka, którą podłączamy do akumulatora - mówi pan Arkadiusz. - A tu sypialnia, zapraszam! To królewskie łóżko na osiem osób w poprzek.
Mężczyźni żyją ze zbierania puszek, zasiłków z pomocy społecznej i dzięki dobremu sercu właściciela pobliskiego sklepu, który od czasu do czasu coś podrzuci.
- W Olsztynie i na peryferiach jest około 20 takich koczowisk - wyjaśnia Halina Śnitko. - Staramy się pomagać tym ludziom, jak możemy.
Jacek Niedźwiecki
Komentarze (0)
Dodaj swój komentarz