Od kilku lat na olsztyńskim Zatorzu działa sklep, który pod płaszczykiem sprzedaży ''zapachów'' handluje dopalaczami. Walka z nim nie jest prosta, bo choć wielokrotnie nakładano na niego kary finansowe, nakazywano wstrzymanie obrotu i działalności – sklep wciąż powraca z nowymi produktami, pod nową nazwą i – przynajmniej teoretycznie – z nowym właścicielem.
W Polsce wciąż nie ma bowiem skutecznego zapisu prawnego, który zakazywałby sprzedaży dopalaczy. Kiedy jakaś substancja ze składu dopalaczy trafia na listę zakazanych – dopalaczowi ''przedsiębiorcy'' tworzą kolejne hybrydy tych substancji, których na tej liście nie znajdziemy. Działa więc zasada co nie jest zabronione jest dozwolone.
Policjanci i sanepid regularnie kontrolują sklep. Zdarza się jednak, że właściciel obiektu jest o krok przed funkcjonariuszami i towar tuż przed kontrolą znika z półek. W tym tygodniu policjanci ponownie przeszukali lokal. Zarekwirowano kilkadziesiąt opakowań różnych produktów. Zostaną one szczegółowo przebadane pod kątem zawartości substancji zabronionych i szkodliwych dla ludzi, występujących również w załączniku do ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii.
Działalność sklepu z zapachami to zmora mieszkańców okolicznych bloków. Na klatkach schodowych bloków sąsiadujących ze sklepem codziennie sypiają ''miłośnicy'' dopalaczy. Po zmroku klatki schodowe bloków zmieniają się w noclegownie dla odurzonych ''zapachami'' nastolatków. I choć codziennie interweniują tu strażnicy miejscy, policjanci i ratownicy medyczni zabierający kolejnych naćpanych nastolatków – to problem nie znika.
Komentarze (0)
Dodaj swój komentarz