Konflikt między mieszkańcami a władzami Spółdzielni Mieszkaniowej „Jaroty” narasta. We wtorek, 3 sierpnia, pod siedzibą spółdzielni odbył się protest, na którym mieszkańcy wyjaśnili, że mają dość podwyżek, które wprowadzają władze spółdzielni. – To już piąta podwyżka w tym roku – mówiła pani Marzena, główna organizatorka protestu.
Kilkadziesiąt osób podpisało petycję przeciwko podwyżce opłat za wodę i ścieki, która weszła w życie 1 sierpnia. W proteście uczestniczył także Łukasz Michnik, przedstawiciel Lewicy Razem, a zarazem koordynator Społecznego Rzecznika Praw Obywatelskich na Warmii i Mazurach, Piotra Ikonowicza, który poparł pikietujących.
Wśród mieszkańców zawiązała się na Facebooku grupa, której członkowie wymieniają się spostrzeżeniami (głównie negatywnymi) na temat działań spółdzielni. We wtorek, 17 sierpnia, odbyło się spotkanie organizacyjne grupy "Nagórki i Jaroty Razem", którego tematem były problemy spółdzielni, jakie dostrzegają mieszkańcy. W wydarzeniu uczestniczyła senator Lidia Staroń, która zaoferowała swoją pomoc w walce z zarządem SM „Jaroty”. Na wydarzenie zaprosili ją mieszkańcy spółdzielni. Senator przyznała, że można dokonać zmian w funkcjonowaniu spółdzielni i z jednej dużej, zrobić dwie lub trzy mniejsze.
– Co można zrobić? Można zmienić i radę, i zarząd. Nie ma problemu. Jeżeli będą nowe przepisy, to w ogóle bez problemu. Można też zrobić wspólnotę, ja oczywiście pomogę. Można też zrobić małą spółdzielnię, nie jedną – jedna, druga, trzecia – można to zrobić, nie ma problemu. Tylko musi być grupa ludzi, która chce to zrobić. My pomożemy, pomożemy prawnie, będziemy razem z wami chodzić do spółdzielni, do sądu, ale to jest nie tylko, że będzie osobna spółdzielnia, tylko będzie zarząd, ale też będą pieniądze – powiedziała na spotkaniu Staroń.
W odpowiedzi na protesty mieszkańców, władze spółdzielni zorganizowały w środę, 18 sierpnia, konferencję prasową dla przedstawicieli mediów. Gdy spotkanie miało się zacząć, do sali weszła starsza kobieta z balkonikiem, mieszkanka SM „Jaroty”, która także chciała uczestniczyć w konferencji. Jednak prezes stanowczo zabronił, tłumacząc, że spotkanie jest tylko dla dziennikarzy. Ale seniorka nie odpuszczała, w związku z tym prezes Roman Przedwojski zapewnił ją, że spotka się z nią po konferencji, a dziennikarzy zaprosił do sali na I piętrze.
Na początku spotkania prezes Przedwojski odniósł się do zarzutów mieszkańców, w tym do ich głównej przedstawicielki, pani Marzeny. Przyznał, że uważa ona, że w ciągu roku jej czynsz wzrósł z 420 zł na 750 zł, a w październiku spodziewa się 1000 zł. Wyjaśnił, że ta informacja go zaskoczyła i zarzucił pani Marzenie, iż to ona jest „uczciwa inaczej”.
Roman Przedwojski
- Zaczęła dopuszczać się licznych odstępstw od stanu faktycznego. Przede wszystkim jej czynsz nie wzrósł do takiej kwoty. Te 1000 zł to jakaś wyimaginowana liczba, ale ona miała w komórce zdjęcie rzekomo naszego zawiadomienia, gdzie kwota widniała, tylko jakoś tak wyszło, że był zakryty adresat, do którego wysłane było to zawiadomienie. To się dało bardzo łatwo sprawdzić i ustaliliśmy, że to dotyczy jej sąsiada – powiedział Przedwojski i dodał, że w związku z tym złożył do prokuratury zawiadomienie o podejrzeniu przestępstwa.
Przedstawiciele spółdzielni wspomnieli również o drugim mieszkaniu, nad którym pani Marzena sprawuje opiekę. Należało ono do jej zmarłej przed trzema laty matki, a ona, według władz, wynajmuje mieszkanie więcej niż jednej osobie, mimo iż spółdzielnia ma w swoich danych informacje tylko o jednej, zamieszkującej w tamtym lokalu, osobie. Prezes przedstawił mediom listę zarzutów, które sformułował również w zawiadomieniu do Prokuratury Olsztyn-Południe. Poniżej publikujemy ich ogólną treść:
1) posłużeniu się cudzym, przerobionym dokumentem —Zawiadomieniem o zmianie wysokości opłat za używanie mieszkania obowiązujących od 1 października 2021 roku w celu wywołania w opinii publicznej nieuzasadnionego przeświadczenia o drastycznym i nieuzasadnionym wzroście opłat za używanie mieszkania w Spółdzielni Mieszkaniowej JAROTY w Olsztynie;
2) posłużeniu się dokumentem wygasłym — Pełnomocnictwem z dnia 22.05.2015 roku w celu zawarcia umowy najmu lokalu mieszkalnego [adres do wglądu redakcji] zameldowania w wymienionym lokalu najemców po dniu 15.10.2018 r.;
3) doprowadzeniu Gminy Olsztyn oraz mieszkańców budynku nr 10 przy ul. Orłowicza w Olsztynie do niekorzystnego rozporządzenia mieniem poprzez niezgłoszenie rzeczywistej liczby osób zamieszkujących lokal mieszkalny [adres do wglądu redakcji];
4) pomawianiu członków Zarządu Spółdzielni Mieszkaniowej JAROTY w Olsztynie o działania sprzeczne z interesem Spółdzielni i jej członków polegających w szczególności na nieuzasadnionych podwyżkach opłat za korzystanie z lokali, czym naraża członków Zarządu Spółdzielnie Mieszkaniowej JAROTY w Olsztynie na utratę zaufania potrzebnego dla pełnienia funkcji, do czego używa środków masowej komunikacji (Facebook).
Prezes Roman Przedwojski powiedział, że spółdzielnia nie widzi u pani Marzeny powodów do niezadowolenia, ponieważ nie ma do tego podstaw. Przyznał również, że zaczęli się nad tym zastanawiać (zarząd spółdzielni - dop. autor) i doszli do wniosku, że za całym zajściem musi stać "inspirator" w postaci... senator Lidii Staroń, a główna inicjatorka protestów robi za „słupa”. Roman Przedwojski dodał, że jego stosunki z senator Staroń są złe, a ona nie ma żadnych dowodów na to, że w spółdzielni dzieje się coś niedobrego. W historii przedstawionej przez prezesa pojawia się też wątek rodziny Lidii Staroń.
- Niecałe 30 lat temu, w tej spółdzielni, dokładnie w 1995 r., bo ja od tego czasu jestem prezesem, pracowała tutaj starsza siostra pani Lidii Staroń. Ta pani była wiceprezesem ds. technicznych. Jak ja przyszedłem do tej spółdzielni zetknąłem się z jakimiś sprawami dotyczącymi inwestycji, one mi się bardzo nie podobały, sposób prowadzenia przez spółdzielnię tych inwestycji. Odbierałem, że to będzie ze szkodą dla przyszłych naszych mieszkańców, w związku z tym na tym tle powstał konflikt. Przedstawiłem to radzie nadzorczej i po dwóch, góra trzech miesiącach ta pani już tu nie pracowała – opowiedział mediom prezes SM „Jaroty”.
Dodał, że to może być przyczyna ich złych relacji, ale bez ogródek przyznał, że wcale nie dąży do tego, aby relacje z senator Staroń poprawić.
- Wtedy, kiedy ona stała się członkiem parlamentu, uzyskała większe argumenty w działaniu przeciwko spółdzielczości, generalni działała przeciwko spółdzielczości mieszkaniowej. Wile kadencji z tego się uzbierało. Działała także przeciwko naszej spółdzielni, ale bez powodzenia. Z Pojezierzem było inaczej, Zenon Procyk (prezes SM „Pojezierze w 1997 r. - przyp. red.) miał mniej szczęścia. Straciliśmy na tym wszystkim prawie 2 mln zł, bo to z pieniędzy podatników poszło – dodał Przedwojski.
Roman Przedwojski odniósł się także do działań Łukasza Michnika, który wziął udział we wtorkowym spotkaniu z mieszkańcami.
– Tam poza senator Staroń pojawił się również taki młody, próżny człowiek, Łukasz Michnik. Nieźle musiał się pan (prezes SM "Jaroty" mówił w tym momencie do jednego z dziennikarzy, który relacjonował ostatnie spotkanie spółdzielców - dop. autor) uśmiać oglądając jak 35-letni facet się do zdjęć ustawia, jak panna na wydaniu zachowuje. Pozy różne przyjmuje, żeby na zdjęciu wypaść jakoś tam korzystniej - skrytykował.
Do jego słów odniósł się w mediach społecznościowych sam Michnik: - Czegoś takiego jeszcze nie widziałem. Zarząd zorganizował konferencje prasową, na której szkalował swoich spółdzielców, ujawniał ich adresy zamieszkania i rozliczenia z opłat. Prezes o mnie mówił jako o „próżnym młodym człowieku”, twierdząc, że nie mamy o czym rozmawiać. Pojawiły się też rasistowskie epitety skierowane w protestujących.
I dodał: - Apeluję zatem do Prezesa, niech Pan oszczędzi formalności mieszkańcom i sam złoży dymisję jeszcze dziś. Dość już Pan się skompromitował w oczach spółdzielców!
Pod koniec konferencji przyszedł czas na pytania od dziennikarzy.
Na początku głos chciała zabrać kobieta, która, jak się okazało była mieszkanką SM „Jaroty”. Jej prezes także nie chciał wysłuchać i wyprosił z sali, ale zaprosił ją na spotkanie w „cztery oczy”. Następnie padło zapytanie o to, czy spółdzielnia może coś zrobić, aby podwyżki były mniej odczuwalne przez mieszkańców. Odpowiedzi, w postaci przykładu, udzielił inż. Piotr Wałecki, wiceprezes ds. eksploatacji w Spółdzielni Mieszkaniowej „Jaroty”.
inż. Piotr Wałecki
- Ma pan pewne zamierzenie kupna czegokolwiek i określone przychody stałe w jakimś okresie. Teraz musi pan wydać więcej niż normalnie, a małżonka mówi „czy nie mógłbyś tego kupić z rezerw?”. A pan by odpowiedział: „przecież nie ma żadnych rezerw.” Żadna spółdzielnia w Polsce nie ma rezerw, to jest bajdurzenie – wyjaśnił Piotr Wałecki.
Z kolei Jolanta Piechocka, wiceprezes ds. ekonomicznych w spółdzielni wytłumaczyła, jak wyglądały podwyżki czynszu na przykładzie mieszkania pani Marzeny.
Jolanta Piechocka
- Od 1 lipca 2019 r. opłaty wzrosły o 145 zł być może z jakimś groszem, z czego 100 zł to opłaty na wniosek pani Marzeny o zwiększenie zaliczek na wodę, więc zostaje nam 45 zł, 11 zł są to opłaty zależne od spółdzielni i taki był wzrost o to, co zależało od spółdzielni. A pozostałe rzeczy są to media: gaz, woda, podgrzanie wody, ewentualnie wzrost zaliczek na centralne ogrzewanie – podsumowała Piechocka.
Czytaj również:
Wściekli mieszkańcy chcą dymisji zarządu SM Jaroty [ZDJĘCIA]
Prezes SM ''Jaroty'' ujawni swoje zarobki? Uważa, że reprezentuje spółdzielnię, a nie spółdzielców
Komentarze (56)
Dodaj swój komentarz