Data dodania: 2007-06-18 22:32
Ostatnia aktualizacja 2014-07-15 10:39
Nauczyciele piszą na blogu o kurator oświaty
Zwolniony z pracy przez kurator Jolantę Gregorczuk pracownik kuratorium założył bloga, na którym dyrektorzy i nauczyciele plotkują o pani kurator i sytuacji w oświacie. - Na blogu można pisać, co się chce, ale jeśli będę zniesławiana, skieruję sprawę do sądu - mówi kurator.
Blog od dwóch tygodni bije rekordy popularności wśród ludzi związanych z warmińsko-mazurską oświatą. Internauta podpisujący się "inspektor oświaty" skomentował perypetie zwolnionego inspektora kuratorium fraszką Jana Sztaudyngera "Dzieje meteora": "Nie należał do żadnej z klik, a więc zabłysnął i ... znikł!". Dyrektor używający pseudonimu "Biały" zapowiedział, że zaprotestuje przeciw decyzjom Jolanty Gregorczuk bojkotując coroczną, sierpniową naradę dyrektorów w kuratorium. W jego ślady zamierza pójść też inny dyrektor. Nauczyciele też wylewają swoje żale na kuratorkę.
Jan Szachowicz w kuratorium pracował od dziesięciu lat jako "koordynator edukacji informatycznej". - Do moich zadań należała m.in. współpraca ze szkołami, którym ministerstwo kupowało pracownie komputerowe - opowiada. - Załatwiałem im sprzęt, sprawdzałem, jak działa. Robiłem też stronę internetową kuratorium, czuwałem nad sprawnym działaniem sieci komputerowej i pomagałem pracownikom, którzy mieli kłopoty z komputerami.
Szachowicz jest emerytem, w kuratorium pracował na pół etatu. - Nie zawsze się wyrabiałem w godzinach pracy, często robiłem coś po godzinach - zapewnia i mówi, że żaden z przełożonych nigdy nie miał zastrzeżeń do jego pracy.
Sytuacja inspektora zmieniła się w lutym. Poszło o nieobecność na naradzie w Ministerstwie Edukacji, na którą miał jechać. Kurator zapytała, dlaczego nie był w Warszawie na spotkaniu. - Zdumiałem się, bo nikt mi o naradzie nie powiedział - opowiada Szachowicz. - Pismo z ministerstwa przyszło do sekretariatu kuratorium w Olsztynie, a stamtąd ta informacja nie dotarła do mnie.
Inspektor wyjaśnił to z urzędnikami ministerstwa, później rozmawiał z kurator. - Nie miała do mnie pretensji, ale za kilka godzin wezwał mnie jej zastępca i dostałem trzymiesięczne wypowiedzenie - opowiada Szachowicz, który zeskanowany dokument zamieścił na swoim blogu. Czytamy w nim, że powodem zwolnienia było "niewywiązywanie się z obowiązków pracowniczych".
Jolanta Gregorczuk, kurator oświaty: - Kilkakrotnie dostałam z MEN informacje o niewłaściwej współpracy z panem Szachowiczem, nie mogłam pozwolić na narażanie mojego urzędu na utratę dobrego imienia w oczach ministerstwa.
Szachowicz z wypowiedzeniem poszedł do sądu. Najpierw chciał przywrócenia do pracy, ale stwierdził, że na siłę w kuratorium nie chce pracować i walczył o odszkodowanie. Żeby przekonać sąd do swoich racji, poprosił MEN o opinię na swój temat - oceniono go wysoko.
Gregorczuk: - Tę opinię napisała pani, która krótko pracuje w ministerstwie, kto inny zgłaszał mi zastrzeżenia na temat pana Szachowicza. Chciałam, by ten urzędnik zeznawał w sądzie, ale wcześniej zawarliśmy z panem Szachowiczem ugodę i nie było takiej potrzeby.
Na mocy ugody kuratorium wypłaciło Szachowiczowi ponad 5 tys. zł odszkodowania. Szachowicz będąc na wypowiedzeniu pracował do końca maja, w ostatnim dniu pracy wysłał do dyrektorów w całym regionie pożegnalnego maila. Zamieścił w nim link do swojego bloga. A tam opisał perypetie ze zwalnianiem go z kuratorium. - Nie chciałem, by ludzie, z którymi pracowałem tyle lat pomyśleli, że zostałem wyrzucony, bo coś "nawywijałem" - mówi.
Jolanta Gregorczuk: - Nie wiedziałam nic o tym blogu. Ludzie mogą sobie na nim pisać, co chcą, ale jeśli będą mnie pomawiać, skieruję sprawę do sądu - zapowiada.
Komentarze (0)
Dodaj swój komentarz