Data dodania: 2006-05-09 00:00
NFZ kontroluje aptekarzy
Ciężkie czasy dla tanich aptek w Olsztynie. Fundusz Zdrowia zaczął kontrolę, by sprawdzić, czy promocje leków są zgodne z prawem. A Ministerstwo Zdrowia w ogóle ich zakazać.
Kilka lat temu jedna z sieci aptek zaczęła sprzedawać leki za jeden grosz. Teraz specyfiki w tej cenie można kupić wszędzie. Na tym apteczne promocje się nie skończyły. Ostatnio olsztyńska apteka "Pod Gryfem" - wzorem Białegostoku - zaczęła dopłacać za wykupione w niej leki. Pacjenci nie tylko nic nie płacą za lekarstwo wypisane przez lekarza, ale dostają za nie pieniądze, nawet 100 zł. Takie promocje dotyczą jednak bardzo rzadkich farmaceutyków. - Chcę tak zachęcić ludzi z innych części miasta, by kupowali właśnie u mnie - przyznaje Jerzy Małecki, kierownik "Pod Gryfem".
To właśnie polityka cenowa w aptece Małeckiego wzburzyła kilka tygodni temu farmaceutów w Olsztynie. Przeciwko takim metodom zaprotestowała Okręgowa Izba Aptekarska. Uważała, że to nieetyczne działania.
Po nagłośnieniu sprawy NFZ zapowiedział, że zbada sprawę promocji. Kontrola zaczęła się wczoraj. Fundusz odmawia informacji, jak będzie sprawdzał apteki, by farmaceuci nie mogli się do niej przygotować.
Fundusz Zdrowia zdecydował się na kontrolę, bo z powodu licznych promocji ludzie zaczęli kupować leki na zapas. - To w konsekwencji prowadzi do wzrostu nakładów na refundację leków - tłumaczy Magda Mil, rzeczniczka olsztyńskiego NFZ.
Choć apteki sprzedają lek za grosz, lub do nich "dopłacają", ministerstwo refunduje im lek według stałej ceny; aptekarz zarabia na obrocie - red.
Aptekarze twierdzą, że problem rozwiąże ostatecznie dopiero zakaz promocji leków refundowanych, który właśnie zapowiedziało Ministerstwo Zdrowia. Jan Rogowski, prezes olsztyńskiej Izby Aptekarskiej, cieszy się z tych planów. - Apteka znowu stanie się apteką - mówi. - Najważniejszy będzie pacjent, a nie handel i walka o zyski.
- Jeżeli zakaz wejdzie w życie, nasza spółka będzie go stosowała - mówi wymijająco Tomas Mokrikas, prezes zarządu Euro Apteki (sprzedaje leki za grosz).
Jerzy Małecki także przyznaje, że nowa ustawa uspokoiłaby sytuację na rynku aptekarskim. - Od dawna czekamy, by ceny leków refundowanych były wszędzie jednakowe - mówi.
Do zapowiedzi ministerstwa podchodzi jednak z rezerwą. Przypomina, że już za poprzedniego ministra zdrowia Marka Balickiego mówiło się o konieczności zmian i na razie żadne decyzje nie zapadły.
Z planów ministerstwa nie są zadowoleni klienci aptek. - Pacjenci rzeczywiście zbierają leki na zapas, ale likwidowanie promocji i podwyższanie cen leków to zła metoda - mówi Janina Jasionowicz, emerytka z Olsztyna. Sama każdego miesiąca wydaje w aptece ponad 200 złotych. - Dzięki Bogu, mnie stać na kupowanie leków, ale znam ludzi, którzy odchodzą od okienka, bo im nie wystarczyło pieniędzy - dodaje.
Maciej z Olsztyna, choć ma 30 lat, choruje na serce. Na leki wydaje co miesiąc ponad 150 zł. Przyznaje, że rozumie motywacje Funduszu, ale póki będzie mógł, zamierza korzystać z promocji. - To oczywiste, że staram się kupować tam, gdzie jest najtaniej - mówi.
Magda Mil z olsztyńskiego NFZ: - Pacjent rzeczywiście może mieć wrażenie, że po likwidacji promocji będzie tracił. Jeśli jednak Fundusz będzie wydawał zbyt dużo pieniędzy na refundację leków kupowanych w aptekach, będzie miał mniej pieniędzy na leczenie pacjentów.
Komentarze (0)
Dodaj swój komentarz