Tadeusz Iwiński w liście otwartym do Włodzimierza Czarzastego, przewodniczącego Sojuszu Lewicy Demokratycznej, zauważa, że jako jedyny kandydat lewicy zdobywał wymaganą liczbę głosów zapewniającą uzyskanie mandatu posła we wszystkich demokratycznych wyborach, które do tej pory się odbyły od 1991 r.
- (…) pragnę zauważyć, iż jestem jedynym przedstawicielem lewicy (a w ogóle jedną z dwóch osób w Polsce), który dotychczas we wszystkich OŚMIU demokratycznych wyborach do Sejmu-poczynając od roku 1991- uzyskiwał liczbę głosów niezbędną do zdobycia mandatu posła. Zawsze na Warmii i Mazurach. W ostatnich wyborach w 2015r. nie mogłem jednak tego mandatu objąć ponieważ Zjednoczona Lewica nie przekroczyła wymaganego progu 8%. Sam przy tym otrzymałem tyle głosów na liście ZL w Olsztynie ile pozostałe na niej osoby razem wzięte, z których część teraz też ma kandydować na czołowych miejscach – pisze w liście Iwiński.
Polityk zaznacza, że według niego taka decyzja jest zaskakująca, bo miał poparcie ze strony lokalnych struktur SLD, m.in. w Olsztynie, Szczytnie czy Elblągu. Iwiński uważa, że w zbliżających się wyborach każdy głos ma znaczenie.
- Szczerze mówiąc nie pojmuję dość arbitralnie podjętej decyzji uniemożliwiającej mi udział w wyborach i uważam ją za błędną To głosujący ostatecznie decydują , a ich wyrok będzie ostateczny. Skoro panuje niemal powszechna zgoda, że zbliżające się wybory są najważniejsze dla Polski od 30 lat ,to musi bezwzględnie obowiązywać zasada: ”wszystkie ręce na pokład”. W naszych rozmowach usłyszałem głównie kierowany do mnie argument ”Czas na zmiany” - tłumaczy Tadeusz Iwiński.
Poniżej przedstawiamy pełną treść listu.
List otwarty do Włodzimierza Czarzastego
DLACZEGO NIE KANDYDUJĘ W NAJBLIŻSZYCH WYBORACH PARLAMENTARNYCH?
Szanowny Kolego Przewodniczący,
W ostatnich dniach otrzymuję wiele pytań-bezpośrednich, telefonicznych oraz mailowych sprowadzających się do tego czy kandyduję w wyborach do Sejmu i Senatu 13 października br.? Odpowiadam otwarcie i ze smutkiem, że chyba nie, ponieważ-ku memu zaskoczeniu i mimo poparcia ze strony struktur SLD na Warmii i Mazurach (m.in. w Olsztynie, Kętrzynie, Szczytnie, Elblągu i Ostródzie)-moje nazwisko nie znalazło się dotąd na listach kandydatów.
Zachowując skromność (choć pamiętam o celnej frazie austriackiej pisarki Marie von Ebner Eschenbach, że „uświadomiona skromność przestaje być skromnością”)
pragnę zauważyć, iż jestem jedynym przedstawicielem lewicy (a w ogóle jedną z dwóch osób w Polsce), który dotychczas we wszystkich OŚMIU demokratycznych wyborach do Sejmu-poczynając od roku 1991- uzyskiwał liczbę głosów niezbędną do zdobycia mandatu posła. Zawsze na Warmii i Mazurach. W ostatnich wyborach w 2015r. nie mogłem jednak tego mandatu objąć ponieważ Zjednoczona Lewica nie przekroczyła wymaganego progu 8%. Sam przy tym otrzymałem tyle głosów na liście ZL w Olsztynie ile pozostałe na niej osoby razem wzięte, z których część teraz też ma kandydować na czołowych miejscach.To nie czas, by pisać o własnych dokonaniach, bowiem zawsze można było zrobić więcej. Wspomnę jedynie o pracy w Komisji Konstytucyjnej Zgromadzenia Narodowego, wieloletnim zaangażowaniu w działalność Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy w Strasburgu, czy o udziale w głównych negocjacjach ws. akcesji Polski do Unii Europejskiej. Od dawna wyrażałem gotowość kandydowania także w tych wyborach-albo w okręgu 35 (Olsztyn) albo 34 (Elbląg) i to z dowolnego miejsca na liście Lewicy. To niezbyt duże okręgi (odpowiednio 10 i 8 mandatów),w których bardzo trudno o sukces. Zawsze przy tym, tak w SdRP, jak i w SLD, zachowywałem się bardzo lojalnie wobec własnej formacji.
Szanowny Włodzimierzu,
Szczerze mówiąc nie pojmuję dość arbitralnie podjętej decyzji uniemożliwiającej mi udział w wyborach i uważam ją za błędną To głosujący ostatecznie decydują , a ich wyrok będzie ostateczny. Skoro panuje niemal powszechna zgoda, że zbliżające się wybory są najważniejsze dla Polski od 30 lat ,to musi bezwzględnie obowiązywać zasada: ”wszystkie ręce na pokład”. W naszych rozmowach usłyszałem głównie kierowany do mnie argument ”Czas na zmiany”. Tak-te zmiany już zachodzą: powstał nowy, trójczłonowy blok Lewicy trójpokoleniowej, a dopiero co przyjęto na Konwencji ciekawy i śmiały program.
Ale finalnie, przy urnie, liczy się siła przyciągania głosów przez poszczególnych kandydatów. I wszyscy, którzy nią dysponują powinni być wykorzystani- bez kombinowania kto komu na liście może „zaszkodzić”. Dlatego postawiłem się do dyspozycji jako przedstawiciel pierwszego pokolenia.
Z życzeniami wspólnego sukcesu
Prof. dr hab. Tadeusz Iwiński
Warszawa 25 VIII 2019
Komentarze (16)
Dodaj swój komentarz