Data dodania: 2006-08-13 00:00
NIEPAMIĘĆ
Od 1989 roku nikt w Olsztynie nie pomyślał, że warto opatrzyć choć niewielką tabliczką informacyjną dawny budynek ubeckiego aresztu i miejsce kaźni. Teraz miasto chętnie by go rozebrało.
Drewniany budynek z lat 30. XX wieku z judaszami w drzwiach obitych blachą stoi na tyłach dwóch kamienic przy ul. Warszawskiej 101 i 103. Od 1945 do 1950 roku działał w nim areszt Powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa. - Byli tu osadzani wrogowie władzy ludowej, Warmiacy... Przetrzymywano ich bez jedzenia i picia, ubecy bili, strzelali - opowiada Roman Gołębiewski z ul. Warszawskiej, który w latach 70. zbierał informacje od świadków.
- Jak straszne panowały tam warunki świadczy choćby to, że na powierzchni 110 metrów przetrzymywano ponad 150 osób jednocześnie - mówi Joanna Derewońko-Milewicz z Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków.
Mieszkańcy ul. Warszawskiej wiedzą od rodziców, jak wyglądał budynek, gdy opuścili go oprawcy. Na ścianach plamy krwi tak wgryzły się w tynk, że nie znikały nawet po kilkukrotnym pobieleniu. By je usunąć, trzeba było zerwać całe poszycie ścian,
W 2000 roku budynek - po interwencji mieszkańców - został wpisany do rejestru zabytków województwa warmińsko-mazurskiego. Czy coś mu teraz grozi? Choć nikt tego nie mówi wprost, zapowiada się, że tak.
Na razie ziemię dookoła budynku dzierżawią od miasta mieszkańcy kamienic przy ul. Warszawskiej. Mają tam ogródki, a w budynku - składzik. Pod koniec lipca dostali wypowiedzenie dzierżawy, muszą zwolnić ziemię w miesiąc.
Wiceprezydent Olsztyna Piotr Grzymowicz, mówi, że Iławskie Przedsiębiorstwo Budowlane (nieopodal stawia nowe osiedle) złożyło miastu propozycję zagospodarowania tych terenów. - To bardzo dobre rozwiązanie. W związku z poszerzeniem al. Warszawskiej chcemy wyburzyć kilka budynków. Na zwolnionym terenie inwestor będzie mógł wybudować domy z mieszkaniami - tłumaczy Grzymowicz.
Przyznaje, że wykreślenie zabytkowego budynku z rejestru zabytków i jego rozbiórka byłyby korzystne. Tyle, że niełatwe. - Przygotowaliśmy odpowiednie pytanie o możliwości wykreślenia z rejestru do ministra kultury, ale takie procedury są żmudne - mówi wiceprezydent.
Zapewnia, że póki nie będzie zgody ministerstwa, inwestor nie może zniszczyć budynku. A co z jego historią? - Na pewno musimy dbać o zabytek, ale trzeba bardzo poważnie zastanowić się, jak to zrobić. Czy zamiast budynku starczy tablica? Czy trzeba go zachować? Przenieść? Żadne pochopne decyzje nie będą podejmowane, a wszystko musi odbyć się zgodnie z prawem - zarzeka się wiceprezydent.
Mieszkańcy z ul. Warszawskiej nie chcą by ziemię kupił inwestor, bo mają tam ogródki. Nie kryją tego powodu. Ale też deklarują, że zadbają o lepsze upamiętnienie miejsca ubeckich zbrodni i prześladowań. Tyle że nie mogą porozumieć się z miastem.
- Obiekty tego typu mogą być normalnie użytkowane przez ludzi, ale warto o nie dbać i upamiętnić tablicą przypominającą o wydarzeniu. Treść napisu musi być uzgodniona z nami. Może to być inicjatywa władz gminy albo samych mieszkańców - mówi Andrzej Przewoźnik, przewodniczący Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa.
- Na pewno zaproponujemy wkrótce miastu konkretne rozwiązanie - mówi Marta Kossut z ul. Warszawskiej.
Joanna Derewońko-Milewicz z Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków: - Ten budynek nie ma dużych walorów artystycznych, ale ma znaczenie naukowe, jako ciekawy przykład drewnianej-gospodarczej zabudowy z lat 30. XX wieku. Został wpisany do rejestru zabytków ze względu na historyczną wagę tego miejsca. To miejsce cierpienia ludzi. Zniszczenie go i zastąpienie tablicą czy obeliskiem byłoby brakiem szacunku dla tych, którzy stracili tu zdrowie, a nierzadko i życie. Nie po to obiekt ten został objęty ochroną prawną, by zastąpiła go tablica.
Komentarze (0)
Dodaj swój komentarz