W poniedziałek w południe pod siedzibą SM Jaroty na Nagórkach odbyła się konferencja prasowa w obronie pani Pauliny i pana Kamila – niepełnosprawnego małżeństwa, które może zostać eksmitowane przez władze spółdzielni.
– Do mieszkania na ul. Leyka wprowadzili się ponad pół roku temu, gdy chorująca na raka ciocia pana Kamila nie radziła sobie już z chorobą. Wprowadzili się, żeby pomóc jej w codziennym funkcjonowaniu. Karmili ją, przewijali, kupili łóżko szpitalne. Wszystko, by ostatnie chwile mogła dożyć z godnością – powiedział Łukasz Michnik, który zorganizował konferencję.
Dodał, że gdy pani Paulina i pan Kamil wprowadzili się do mieszkania cioci, zameldowali się, zgłosili to spółdzielni, która odpowiednio podwyższyła opłaty.
– W rozmowach między stronami dochodziło do ustaleń, w których SM Jaroty deklarowała, że para będzie mogła pozostać w mieszkaniu po śmierci cioci. Niestety, gdy tak się stało, okazało się, że prezes spółdzielni ma inne plany dotyczące mieszkania. Wystosował pismo do pary, w którym zawarł, że para ma miesiąc na opuszczenie lokalu. Pozostał niewzruszony na to, że para nie ma się gdzie udać. Nie przejął się też tym, że leczenie cioci, przystosowanie mieszkania do jej chory, w tym zakup sprzętu medycznego kosztowały krocie – wyjaśnił Michnik.
Działacz Lewicy powiedział, że prezes wysyłał do małżeństwa kolejne ponaglenia, aby jak najszybciej odzyskać lokal. Zwrócił uwagę, że wg regulaminu spółdzielni, osoby bliskie, które mieszkają z najemcą lokalu, wchodzą w stosunek najmu.
– Każdy powinien przestrzegać prawa. Szczególnie, gdy prawo się samemu stanowi. Zapis regulaminu spółdzielni stanowi jasno, że osoby bliskie, mieszkające z najemcą do chwili śmierci, wchodzą w stosunek najmu lokalu. Upominaliśmy się o ten zapis. Pisaliśmy o tej podstawie prawnej. Z jakim rezultatem? Wymijające odpowiedzi, żadnych konkretów. Co zatem państwo dostawali w odpowiedziach? Domniemywania, że ich motywem wprowadzenia się nie była chęć pomocy chorej cioci, tylko kalkulacja na jej szybką śmierć i przejęcie nieruchomości. Były spekulacje co do motywu zawarcia związku małżeńskiego. To jest skandaliczne – dodał Michnik.
Małżeństwo wierzy jednak w przejaw dobrej woli prezesa. Za pomocą obywatelskiej petycji, którą podpisało ponad 500 mieszkańców SM Jaroty, chcą starać się o zmianę umowy ze spółdzielnią.
Michnik chciał zostawić petycję w sekretariacie, jednak nie został wpuszczony do środka. Musiał zatem wrzucić ją do skrzynki podawczej.
Głos zabrała również pani Paulina, która zwróciła się do prezesa SM Jaroty, Romana Przedwojskiego.
– Jest mi bardzo przykro, jak pan nas traktuje. Wiedział pan od samego początku, w jakiej sytuacji znajdowała się ciocia, że była osobą niepełnosprawną, wymagała opieki 24-godzinnej. Nie podoba mi się też to, jak pan wysyła do nas pisma, pomawiając nas w nich. Nie mogliśmy się też z panem spotkać. Chciałabym, aby pan się zgodził, żebyśmy zamieszkali w tym mieszkaniu. Jest nam trudno. Jesteśmy osobami uczciwymi. Płacimy nawet z miesięcznym wyprzedzeniem – powiedziała pani Paulina.
Kobieta apel skierowała także do internautów, ponieważ para jest pomawiana w Internecie za to, że mają nie płacić na czas.
– Jesteśmy mocno hejtowani. Chciałabym, żeby ludzie zaprzestali. My opłacamy wszystko w terminie. Chcemy tylko normalnie żyć – dodała pani Paulina.
Łukasz Michnik powiedział, że teraz inicjatywa jest po stronie spółdzielni, a niepełnosprawne małżeństwo poczeka na ruch prezesa. Władze spółdzielni mają 30 dni na rozpatrzenie petycji.
Komentarze (41)
Dodaj swój komentarz