Data dodania: 2004-12-17 00:00
Obfite żniwo gołoledzi
Kolizje i stłuczki, upadki i złamania - w całym regionie gołoledź dała się mocno we znaki. Pełne ręce roboty mieli chirurdzy i ortopedzi, składający skręcone i połamane nogi i ręce. Również dla strażaków i policjantów był to pracowity dzień, co i rusz gdzieś w regionie dochodziło do wypadku.
Mamy mnóstwo pacjentów! - informuje Bogdan Walicki, ortopeda z Poradni Specjalistycznej przy ul. Dworcowej w Olsztynie, gdzie wczoraj ze złamaniami oraz skręceniami rąk i nóg trafiło ponad 20 osób. - Przeważały kontuzje związane ze stawami skokowymi i nadgarstkami - mówi Walicki. - Chociaż zdarzały się także skomplikowane i złożone złamania, po których musieliśmy wysyłać pacjentów do szpitali.
Między godz. 7 a 11 olsztyńskie ulice i chodniki zamieniły się w lodowiska. Padający deszcz plus niska temperatura i na powierzchni ulic oraz chodników wytworzyła się cienka warstwa lodu. Gołoledź zaskoczyła wszystkich - i pieszych, i kierowców.
- Rano doszło do pięciu niegroźnych stłuczek - informuje Izabela Niedźwiedzka z biura prasowego Komendy Miejskiej Policji. - Mieliśmy także dwa potrącenia pieszych przy ul. Dworcowej i Kościuszki. W tym pierwszym przypadku Volkswagen Polo potrącił na pasach kobietę, która w stanie ciężkim została odwieziona do szpitala.
Narzekania na śliskie chodniki słychać było praktycznie na każdym miejskim chodniku. - Co za cholera! - denerwuje się pan Krzysztof, emeryt którego spotkaliśmy przy Leclercu. - Trzeba bardzo uważać. Syn po wyjściu do pracy dzwonił do mnie i ostrzegał, że jest ślisko, ale nie wiedziałem, że aż tak!
- Do gipsowania nikogo nie wieźliśmy - mówi Elżbieta Kwiecień, dyżurna pogotowia ratunkowego w Olsztynie. i przyznała, że sama w drodze do pracy przeżyła przygodę na chodniku. - Było ślisko i wylądowałam na czterech literach. Ale bez żadnych konsekwencji.
Śliskie drogi sprawiały mnóstwo kłopotów kierowcom. W wielu miejscach dochodziło do wypadków i kolizji. Niektóre z nich wyglądały bardzo groźnie.
Krótko przed godz. 6 rano pracownicy jednej z ostródzkich stacji benzynowych powiadomili oficera straży pożarnej w Ostródzie, że samochód dostawczy staranował im dystrybutor paliwa. Sytuacja wyglądała bardzo groźnie, ponieważ z uszkodzonego dystrybutora wyciekało paliwo i istniała realna groźba wybuchu. - Aż strach pomyśleć, co by się stało, gdyby paliwo się zapaliło - mówi dowódca jednostki ratowniczo-gaśniczej Krzysztof Krześniak.
Na szczęście strażacy szybko sobie poradzili i z uszkodzeniem, i z rozlanym paliwem. Zadanie mieli ułatwione, bo o tej porze ruch na stacji był niewielki.
Około godz. 9.30 w Tuszewie, na drodze krajowej nr 541 z Lidzbarka Welskiego do Lubawy, prowadzony przez 38-letnią Jolantę J. Opel Zafira wpadł w poślizg i uderzył w jadącą z naprzeciwka piaskarkę Kamaz. Strażacy mieli sporo kłopotów z wyciągnięciem jej i pasażera, Krzysztofa K., z kompletnie rozbitego samochodu. Oboje trafili do szpitala w Iławie. Kobieta miała połamane kończyny i uraz miednicy, a mężczyzna z poważnym urazem głowy trafił prosto z karetki na salę operacyjną.
Z pierwszych ustaleń wynika, że kierująca Oplem kobieta jechała za szybko i dlatego doszło do wypadku. Padający deszcz zamienił drogę w tym miejscu w lodowisko, a licznik w samochodzie wskazywał 70 km/h. Mimo że był to teren zabudowany, gdzie obowiązuje ograniczenie do 50 km/h.
Do groźnego wypadku doszło też pod Działdowem. Volkswagen Transporter wpadł w poślizg i otarł się o ciężarowego Kamaza. Zaraz po tym uderzył w drzewo. Sześć osób zostało rannych, na szczęście ich życiu nie zagraża niebezpieczeństwo.
Policjanci odnotowali też ponad 60 stłuczek, w których nie było żadnych ofiar.
Jacek Niedźwiecki
Komentarze (0)
Dodaj swój komentarz