Dziś jest: 27.11.2024
Imieniny: Maksyma, Waleriana
Data dodania: 2005-08-01 00:00
Ostatnia aktualizacja 2014-07-15 13:25

magda_515167

Oblężenie Krutyni przez turystów

Ponad tysiąc kajaków i kilkadziesiąt łodzi pływa w słoneczny dzień po Krutyni. Jedne wzdłuż, inne w poprzek niej. Do zderzeń dochodzi kilkadziesiąt razy na godzinę. Trudno temu zaradzić i jednocześnie nie skrzywdzić ludzi, którzy żyją z rzeki.

reklama
Każdy to powie, pracownicy Mazurskiego Parku Krajobrazowego, urzędnicy gminy Piecki, właściciele wypożyczalni kajaków i przewoźnicy łodzi - na 14-kilometrowym odcinku rzeki, od Jeziora Krutyńskiego do Ukty - ruch jest jak na Marszałkowskiej. Ludzie tu ciągną nie tylko dlatego, że Krutynia jest przepiękna. W porównaniu z innymi rzekami ma dobrą infrastrukturę: bazę noclegową, wypożyczalnie kajaków, budki z piwem i jedzeniem. Gdy napisaliśmy pierwszy raz o bałaganie na Krutyni, Urząd Żeglugi Śródlądowej w Giżycku zapowiedział, że będzie kontrolował przewoźników łodzi i zacznie wymagać, by mieli patenty oraz przestrzegali przepisów o bezpieczeństwie. Ale to nie rozwiązuje problemu, bo łodzi jest kilkadziesiąt, a kajaków tysiące. - Chcieliśmy wprowadzić opłaty, po złotówce od osoby, za przepływanie przez teren parku, ale nie udało się. Podobnie jak pomysł limitowania liczby turystów przez sprzedaż wejściówek, czy też licencje dla wypożyczalni kajaków - mówi Grzegorz Wagner, dyrektor Mazurskiego Parku Krajobrazowego, przez który płynie Krutynia. Dlaczego to nie wyszło? Prawo nie pozwala na tak restrykcyjne przepisy w parku krajobrazowym. Są one możliwe w rezerwatach - a przez nie płyną tylko fragmenty rzeki. Poza tym Wagner obawia się, że ograniczenia uderzyłyby w lokalnych przedsiębiorców. A firmy spoza regionu nadal robiłyby tu spływy, bo tego nie można zakazać. - Nie da się z całych Mazur zrobić rezerwatu! Najważniejsze, by ludzie zakodowali sobie, że nie mogą niszczyć tego, co ich utrzymuje. To już się powoli udaje. Sami sprzątamy brzegi, na kajakach są nalepki, by nie niszczyć roślin - uspokaja Roman Prusiński ze Stowarzyszenia Szlak Krutyni (są w nim ludzie, którzy żyją z rzeki). - Dobrze byłoby ograniczyć liczbę spływów organizowanych przez firmy spoza naszego regionu. To zmniejszyłoby tłok i chroniło miejscowy rynek pracy. Ale nawet jeśli znaleźlibyśmy przepisy w polskim prawie, to Unia tego zabrania. Prusiński szacuje, że tylko co trzeci kajak na rzece pochodzi z lokalnych wypożyczalni, resztę przywożą z Opola, Białegostoku czy Gdańska. - Problem obciążenia Krutyni jest poważny i myślimy, jak go rozwiązać - dodaje Eugeniusz Szydlik, zajmujący się turystyką w Urzędzie Gminy w Pieckach. By odciążyć Krutynię samorządy z powiatu mrągowskiego przygotowują już do spływów rzekę Dajnę. - Im więcej takich szlaków w okolicy, tym lepiej dla nas. Ile można po Krutyni pływać? Chętnie byśmy wozili też nad inne rzeki - zapewnia Roman Prusiński ze Stowarzyszenia Szlak Krutyni. Szlak kajakowy rzeki Krutyni jest uznawany za najpiękniejszy w Polsce i najpopularniejszy w Europie. Prowadzi przez kilkanaście jezior połączonych krótkimi rzekami (strugami). Długość całego szlaku, licząc od wsi Zyndaki do jeziora Bełdany, wynosi ok. 102 km. W granicach Mazurskiego Parku Krajobrazowego, od wsi Spychowo, znajduje się połowa tej trasy. Najbardziej popularną częścią szlaku jest czternastokilometrowy odcinek między Jeziorem Krutyńskim a Uktą. Początkowo prowadzi przez rezerwat Krutynia (ok. 2,5 km), potem przez teren parku. Za Uktą rozciąga się następny rezerwat Krutynia Dolna. Tu rzeka rozlewa się na szerokość 25 metrów i jest głęboka nawet na 7. Dbają o swoją Drwęcę Uparci kajakarze z Nowego Miasta Lubawskiego mieli dość narzekań turystów na nieprzygotowaną do spływów Drwęcę. Uderzyli do urzędników, a ci zareagowali natychmiast Drwęca to jeden z najbardziej atrakcyjnych w Polsce rzecznych szlaków - dziki, długi prawie na 200 kilometrów, malowniczy. Mimo to są na nim zaledwie dwa, trzy spływy dziennie. - Ta rzeka nie przyciąga turystów, tak jak Krutynia czy Brda. Brakuje tu infrastruktury, szlak nie jest oznakowany, nie ma miejsc biwakowych - mówi Adam Kopiczyński z Towarzystwa Miłośników Ziemi Nowomiejskiej. Towarzystwo ma kontakt z turystami, bo ciągle robi rajdy, wycieczki czy spływy kajakowe.- Mieliśmy już dość wysłuchiwania ich narzekań - mówi Kopiczyński. - Uznaliśmy, że trzeba nakłonić władze Nowego Miasta Lubawskiego by zrobiły choć jedno pole biwakowe. Kajakarze z Towarzystwa wpadli na pomysł, by wykorzystać starą i zaniedbaną przystań nad Drwęcą, położoną w połowie szlaku kajakowego między Ostródą a Brodnicą. Kilka dni temu podsunęli swój pomysł Józefowi Blankowi, wiceburmistrzowi Nowego Miasta Lubawskiego. Ten zareagował natychmiast: - Już widziałem się z naszym leśniczym, który obiecał drewno na meble. Najpóźniej za tydzień na przystani staną pierwsze ławy i stoły, urządzimy też miejsce na ognisko - zapewnia ożywiony Blank. - Będą z tego mogli korzystać też mieszkańcy miasta. To na razie będzie namiastka tego, co będzie tu kiedyś. Jak znajdziemy pieniądze, zrobimy przystań z pełnym zapleczem, z wypożyczalnią, punktami gastronomicznymi... W pracach pomogą też kajakarze z Towarzystwa. - Uporządkujemy cały teren. Później będziemy o niego dbać - obiecuje Kopiczyński. - Mam nadzieję, że w następnych latach uda nam się zorganizować na Drwęcy jeszcze kilka innych miejsc. Od 45 lat, w każde wakacje, na Drwęcy odbywa się najsłynniejszy i największy w Polsce czternastodniowy, międzynarodowy spływ kajakowy Drwęca - Wisła. Tegoroczny, na trasie Ciche - Chełmno (240 km) zaczyna się 6 sierpnia. Zgłoszenia - Klub Turystów Wodnych tel. (56) 6773326

Komentarze (0)

Dodaj swój komentarz


www.autoczescionline24.pl