Przypomnijmy, inwestycja zakłada budowę dwutorowej linii tramwajowej rozpoczynającej się przy istniejącej pętli autobusowej przy ul. Wilczyńskiego, na os. Pieczewo, gdzie zlokalizowany będzie czterotorowy przystanek końcowy wraz z wiatą na rowery i punktem socjalno-informacyjnym. Na pierwszym odcinku linia przebiegać będzie środkiem ul. Wilczyńskiego i Krasickiego do skrzyżowania z ul. Sobocińskiego. Dalej, poza obszarem jezdni, po zachodniej stronie ul. Krasickiego do skrzyżowania z ul. Murzynowskiego, gdzie rozpoczynać się będzie estakada o długości ok. 270 m, po której ma przebiegać - nad skrzyżowaniem ul. Krasickiego z ul. Synów Pułku. Na końcowym odcinku ul. Synów Pułku oraz na ul. Wyszyńskiego, torowisko przebiegać ma poza obszarem jezdni, po zachodniej stronie ulicy, aż do skrzyżowania z al. Piłsudskiego. W al. Piłsudskiego linia tramwajowa zlokalizowana będzie między jezdniami tworząc tram-bus-pas i połączy się z istniejącym torowiskiem na skrzyżowaniu z ul. Kościuszki.
Na realizację zadania miasto zarezerwowało około 246 mln złotych. To za mało nawet w stosunku do najkorzystniejszej cenowo oferty złożonej w tym przetargu przez konsorcjum Mosty Łódź i Balzolę. Wykonawca wycenił prace na 393,6 mln złotych. Jeszcze więcej za wykonanie zadania chce konsorcjum firm Intercor i Torpol. Oferent jest w stanie podjąć się zadania za kwotę 507,6 mln. Do przetargu stanął również Strabag wyceniając ofertę na 540,3 mln złotych.
Tak wysokie oferty zaskoczyły prezydenta Olsztyna, który nie ukrywa, że od dawna jest spory problem z rozstrzyganiem przetargów. Ceny na rynku poszybowały w górę.
- Mówiąc serio, spodziewałem się, że rozstrzygnięcie tego przetargu nie będzie łatwe, a ceny pójdą w górę, bo to jest tendencja ogólnokrajowa, ale skala trochę mnie zaskoczyła. 150 milionów złotych różnicy, i to w stosunku do najniższej ceny, to zdecydowanie za dużo. Cała ta sytuacja pokazuje, jak w ostatnim czasie bardzo zmienił się rynek. Jeszcze kilkanaście miesięcy temu oferty w postępowaniach przetargowych były niższe, bądź równe kwotom zakładanym przez miasto, a dzisiaj właściwie każdy przetarg nie przynosi satysfakcjonującego nas rozstrzygnięcia. Widać wyraźnie, że role się odwróciły i warunków nie dyktują już inwestorzy, lecz wykonawcy, przy czym i oni są pod ścianą z uwagi na brak pracowników. W efekcie na rynku jest dużo pieniędzy do podjęcia i mało chętnych, żeby to uczynić, a wykonawcy, jeżeli już decydują się na „wejście do gry”, to stawiają warunki, które zapewnią im pracę bez ryzyka i na warunkach finansowych gwarantujących pozyskanie wysokopłatnych pracowników. To sytuacja trochę pokerowa, dlatego teraz mówimy: „Sprawdzam” - informuje prezydent Olsztyna, Piotr Grzymowicz.
Jeśli uda się rozstrzygnąć przetarg budowa miałaby się rozpocząć we wrześniu 2019 roku. Nowe torowisko ma powstać do końca września 2020 roku.
Komentarze (3)
Dodaj swój komentarz