Drewno to jeden z podstawowych surowców wykorzystywanych przez ludzkość. Lasy, poza korzystnymi dla przemysłu właściwościami, pomagają także środowisku - co szczególnie ważne jest w czasach ocieplającego się globu. Nie wszyscy jednak mają na uwadze zachowanie równowagi między przemysłem a naturą - co widać po planowanych przez Państwowe Gospodarstwo Leśne Lasy Państwowe wycinkach.
Fundacja Lasy i Obywatele zajmuje się aktywizmem na rzecz ochrony lasów. Działacze chcą, by Polki i Polacy realnie współdecydowali o lasach - które w dobie zmian klimatycznych należy chronić. Na początku 2024 roku łącząc dane z Banku Danych o Lasach, Biuletynach Informacji Publicznych i przetargów udało się stworzyć mapę, na której zaznaczono obszary zagrożone wycinką.
- Od ponad dwóch miesięcy wnioskujemy do Dyrekcji Generalnej Lasów Państwowych, by wydała nam całość danych o pracach planowanych na 2024 rok, które od jesieni posiada - czytamy we wpisie fundacji Lasy i Obywatele na Facebooku. - Wydanie tych danych to prawny obowiązek, jest to bowiem informacja o środowisku. DGLP odmawia nam dostępu danych.
Na czerwono zaznaczone zostały tereny, na których w 2024 planowane są prace (źródło: lasyiobywatele.pl)
W momencie publikacji wpisu (2 stycznia) funkcję dyrektora Lasów Państwowych pełnił Józef Kubica. Stanowisko otrzymał w 2021 roku. Przez lata "rządzenia" w LP pozostawał aktywnym politycznie działaczem partii Solidarna/Suwerenna Polska Zbigniewa Ziobry. Zasłynął wypowiedzią z września 2023, gdy nazwał działających na rzecz ochrony środowiska "eko-idiotami". W trakcie wyborów parlamentarnych agitował na rzecz Prawa i Sprawiedliwości, z którego list startował w okręgu katowickim.
Kubica nie był pierwszym "politycznym" dyrektorem Lasów Państwowych. Historia rozpoczyna się w 2015, kiedy na stanowisko zostaje powołany Konrad Tomaszewski, prywatnie spokrewniony z Jarosławem Kaczyńskim. Kierował już LP za rządów AWS na przełomie lat 90. i 00. Już wtedy pojawiały się krytyczne głosy leśników, a sam Tomaszewski określany był jako "nieudolny biurokrata". W trakcie trzech lat sprawowania funkcji dyrektora LP za rządów PiS zasłynął niecodziennymi wypowiedziami oraz agitowaniem za wycinką w Puszczy Białowieskiej.
Jego następcą w 2018 został Andrzej Konieczny, do tego czasu wiceminister środowiska, od 2012 roku działacz Prawa i Sprawiedliwości. Kontynuował on politykę wycinek Tomaszewskiego. Został odwołany ze stanowiska gdy w 2021 roku okazało się, że wykupił od Lasów Państwowych wart 190 tys. zł dom na Podlasiu za ok. 9,5 tys. zł.
W ciągu ostatnich lat coraz częściej pojawiały się zarzuty ekologów, aktywistów ochrony środowiska i polityków w stronę PiS, że kontrolowane przez partię Ziobry Lasy Państwowe prowadzą wycinkę drzew na niespotykaną dotąd skalę. Drewno miało być następnie sprzedawane za granicę, a pozyskane z tego pieniądze płynęły na polityczne potrzeby władzy.
Tereny zagrożone wycięciem na terenie Olsztyna i powiatu olsztyńskiego (źródło: lasyiobywatele.pl)
Przed wyborami w 2023 roku ówczesne partie opozycyjne zapowiadały zmiany w prowadzeniu lasach państwowych. Po dojściu do władzy w połowie grudnia koalicja zaczęła wprowadzać powolne reformy. Pierwszą z nich było odwołanie Józefa Kubicy i powołanie na stanowisko dyrektora generalnego Lasów Państwowych Witolda Kossa. Minister klimatu i środowiska Paulina Hennig-Kloska zapowiedziała także 6-miesieczne zatrzymanie wycinki w 10 miejscach w Polsce. Na terenie Warmii i Mazur są to Puszcza Romincka (pow. gołdapski) oraz Puszcza Borecka (na terenie pow. gołdapskiego i pow. oleckiego).
Aktywiści z fundacji Lasy i Obywatele podkreślają, że choć jest to ruch w dobrym kierunku, to nadal jest to działanie w rzeczywistości symboliczne.
- Dziesięć miejsc z symbolicznymi wyłączeniami na 6 miesięcy może być jaskółką zmian, ale ta jaskółka nie zatrzymuje pił w wielu miejscach, które na to zasługują - czytamy w poście na Facebooku. - Czekamy na systemową reformę polityki leśnej. Miejsc, które na trwałe wyłączenie czekają jest w Polsce znacznie, znacznie więcej.
Jakie znaczenie dla środowiska ma wycinka drzew? Choć prawdą jest, że nowe nasadzenia (które w zdecydowanej większości przypadków zastępują wycięte rośliny) pochłaniają więcej dwutlenku węgla niż ich dorosłe odpowiedniki, to właśnie dojrzałe drzewa magazynują najwięcej wydychanego przez ludzi gazu. Wycinka drzew uwalnia go, przez co poziom CO2 w atmosferze ulegać może zwiększeniu. Eksperci od ekologii zauważają, że sadzenie nowych drzew przy stojących lasach, a nie w miejsce wyciętych drzew, może doprowadzić do ograniczenia pojawiania się CO2 w atmosferze, a co za tym idzie - spowolnienia procesu globalnego ocieplenia.
Komentarze (117)
Dodaj swój komentarz