Na początku roku drużyna i klub były w rozsypce. Kryzys Stomilu dokonywał się w cieniu o wiele bardziej medialnych zawirowań wokół Wisły Kraków. Stąd może sytuacja olsztynian wzbudzała emocje tylko w regionie. Była wielka obawa, że drużyna w ogóle nie przystąpi wiosną do meczów. Udało się jednak! Jest też nadzieją na nowego właściciela – jednego z prezesów ogólnopolskiej firmy z branży medialnej, który zdecydował się wyłożyć na drużynę swoje prywatne pieniądze. Największą robotę w dziele utrzymania ligowego poziomu sportowego mają niewątpliwie sami piłkarze oraz szkoleniowcy z Piotrem Zajączkowskim na czele. Decydujący był mecz wyjazdowy z Garbarnią Kraków. Olsztynianie wygrali go zdecydowanie. Tylko na marginesie tej wygranej warto nadmienić, iż Stomil skomplikował sobie nieco współzawodnictwo o pieniądze z… Pro Junior System. Gra idzie tu też o wysoką, wyrażoną setkami tysięcy złotych stawkę. Bo kto gra w I lidze młodzieżowcami może liczyć na specjalną premię. No tak, ale zapewnienie sobie utrzymania było jednak (bez żadnej ironii) ważniejsze. A lepsi od młodzieżowców byli starzy wyjadacze.
W tej sytuacji znów wraca pytanie: co dalej. Czy Olsztyn stać na I ligowy czy nawet ekstraklasowy (bo i takie głosy zaczęły się pojawiać) futbol? Warto spróbować odpowiedzi na to pytanie. Punktem pierwszym tychże potencjalnych szans, dalszego rozwoju lokalnej piłki nożnej jest … budowa stadionu. Niechby był taki jak w Gliwicach. Niewielki, ale nowoczesny, spełniający wszelkie wymogi organizatorów rozgrywek, na różnych szczeblach. Władze Olsztyna jak do tej pory jednak patrzą koso na tego rodzaju inwestycję. Argument jest słuszny: potrzeba nam wiele pieniędzy na inne rzeczy. Tyle, że w inwestycjach zawsze trzeba coś wybierać. Coś kosztem czegoś… Wydaje się więc absolutnie logiczne, by potencjalny inwestor i późniejszy właściciel stadionu, czyli Urząd Miasta, przedstawił pod ogólno miejskie konsultacje kilka wariantów inwestycyjnych, do wyboru. Niech ludzie wybiorą czy chcą mieć stadion czy też jakąś inną inwestycję. Jeśli wyborcy wybiorą stadion to trzeba wykonać następne kroki. Przede wszystkim zadbać o właściwy kształt „piramidy futbolowej”. To znaczy pierwsza, zawodowa drużyna ma być tylko konsekwencją bardzo szerokiego szkolenia młodzieży. Tu również nie obyłoby się bez pieniędzy miejskich. Bo potrzebne są kolejne, równe boiska treningowe, trzeba też pieniędzy na szkoleniowców, sprzęt. To wszystko winno być dofinansowywane z pieniędzy samorządowych. Na koniec pozostaje nam budowa pierwszego zespołu. Samymi wychowankami trudno bowiem grać na wysokim szczeblu. A każde uzupełnianie składu, kontrakty to już są duże pieniądze. Bez zainteresowania inwestorów z zewnątrz trudno więc mieć nadzieję na sukces organizacyjno – sportowy. Tylko tu znów pozostaje bez odpowiedzi kolejne pytanie: czy Olsztyn jest na tyle atrakcyjnym miastem, by liczyć na inwestorów z zewnątrz.
Przykłady z Polski pokazują, że nie jest to takie proste. Piast Gliwice walczy o mistrzostwo Polski, a jednocześnie nadal jego podstawowym akcjonariuszem są władze miejskie. Podobnie jest w Zabrzu, Kielcach czy nawet wielkim Wrocławiu. Bez pomocy władz miejskich obywa się co najwyżej kilka klubów futbolowych w Polsce. To Legia, Lech, Wisła Kraków, Cracovia. No więc wracamy do punktu wyjścia: jeśli Olsztyn chce mieć silną, liczącą się w Polsce, drużynę piłkarską, to bez współudziału władz miejskich małe są na to szanse. I nie wińmy za brak pomocy prezydenta. Bo on tylko wykonuje decyzje swoich wyborców. Jeśli więc olsztynianie chcą mieć drużynę piłkarską w ekstraklasie (a nawet na dłuższą metę, w I lidze) to niech ci olsztynianie wypowiedzą swoją wolę prezydentowi, ale w taki sposób, by można było powiedzieć, że takich decyzji chce większość, a nie (dość krzykliwa) mniejszość.
Aha, Olsztyn ma obecnie 173.000 mieszkańców, a Gliwice 181.000...
Krzysztof Szczepanik
Komentarze (18)
Dodaj swój komentarz