W dyktandzie zwyciężyła Karolina Potkaj, która popełniła zaledwie jeden błąd. W nagrodę z rąk prezydenta miasta Olsztyna - Piotra Grzymowicza otrzymała tablet wraz z drobnymi gadżetami.
Poniżej prezentujemy naszym Czytelnikom pełny tekst piątkowego dyktanda:
Pisarz ambitny.pl
Pewien olsztyński autor cieszy się sławą kongenialnego pisarza. Wszyscy znają jego poemat "Duchy słów jęczą w niewoli" lub powieść "W tę i we w tę mojej pięćdziesięciogroszówki", która zdobyła Grand Prix w konkursie "Harfą i Pianolą Słowa". To o nim wspomniano raz w TVP Info, krytyk Szypułko pisał, że talentem depcze Miłoszowi po piętach.
W swoim dorobku ma dwadzieścia tomów poezji, dziesięć powieści, sześć antropologicznych esejów i cztery jednoaktówki. Każde to opus magnum i biały kruk. Ich nakłady sięgają trzystu egzemplarzy, a trzeba zaznaczyć, że nie ma aż tak licznej familii. Konia z rzędem temu, kto znajdzie choć jeden oryginalny egzemplarz "Glisty warmińskiej", czy "Ostrokołu somnambulicznych obcążków". Nadaremnie się trudzić. Wszystkie - na ogół zaczytane na śmierć. Zaciśnięte z zazdrości, trupioblade usta kolegów po piórze są najwłaściwszą miarą jego sukcesu. Ci strzelają korkami Igristoje ledwie przekroczą sto egzemplarzy i za półdarmo trwoanią swój quasi-talent.
Pewnego styczniowego popołudnia w domu geniusza, na etażerce zadzwonił telefon. Kobiecy głos przedstawił się jako Ula, koordynatorka unijnego projektu "Pisarze ambitni.pl" i wyjaśnił:
- Pragę zorganizować spotkanie w Planecie 11 poświęcone pana twórczości. Prowincja jest żądna kultury wysokiej. Będą croissanty, cappuccino i strudel z nadzieniem toffi.
- A czytelnicy? Tylko dla nich istnieję - wyznał geniusz, przełknąwszy kęs grahamki z topionym cheddarem. Akurat celebrował nie drugie, lecz pierwsze śniadanie mistrzów.
- Kania dżdżu tak nie łaknie, jak nasi czytelnicy pana! Żebym tak trupem padła - żachnęła się, skądinąś szczerze, Ula-koordynatorka.
Geniusz sroce spod ogona nie wypadł, więc zgłosił kilka negocjacyjnych zastrzeń. Primo: zaspy i mróz nie odpuszcza. Secundo: trudzi się nad kolejną powieścią, która całkowicie zżera mu duszę. Tertio: co to w ogóle za Planeta 11? Pierwsze słyszy, a świat wzdłuż i wszerz zjechał, tu i ówdzie ucha nastawiał.
Koordynatorka okazała się fachowym negocjatorem. Bez erystycznych podchodów, od razu wytoczyła armatę: pulchniutką sumkę, i to płaconą - in extenso - w gotóweczce, i nie na konto, tylko do rączki. Sumka od razu stopiła śniegi, styczeń przechrzciła na czerwiec, a Planetę 11 - na literacką Carnegie Hall.
Mistrz przystał na warunki i, odłożywszy słuchawkę, z lubością zżarł cały cheddar.
Komentarze (0)
Dodaj swój komentarz