- Proponuję spróbować się utrzymać w Warszawie za 6,5 tys. zł na rękę, plus dieta 2,5 tys. zł – powiedział Interii Marcin Kulasek, pochodzący Olsztyna poseł na sejm.
Według polityka koszty życia w stolicy Polski są bardzo wysokie. Dodatkowo olsztynianin zwraca uwagę na warunki panujące w poselskim hotelu. Meble pamiętają jeszcze czasy Gierka, nie ma do dyspozycji kuchni, dlatego musi jadać na mieście.
- W pokoju mogę zrobić sobie jedynie herbatę, poza tym muszę stołować się na mieście (...). To są wszystko koszty. Gdybym chciał sobie zrobić śniadanie, to mam to utrudnione. Nie mogę sobie ani podgrzać parówki, ani usmażyć jajecznicy, bo nie ma gdzie – wyjaśnił w rozmowie z ogólnopolskim portalem Kulasek.
Posłowie mogą również skorzystać z ryczałtu na mieszkanie, który wynosi 2,5 tys. zł. Tyle samo kosztuje zakwaterowanie w domu poselskim.
- Da radę wynająć za to kawalerkę, oczywiście. Trzeba jednak wziąć pod uwagę nocne głosowania, liczbę posiedzeń komisji: posłowie zapisywali się do kilku, bo chcieli pracować. Nie chcemy być figurantami – podsumował olsztyński polityk.
Poseł z ramienia Lewicy w mediach społecznościowych wydał oświadczenie. Napisał, że sens wypowiedzianych słów był inny, a rozmowa z dziennikarzem Interii nie była autoryzowana.
Marcin Kulasek to nie jedyny polityk, który narzeka na zarobki. Głośnym echem odbiły się wypowiedzi Jarosława Gowina i Elżbiety Bieńkowskiej.
- 8 tys. złotych na rękę w takich miastach jak Warszawa, Kraków, Wrocław i Poznań to nie są zarobki wysokie – powiedział we wrześniu Gowin, prezes Porozumienia.
- Mówi, ja dostawałam, powiem ci 6 tysięcy... 6 tysięcy... Rozumiesz to? Albo złodziej, albo idiota... To jest niemożliwe, żeby ktoś za tyle pracował. Ona mówi, że jej koledzy z uczelni się w głowę pukają, albo nie wierzą właśnie, a jak uwierzą, to się w głowę pukają, co ona tu jeszcze robi – stwierdziła w 2014 r. Bieńkowska podczas rozmowy z Pawłem Wojtunikiem, ówczesnym szefem CBA.
Komentarze (24)
Dodaj swój komentarz