Mirosław Arczak jest pasjonatem jazdy na rowerze. Do tej pory w dłuższe trasy zabierał swój sprzęt, jednak teraz chciał przetestować Olsztyński Rower Miejski. Miał ku temu trzy powody.
– Wycieczki do Gdańska i Warszawy na rowerze miejskim to moja prywatna inicjatywa. Długie jazdy są dla mnie wyzwaniem, dlatego postanowiłem sprawdzić, czy podołam. No i przy okazji liczyłem na świetną zabawę. Poza tym chcę sprzeciwiać się aktom wandalizmu, jakimi w ostatnimi czasie były dotknięte miejskie rowery. Jest to apel łagodny, ale mam nadzieję, że czytelny – powiedział Olsztyn.com.pl Mirosław Arczak.
Jak sam przyznaje, trzecim powodem był test. Chciał zobaczyć, jak rowery sprawdzają się na dłuższych trasach.
– Jeżeli da się na nim przejechać 200 km, to tym bardziej można się wybrać na krótsze wycieczki, do czego serdecznie zachęcam olsztynian – przyznał Mirosław Arczak.
Do Gdańska radny wybrał się na tegorocznej wersji jednośladu, natomiast w podróż do stolicy wziął ubiegłoroczny rower. I chociaż poświęcił trochę czasu na przygotowanie go do jazdy, to jednak zauważył pewne mankamenty.
– Rower miał uszkodzoną lampę, obracające się rączki, co w trakcie podróży nieco denerwowało. W dodatku wypożyczyłem rower, którego nie było w aplikacji. I jest to dosyć częsty problem techniczny naszego systemu rowerowego – wyjaśnił nam Mirosław Arczak.
Okazało się, że nasz rozmówca szukał roweru na Zatorzu, ale że nie mógł takowego znaleźć, to wybrał się na dworzec, gdzie także nie znalazł żadnego wolnego. Wrócił na osiedle. Zobaczył w aplikacji, że na ul. Limanowskiego jest dostępny, ale go nie znalazł. W końcu gdy wracał do domu, zobaczył inny pojazd, który z kolei nie był widoczny na mapie.
– Zadzwoniłem na infolinię i odblokowano mi go. Ale jest to dowód na to, że rowerów jest za mało. Optymalną liczbą byłoby przynajmniej 400 rowerów – dodał Mirosław Arczak.
Czy zatem wyjazd poza strefę użytkowania, czyli poza Olsztyn, nie powoduje naliczenia opłat dodatkowych? Mirosław Arczak powiedział, że sam się nad tym zastanawiał i dlatego postanowił skontaktować się z operatorem.
– Przed pierwszym wyjazdem zadzwoniłem na infolinię. Okazało się, że rower nalicza 5 groszy za każdą minutę jazdy, natomiast jeżeli zamknąłbym blokadę na trasie, to wtedy musiałbym zapłacić przewidzianą w regulaminie opłatę w wysokości 2500 zł – wyjaśnia rowerzysta.
Już teraz zapowiada kolejne eskapady, ale na razie nie chce zdradzić szczegółów. Mówi, że jest to fajna promocja miasta i na pewno na kolejne eskapady zaopatrzy się w broszurki o Olsztynie, bo wielu ludzi na trasie pytało, skąd jest.
Komentarze (15)
Dodaj swój komentarz