Do nieprawidłowości miało dojść 6 grudnia 2014 roku w jednym z Niepublicznych Zakładów Opieki Zdrowotnej w Olsztynie.
Błąd lekarza Jana M. miał polegać na zaniechaniu podjęcia decyzji o kontynuowaniu zapisu KTG, monitorującego pracę serca rodzącego się dziecka. Według prokuratury, oskarżony nie podjął żadnych działań, które polepszyłyby stan zdrowia dziecka pacjentki. Dziewczynka urodziła się w stanie krytycznym z mocnym niedotlenieniem; jest niepełnosprawna.
Matka dziecka, Katarzyna O. domagała się od szpitala zadośćuczynienia, odszkodowania i rentę dla niepełnosprawnej córki. Odbyło się kilkanaście rozpraw. Na potrzeby tej sprawy zostało sporządzonych kilka opinii przez biegłych lekarzy.
W czwartek (14 lipca) sąd okręgowy w całości podzielił roszczenia powódki i przyznał odszkodowanie wraz z należnymi odsetkami i stałą rentę.
- Rzadko się zdarza, żeby sąd niczego nie ujął z pozwu. Sąd uznał, że krzywda, bezmiar cierpień dziewczynki, która z przyczyn ekonomicznych w dniu porodu, można powiedzieć, że umarła. To dziecko żyje w nieustannym cierpieniu. Cierpi, będąc rehabilitowana i bez rehabilitacji. Dlatego też sąd przyznał odszkodowanie – powiedziała mediom mecenas Małgorzata Wiśniewska, która reprezentowała Katarzynę O.
I dodała: - Jest to zadośćuczynienie w skali kraju bardzo wysokie, bo to jest kwota 1,5 mln zł, plus należne odsetki za 7 lat, renta w wysokości 8 tys. zł i jeszcze odszkodowanie dla matki.
Wyrok nie jest prawomocny.
Przed sądem toczy się jeszcze postępowanie karne. Ginekolog Jan M. nie przyznaje się do zarzutu nieumyślnego narażenia rodzącego się dziecka na niebezpieczeństwo utraty życia. Wyrok w tej sprawie miał zapaść piątek (15 lipca), jednak go odroczono na 29 lipca.
Wkrótce więcej informacji na ten temat.
mjs, kru
Komentarze (47)
Dodaj swój komentarz