Czwartek godz. 20. Na izbie przyjęć jednego z olsztyńskich szpitali od ponad godziny czeka starszy pan po 70., który cierpi na bolesny krwiomocz. Mężczyzna mieszka 100 km od Olsztyna. Został tu przywieziony przez córkę i wnuczkę ze skierowaniem.
W końcu drzwi poczekalni otwiera pielęgniarka. Po wysłuchaniu problemów, odpowiada, że szpital go nie przyjmie, bo nie ma urologa. Gdzie ma się udać? Pielęgniarka nie jest w stanie odpowiedzieć. Senior musi teraz po nocy wracać 100 kilometrów do domu. Może uda się następnym razem? Może.
30-letni mężczyzna wrócił z pracy połamany. W przenośni. Dokuczał mu straszliwy ból pleców. Nie mógł nawet się schylić. Zadzwonił do lekarza, a ten wystawił skierowanie. Poszedł do przychodni. Lekarz, który go przyjął, popatrzył przez chwilę na skierowanie, po czym powiedział, że nie zajmie się tą sprawą. Powód? „Bo nie”. 30-latek objechał kilka innych placówek medycznych, ale bezskutecznie. W ostatniej powiedzieli mu, że specjaliści są w przychodni, w której był na początku. Następnego dnia ponownie tam pojechał. Tym razem przyjął go inny lekarz i... w końcu zbadał. Najwyraźniej miał szczęście, że pan doktor miał dobry dzień.
Młoda dziewczyna podczas prac w ogrodzie skaleczyła się nożem do tapet. Z dłoni ciurkiem leciała krew. Zrobiło jej się słabo. Gdy poczuła się nieco lepiej, a krew już się nie sączyła, postanowiła pojechać do szpitala, żeby głęboką ranę obejrzał lekarz. Pierwszy szpital: oczekiwanie w poczekalni. Po godzinie pielęgniarka poinformowała, że ortopeda przeprowadza operację i są dwa wyjścia – 3-godzinne oczekiwanie lub szukanie pomocy w innym szpitalu. Dziewczyna postanowiła szukać pomocy gdzie indziej. W drugim szpitalu okazało się, że nie mają ani chirurga, ani ortopedy. Nikt nawet nie chciał rzucić okiem, co się stało. Trzecia placówka – tu otrzymała natychmiastową pomoc. Lekarz popatrzył, zdezynfekował ranę i to na tyle. Cały proces trwał 10 minut.
Każdy kij ma jednak dwa końce. Można podać także pozytywne przykłady pracy lekarzy. Wspomnę tylko o tym, że u osoby z mojej rodziny, podczas pobytu w Puławach, stwierdzono zapalenie płuc. Po miesiącu, gdy wyszedł ze szpitala, problem się powtórzył – woda w płucach, ogólne złe samopoczucie. Pojechał do szpitala w Olsztynie. Lekarz już w zasadzie po pierwszym dniu stwierdził, że to nie płuca, a serce... Diagnoza okazała się trafna. I myślę, że jeżeli i olsztyński lekarz przyjąłby za pewnik diagnozę kolegów z Puław, to mogłoby dojść do najgorszego.
W każdym razie na tych przykładach chcę pokazać, że wszystko tak naprawdę zależy od podejścia do pacjenta. W zasadzie jak w każdym zawodzie są lekarze, którym się chce i tacy, którzy popadli już w rutynę. Lecz stety niestety lekarz to zawód o wysokiej odpowiedzialności. Często jeden błąd może doprowadzić do śmierci lub kalectwa pacjenta. Dlatego szanowni medycy, bądźcie po prostu ludźmi z empatią.
Komentarze (15)
Dodaj swój komentarz