Rok 2015 był przełomem w historii III RP. Po raz pierwszy większość w parlamencie zdobyła jedna Partia. Od tego rozpoczął się powolny rozpad instytucji naszego kraju. Gdy opozycja krzyczała o zamachu na TK, a KOD twierdził, że Partia złamała Konstytucję, wielu się śmiało. Sam się śmiałem. Dopiero z perspektywy czasu widać, jak wielu było w błędzie.
Po trybunale przyszedł czas na sądy. Powstały dublujące istniejące instytucje organy, podporządkowane oczywiście Partii. Niezależni, domagający się prawdy ludzie byli zawieszani przez wymyśloną izbę - od początku nie chodziło o sprawiedliwość, lecz o upartyjnienie trzeciej władzy. Prokurator Minister podporządkował sobie co mógł, dzięki czemu jego koledzy stali się bezkarni. Defraudacja, miliony na niedokończone projekty, nieefektywne programy, obsadzanie spółek pociotkami, wreszcie nagrody, które "po prostu się należały" to nawet nie wierzchołek góry lodowej grzechów obecnej władzy. A wszystko to zostało przykryte pierzynką w postaci programów socjalnych, które stały się orężem w rękach zwolenników Partii. Bo przecież "na dzieci dają".
Rozdawanie pieniędzy w takim stylu, jak obecnie robi to Partia - perfidne wprowadzanie "plusów", trzynastek czy czternastek akurat przypadkiem zbiegające się z datą wyborów, obiecywanie coraz to nowszych i wyższych dodatków, mających rzekomo poprawić życie Polek i Polaków jest najgorszej postaci kiełbasą wyborczą, którą - niestety - wiele osób wcina, aż im się uszy trzęsą.
To, jak działa Partia dostrzega bardzo wiele osób. Niestety, nie należą do nich czołowi politycy opozycji, którzy w pędzie po władzę zdają się zapomnieć o jednym - zdaniu obywateli. A ci mają dość nowych podatków, kolejnych opłat, rosnących przez inflację cen, oraz tego, że pieniądze mające iść na rozwój Polski idą do kieszeni aparatczyków Partii. Czym jednak zajmuje się opozycja?
Choć do kampanii wyborczej jeszcze daleko, już teraz rozpoczyna się licytacja "kiełbasami wyborczymi" - oni dali 500, my damy 1500. Oni dali trzynastkę i czternastkę, my damy "babciowe". Oni kredyt 2%, my zero i dopłatę do wynajmu. Być może jest w tym wyższy sens, którego zwykli śmiertelnicy zdają się nie dostrzegać. Niestety, z tego powodu partie opozycyjne tracą - a będąca jeszcze parę miesięcy temu ponurym żartem trzecia kadencja Partii staje się najbardziej prawdopodobnym scenariuszem.
Polacy nie szukają "więcej". Polacy chcą "inaczej". W momencie, gdy to, co miało być alternatywą dla obecnych propozycji gospodarczych staje się tym samym, tylko "bardziej", tracą zainteresowanie. A przecież jest tyle spraw, które są ważne i o których powinno się mówić, spraw, które wyborców interesują bardziej, niż dodatki czy "plusy". Po co dawać pieniądze za dzieci, jeżeli małżeństwa nie będą ich miały, bo nie będą miały gdzie ich zostawić? Po co dodatki do "wkładu własnego" na mieszkanie, skoro podniesie to tylko i tak już drogie ceny nieruchomości? Gdzie w ogóle są te nieruchomości, tanie, które miały być budowane przez rząd? Oprócz tego potrzebne jest uproszczenie zagmatwanego systemu podatkowego, przejrzystość instytucji państwowych oraz dofinansowanie samorządów, które mają bardzo nieciekawą sytuację - a trzeciej kadencji partii mogą po prostu nie wytrzymać.
Mieszkaniec Olsztyna, Artur Suproń
Komentarze (22)
Dodaj swój komentarz