Konstrukcja obniżki podatku PIT jest prosta: miast 18% mamy zapłacić tylko 17%. Niby wszystko świetnie. Tyle, że rządzący jakby zapomnieli, iż właśnie wpływy z PIT to jeden z fundamentów budżetów samorządowych. A więc można powiedzieć, że rządzący niby obniżają podatek, ale w taki sposób by rząd jak najmniej to odczuł.
Komentujący skupili się jednak nie na informacji przekazywanej przez prezydenta. Komentarze aż puchną od argumentów w stylu: lepiej gospodarzyć, a nie narzekać. Komentujący „tewu” to nawet zasugerował wręcz, że władze miejskie Olsztyna powinny raczej zadbać o wyższe dochody mieszkańców miasta. Ciekawe jak miałby to prezydent miasta uczynić? To tak jakby kazać kotu szczekać. Efekt byłby identyczny, bo i prezydent miasta ma tyle do naszych zarobków co i kot do szczekania. Chyba, że komentator sugeruje znaczne powiększenie stanu liczbowego urzędników przy równie znacznej podwyżce urzędniczych pensji. Ale taka sugestia byłaby przeciw innym komentarzom, gdzie zarzuca się władzom miasta zbyt wielkie zatrudnienie w magistracie.
Władze centralne (celuje w tym kierunku obecna ekipa) nie jeden już raz próbują realizować swoje cele kosztem nie swoim. Tu akurat odbywa się to kosztem samorządu. Dalsza tego rodzaju polityka pewnie może doprowadzić do tego, że samorząd będzie co najwyżej miał środki na wypłaty dla urzędników. Tak jest choćby na Litwie, gdzie samorządy o każdą prawie inwestycję muszą żebrać w stolicy. Może i dla miłośników centralistycznych zapędów rządowych jest to model właściwy, ale chyba nie taka była idea samorządu. Nota bene ciśnie się tu na usta pytanie: dlaczego władza obniża PIT bez ruszania stawki VAT. A odpowiedź jest dość prosta: VAT to dochody budżetu centralnego, a PIT to jedna z ostoi budżetów samorządowych. Bo jak się okazuje zawsze i najwygodniej jest naprawiać świat (czytaj: zmniejszać podatki) nie ze swoich środków.
Komentarze (23)
Dodaj swój komentarz