PiS traci wyraźnie w sondażach
Mam nadzieję, że PiS się na nie zgodzi i Senat przegłosuje ustawę najprawdopodobniej w środę lub w czwartek. My w środę rozpoczynamy posiedzenie Sejmu, które skończy się w piątek 29 maja. Z pewnością zdążymy przegłosować te poprawki. Mam nadzieję, że je przyjmiemy i w zasadzie nic nie będzie stało na przeszkodzie, by wybory mogły się odbyć. Nie wiemy jednak kiedy, nie wiemy co zrobi PiS? Biorąc pod uwagę ostatnie sondaże, z których wynika dość wyraźnie, że obecny prezydent Andrzej Duda, nie jest w stanie wygrać w I turze, co jeszcze kilka miesięcy temu wydawało się pewne.
Mało tego, w większości tych sondaży przegrywa w II turze. Tendencja jest jednoznacznie ukierunkowana: spada popularność Andrzeja Dudy i jego szanse na zwycięstwo maleją. I to jest w moim przekonaniu wynik tego, co tak naprawdę dzieje się w sferze realnej. Mam tu na myśli gospodarkę, sytuacja w polskich gospodarstwach domowych, ulega znacznemu pogorszeniu i perspektywy poprawy nie rysują się najlepiej. W dużej mierze, wiążą to Polacy, i słusznie, z nieudolnością rządzących. To odbija się na potencjalnym wyniku wyborczym. I to odzwierciedlają w sondaże. Nie wykluczyłbym wobec tego, że w takiej sytuacji PiS, albo ogłosi stan klęski żywiołowej, albo prezydent Andrzej Duda zrezygnuje z udziału w wyborach z jakichś powodów i PiS rozejrzy się za kimś innym. To oznacza odłożenie wyborów do czasu wyjścia z kryzysu, wtedy kiedy nastroje społeczne się poprawią. To jest moja prywatna opinia. Póki co czekamy na uchwałę Senatu i decyzję Sejmu w sprawie samej ustawy, która będzie stanowiła przesłankę do tego, by marszałek Sejmu mogła ogłosić wybory i ich harmonogram. Mam nadzieję, że stanie się to w porozumieniu z PKW, a nie tylko w formule konsultacji z PKW.
Ludzie tracą pracę, maleją też pensje
Nie mam zamiaru nikogo straszyć, ale sytuacja gospodarczą rzeczywiście jest bardzo trudna. Dzisiejsza zapaść w polskiej gospodarce jest największa od 1990 roku. Potwierdzeniem tego jest indeks PMI, który obrazuje aktywność gospodarczą. Dziś ten wskaźnik kształtuje się na poziomie 31,9 proc., czyli najniżej w historii. PMI na tym poziomie to potwierdzenie już nie spowolnienia, ale poważnego kryzysu. Polski PMI jest najniższy w historii, ale też zdecydowanie niższy, niż w wielu innych europejskich krajach. Wszystkie elementy, które składają się na ten wskaźnik, lecą na łeb, na szyję. Spada produkcja, zamówienia, eksport, zakupy, zatrudnienie. Rosną zapasy i zaległości płatnicze - to wszystko działa w kierunku pogorszenia gospodarczych nastrojów. No i niestety, przekłada się na nastroje w gospodarstwach domowych.
Z danych Głównego Urzędu Statystycznego za kwiecień, wynika, że pracę straciło i to tylko w sektorze przedsiębiorstw zatrudniających powyżej 10 osób, 153 tys. osób. Doszło do tego, mimo wprowadzonych różnego rodzaju osłon (Tarcze1, 2 i 3). Ten sektor ciągnął do tej pory całą gospodarkę. Na dodatek spadły w nim wynagrodzenia. Przeciętne wynagrodzenie spadło o ponad 200 zł. To kolejny bardzo niebezpieczny sygnał przekładający się też na nastroje społeczne. W konsekwencji, mamy do czynienia z bardzo wyraźnym spadkiem popytu na produkty i usługi. Na to przede wszystkim zwracają uwagę przedsiębiorcy, ich niepokój budzą także zatory płatnicze i zaburzenie płynności finansowej. Z badań prowadzonych w Polsce, wynika, że są to dziś podstawowe problemy. Spadek popytu i zatory płatnicze. Nie mamy danych obrazujących sytuację w mikro przedsiębiorstwach (zatrudniających do 9 osób), sądzę że tu sytuacja jest jeszcze gorsza.
Popyt leci na łeb, na szyję, przedsiębiorcom brakuje środków na pokrycie zobowiazń!
Działania rządu w tych głównych kwestiach, trzeba uznać za co najmniej niewystarczające. Dobry przykład to rynek nieruchomości i budownictwo. To, co robią dziś państwowe banki, to jest wręcz sabotaż. Dostają przecież “darmowe” pieniądze z Narodowego Banku Polskiego, ale zamiast udzielać kredytów kupują obligacje skarbu państwa. Prezes największego państwowego banku, od dwóch miesięcy, straszy Polaków, że nie będzie już kredytów hipotecznych. Co to oznacza w praktyce? To jest zabójstwo dla rynku nieruchomości, to jest zabójstwo dla budownictwa. Zamiast stymulować popyt, państwo rękami swoich banków, w bardzo istotny sposób dusi ten popyt. To są rozwiązania będące pokłosiem błędów na etapie konstrukcji samej tarczy i sposobu finansowania gospodarki. To po prostu nie działa. Banki zamiast pożyczać pieniądze, zamiast udzielać kredytów, także tych hipotecznych i kredytów przedsiębiorcom, kupują obligacje skarbu państwa, które w gruncie rzeczy państwo przejada.
Drugi przykład, na który przedsiębiorcy wyraźnie wskazują, to fakt, że pieniądze na wyodrębnionym rachunku VAT-owskim, pieniądze z VAT-u, są zamrożone w banku, zamiast służyć przedsiębiorcom poprawiając ich płynność. W banku, nie na koncie ministra finansów, to nawiasem mówiąc jedyny taki przypadek na świecie. To też dowód na to, jak działa pastwo, chroniąc interesy banków, właśnie takimi działaniami. Płynność poprawić można także przyspieszając zwroty podatków, czego minister finansów nie robi.
Widać jak na dłoni nieudolność rządów PiS-u. A efekt jest taki, że mamy coraz mniejsze dochody, Boimy się tego, co nadchodzi. Dziś nie wystarczy odmrażanie gospodarki, Trzeba poprawić nastroje konsumentów i odbudować popyt! Wygląda na to, że ten rząd nie potrafi tego zrobić.
Janusz Cichoń
Komentarze (11)
Dodaj swój komentarz