Sprawa koronawirusa od początku dzieli społeczeństwo na dwa obozy: zwolenników i przeciwników teorii o ogólnoświatowej zarazie. Z jednej strony przedstawia się też jako pandemię, która zaraża nawet bezobjawowo, z drugiej - inni lekarze twierdzą, że ten wirus był od dawna, że jest słabszy od wirusa grypy i przynosi także niższą śmiertelność. Komu więc tu wierzyć?
Przyjrzyjmy się faktom.
Co roku w sezonie jesienno-zimowym wzrasta liczba zachorowań na grypę, są nawet zgony, a jakoś nie bito z tej okazji na trwogę. Wielu ludzi dorosłych kurowało się na własną rękę i chodziło do pracy, by jej nie utracić, a dzieci i młodzież w takim stanie chodziły do szkół.
Dla jednych z nas wypowiedzi lekarzy uchodzą za autorytatywne, inni z nas uważają, że nie do końca, bo uznają ten zawód za jeden z najpodatniejszych na pieniądze. W latach 90. ub. wieku niejeden lekarz okazał się faktycznym akwizytorem wielkich zagranicznych koncernów farmaceutycznych, bezrefleksyjnie zapisującym coraz to nowe antybiotyki na najdrobniejsze nawet infekcje - od maluszka do staruszka. Ile dzieci miało rozwalony układ odpornościowy, ile pieniędzy wydali rodzice i inni ludzie, a ile korzyści uzyskiwali medycy (słynne sympozja w egzotycznych krajach) to osobny temat. A niejeden z tych sług Eskulapa miał też coś w zanadrzu, gdy pacjent zmarł. Bo dawał jego rodzinie wizytówkę zakładu pogrzebowego -to się nazywa kompleksowość usług, nie ma co!
Jeśli chodzi o mnie samego, to w latach 1996-98 otrzymywałem od lekarzy przeróżne antybiotyki i inne cuda zachodniej farmacji na... przeziębienie, między innymi rulid, bioparox (który musiałem odstawić) i hiconcil, zapisywany wszak pacjentom m..in. na bardzo mocne stany zapalne i ropne przy próchnicy zębów.
Ale były też rozsądne głosy. Pamiętam, gdy zimą 1999 r. nasiliła się liczba zachorowań na grypę, to w radiu lekarz doradzał nie iść od razu do przychodni, lecz by najpierw przez tydzień leczyć się domowymi sposobami. Kiedy to nie pomoże, wtedy udać się do lekarza rodzinnego. Sam zacząłem tak robić i nie żałuję. Mniej wydatków na kosztowne leki i więcej zdrowia. Na zaziębienia i podobne infekcje mam witaminę C, polopirynę, tani syrop lub sól emską na lepsze odpluwanie, krople do nosa. Cebula, czosnek, cytryna, miód, czasem mocny alkohol (Jedzcie czosnek, bądźcie zdrowi! Nie dajcie się wirusowi!) i wracam do zdrowia. I rzadko kiedy musiałem iść do lekarza.
Nie koniec na tym, gdyż w 2009 r. wielu lekarzy mocno optowało - nawet lobbowali - o zakup przez Polskę szczepionki na wirus AH1/N1. Mimo, że wytwórca nie chciał dać gwarancji odszkodowawczych w razie niepożądanych skutków ubocznych po zastosowaniu jego produktu! Do tego chóru dołączył znany (a jakże!) wakcynolog prof. Paweł Grzesiowski! Dlatego opinia takich lekarzy o pandemii jest dla mnie już nie mocno przesadzona, lecz nic nie warta.
Niektóre argumenty za przyjęciem tezy o pandemii są rażąco naciągane, czego wymownym przykładem były pokazywane w mediach zdjęcia z pogrzebów. Widok poruszający, mnóstwo trumien... dopóki ktoś się nie połapał, że to były zdjęcia z pogrzebu uchodźców, którzy potonęli w Morzu Śródziemnym. To bardzo nikczemne zagranie, nie uważacie Państwo?
Wmawia się nam, że można chorować bezobjawowo, co mi przypomina wiadomości o radzieckich praktykach przetrzymywania opozycjonistów w szpitalach psychiatrycznych, gdzie byli poddawani przeróżnym eksperymentom medycznym z powodu stwierdzenia, a raczej orzeczenia u nich... schizofrenii bezobjawowej(!!!).
O ile w czasie nieudanych prób ogłoszenia pandemii - najpierw świńskiej, później ptasiej grypy- lekarze odradzali noszenie maseczek przekonując nas, że są one z powodu wytwarzania się w nich ciepła i wilgoci, miejscem rozwoju szkodliwych drobnoustrojów, o tyle dziś nakazuje się je nosić, by nie zarażać innych ("Kto nie nosi - ten roznosi", jak głosił napis na maseczce jednej pani). Oto medycyna w służbie polityki i biznesu - dawniej i dziś!
Od niedawna znani politycy, sportowcy, artyści i inne znamienite osoby - w tym celebryci- ogłaszają światu, że są na kwarantannie. Wniosek ma być taki, że skoro tacy bogaci ludzie nie mogą uniknąć tej zarazy, to cóż dopiero ty, szary człowie(cz)ku!
A jakie argumenty przedstawiają zwolennicy pierwszego obozu? Emocjonalne, oto niektóre z nich:
1. Zachorujesz i będziesz pod respiratorem, to zmądrzejesz! I będzie za późno!!!
Skoro nie uniknę choroby, to na pewno zrzeknę się respiratora dla innych. A że nieraz otarłem się o śmierć, to nauczyłem się tego, że dbając o zdrowie i życie, szanując je, jestem z taką ewentualnością pogodzony
2. Proszę to powiedzieć bliskim, tych ludzi którzy ktoś ciężko chorują!!! A jeszcze lepiej rodzinie osoby zmarłej na tę chorobę.
A ilu z nas choruje i umiera na raka od wyrobów tytoniowych? Ilu ludzi traci zdrowie albo ginie w wypadkach komunikacyjnych? W pierwszym przypadku ci wrażliwi zwolennicy restrykcyjnych zapisów prawnych o pandemii nie mają takich skrupułów i mówią to w oczy wdow(c)om po palących tytoń. Fakty o wypadkach w ruchu lądowym nie pobudzają nikogo poważnego, by w ramach restrykcyjnego prawa domagać się przesiadania na wozy konne, rowery czy komunikację miejską. Gdy zginie w wypadku ktoś, kto jechał za szybko i/lub w stanie po spożyciu alkoholu, to niektórzy zwolennicy tego argumentu potrafią wypominać te rzeczy bliskim zmarłego. Ale koronawirus to jakiś dogmat, który ma na to nie pozwalać. Ja współczuję tym ludziom, ale mogę powiedzieć: Proszę wybaczyć, ale te tragedie nie mogą powodować by wprowadzano takie czy inne zapisy prawne i grano na ludzkich emocjach."
3. A czemu nie zgłosi się pan na wolontariat do ośrodka z chorymi?
Po pierwsze, byłem wolontariuszem w służbie zdrowia i wiem, jak się traktuje tam ludzi zatrudnionych inaczej niż na umowę o pracę. Nigdy więcej! A po drugie, to czemu nie zatrudnia się pracowników na taką umowę z ubezpieczeniem? Na inne rzeczy przeznacza się tyle pieniędzy, a na pracownika żal? Niemoralna ta etyka obrońców zdrowia w walce z COVID 19! Ale może cel ma uświęcać środki?
4. Odmówić leczenia tym, którzy negują te metody walki z pandemią, a w razie zgonu skremować ciała i pochować na wysypisku śmieci!!!
Ale zaraz, zaraz. Pracuję prawie 30 lat, płacę podatki na służbę zdrowia - czemu więc mam być nie leczony?
Z drugiej strony, niech mnie zwolnią z tych opłat, to sam się ubezpieczę albo będę odkładał na leczenie i po sprawie! Łaski bez! Ale nikt nie ma prawa życzyć mi takiego traktowania, zwłaszcza, że ktoś taki korzysta z moich danin.
Ta mała biopsja chorej sytuacji pokazuje, że gra się na ludzkich emocjach i są osoby, które chcą robić interesy na tym nieszczęściu.
Jako ten przeciętny śmiertelnik, do którego całodobowo produkuje się tę korona-agitację nie ulegałem - wywołanej złymi wieściami o zarazie- panice, a dziś też jestem przeciwny wielu obostrzeniom, ale stosuję się do obowiązujących przepisów i zabiegam o ich uchylenie.
Bądźcie zdrowi!
Karol Kuligowski
* * *
Poglądy autorów nie muszą być tożsame z poglądami redakcji.
Komentarze (24)
Dodaj swój komentarz