Liberalizm ekonomiczny to typ polityki gospodarczej, której fundamentem jest całkowita neutralność państwa wobec przebiegu procesów gospodarczych - ograniczenie do maksimum znaczenia państwa. Tymczasem podczas kryzysu z koroną wirusem ujawnia się potrzeba ludzi, aby państwo było jak najsilniejsze. Chcą od państwa, by było wszechmocne.
Właśnie teraz obywatele oczekują głębokiej ingerencji władzy we własne życie. Rządzący zamykają galerie, muzea, kina, restauracje, granice, itd., a nie spotyka się to z gniewem, lecz z ulgą i radością. Świadczą o tym rekordowe notowania Andrzeja Dudy.
Chcą, bo jest to efekt wielu lat PRL-u, gdy przyzwyczajono obywateli do państwa opiekuńczego. Należy powiedzieć, że to naturalna potrzeba ludzka - w stanie zagrożenia uciec pod skrzydła silniejszego. Nie oznacza to resentymentu i triumfu socjalizmu, ale pokazuje, że wizja państwa w ujęciu klasycznych liberałów jest mrzonką.
Państwo liberalne bez prężnej państwowej opieki zdrowotnej, dysponującej własnym zapleczem kilkunastu fabryk, nie jest w stanie zapanować nad epidemią. Bo ludzie chorzy bez pomocy lub ze spóźnioną niewystarczającą pomocą zamiast być leczeni to będą chodzić i zarażać następnych. Mogą liczyć prędzej na cud.
Oto tylko jeden z wielu prawdziwie przerażających przykładów, gdy prawie 40-milionowy naród nie jest w stanie zapewnić sobie podstawowych i prostych w produkcji produktów, chroniących i ratujących życie.
Na rynek mogłoby trafić co najmniej 100 ton środków dezynfekujących miesięcznie.
Jest jeden problem: wyparował alkohol – podkreśla "Puls Biznesu".
Jak czytamy, "gotowość i możliwości są, ale są ogromne problemy z dostępnością alkoholu etylowego niezbędnego do produkcji środków dezynfekujących".
Niezbędna jest natychmiastowa pomoc rządu, bez niej uruchomienie produkcji nie będzie możliwe. UWAGA: rząd ma się zająć dostępnością alkoholu!!! Bo nie ma w Polsce nikogo, kto powinien to zrobić w ramach swoich obowiązków i to we właściwym czasie.
"Puls Biznesu" zaznacza, że alkoholu zaczyna brakować, bo kurek zakręcili zagraniczni dostawcy. "Skażony alkohol etylowy (wykorzystywany w produkcji kosmetyków i środków dezynfekujących) był sprowadzany głównie z Niemiec i Rumunii. W obliczu pandemii oba kraje wycofały się z jego eksportu dla polskich firm". No to możemy sobie najwyżej łapę polizać, skoro największy w Polsce zakład produkcyjny pod Lublinem - należący do Niemców i zaspokajający 90 proc. krajowego zapotrzebowania - całą produkcję nie zaprzątając sobie głowy zobowiązaniami na terenie Polski zaczął wysyłać do… Niemiec!
Koronawirus - brakuje wszystkiego
- Co pozwala chronić personel, czyli kombinezonów, masek, okularów, rękawiczek... - wylicza Kamil Barczyk, szef szpitala w Bolesławcu. By lekarze i pielęgniarki mogli się nimi zajmować, nie narażając się na zakażenie, potrzebują jednorazowego sprzętu ochronnego.
- Takich kompletów zużywamy średnio 70 na dobę - mówi Barczyk. - Kombinezony, maski, okulary, rękawiczki zawsze powinny być na stanie szpitala. Jednak brakuje ich w hurtowniach. Czekamy w kolejce. Mamy sprzęt tylko na najbliższe 24 godziny i zapewnienie od dostawców, że wkrótce przyjdzie kolejny transport. Jednak to takie łatanie braków z dnia na dzień i z godziny na godzinę nie jest dobre. Potrzebowalibyśmy 3 tys. kompletów, by spokojnie funkcjonować przez miesiąc. Nasz zespół ma tylko jedne specjalistyczne gogle na osobę, do tego rękawiczki jednorazowe i fartuchy, które nie chronią przed zarażeniem. Nasz problem sygnalizowaliśmy dyrekcji pogotowia ratunkowego, która poinformowała nas, że podejmie starania na rzecz poprawy tego stanu. Dzwoniliśmy co wojewódzkiego centrum zarządzania kryzysowego, ale bez efektu. Dyrektor centrum w ogóle nie odbierał.
Państwo to my mamy, ale teoretyczne.
Jak już powszechnie wiadomo z doświadczeń ostatnich tygodni, mamy do czynienia z czymś gorszym niż koronawirus, czyli z zarazą bezradności instytucji państwa w chwili zagrożenia zdrowia i życia jego obywateli. Jest dostatecznie duża ilość służb i ludzi w nich zatrudnionych na ciepłych posadkach i przyspawanych do stołków nic nie robieniem.
Nie udało się jeszcze po demoralizacji w czasach PRL-u, gdy etos pracy zastępował slogan „czy się stoi ,czy się leży dwa tysiące się należy” zaszczepić poczucia szacunku do pracy. Do obowiązków i odpowiedzialności za pracę, którą powinniśmy sumiennie wykonywać. I to jest prawdziwa przyczyna, że nic nie jest gotowe, a nawet przemyślane, gdy zjawi np. jakaś epidemia. Maseczki, fartuchy, okulary, rękawiczki, płyny itd. to problem przerastający umysły ministrów, dyrektorów i kierowników. Oni są od wyższych celów, czyli od ministrowania, dyrektorowania czy kierowania. Jak to powiedziała w serialu w czasach PRL-u pewna pani: „mój mąż jest z zawodu dyrektorem”. Jak wspomniany dyrektor, który nie odbierał nawet telefonów.
Pewnie mu wpadł do szuflady?
Aby jednak trud czytania się opłacił, to postarałem się o jego walor praktyczny:
Przepis na żel antybakteryjny
Domowy żel antybakteryjny można przygotować w szklanej lub porcelanowej miseczce lub słoiku z nakrętką.
Potrzebujemy:
• 1-2 łyżki wysokoprocentowego alkoholu (min. 65%)
• olejek herbaciany lub arganowy - ok. 30 kropli
• olejek aloesowy - 1/4 szklanki
Zakręcić słoik i wstrząsnąć nim. Gotowe! Jest suuuuuuuuuuper!
Leszek Bubel
Szeryf Warmii i Mazur
p.s. Służby sanitarne Hiszpanii rozdzieliły wśród pracowników służby zdrowia i mieszkańców tego kraju w związku z pandemią koronawirusa 10 mln maseczek ochronnych – poinformował gabinet Pedra Sancheza. A my czekamy.
Komentarze (6)
Dodaj swój komentarz