Pisaliśmy o tym w materiale – Właściciele słynnej restauracji na olsztyńskim Starym Mieście szukają osoby, która ich zastąpi. Czy lokalowi grozi zamknięcie?
Jakie są tego przyczyny? Dlaczego olsztyńska starówka, jak i całe centrum miasta roi się od tabliczek „do wynajęcia”, „do sprzedaży”? Zamknęły się między innymi tak wrosłe w miejską tradycję miejsca jak „Jubiler” na Starym Mieście, księgarnia „Rolnicza” przy ulicy Dąbrowszczaków, a także wiele innych sklepów czy punktów usługowych. Nasi czytelnicy widzą w tym winę władz miejskich czy też rządzących w Warszawie. Nie oceniając ani poczynań prezesa rządzącej naszym krajem partii, ani też prezydenta miasta chciałbym tu powątpiewać w ich sprawczą moc odnośnie losów olsztyńskich placówek handlowo-usługowo-gastronomicznych.
Nasi komentatorzy zarzucają rządzącym (wszystko jedno czy to w Warszawie czy w olsztyńskim ratuszu), że nie pomagają biznesowi, że podatki są zbyt wysokie? Może i mają rację! Bo podatki zawsze wydają nam się zbyt wysokie. Tyle, że nie jestem pewien, iż inna polityka podatkowa pozwoliłaby na dalsze funkcjonowanie czy to restauracji „Malta” czy jakiejkolwiek innej zamkniętej placówki w centrum naszego miasta. Podobne problemy bowiem mają nie tylko w stolicy Warmii. Wystarczy przejść się po centrum Torunia, Suwałk, Ełku, Elbląga, Gdańska, a nawet małego Braniewa lub niewiele większych Bartoszyc, aby zobaczyć identyczne zjawisko. Od tego rodzaju procesu (wyprowadzania handlu i usług z centrum miast) nie są wolne też Paryż, Londyn czy choćby nieodległe od nas Wilno lub Kowno. Opróżnione lokale, albo zajmują kolejne placówki bankowe, albo też... czekają one na chętnego. A więc co się z nami dzieje? Z nami konsumentami? Czyżbyśmy przestali chcieć chodzić do restauracji, przestali mieć ochotę na zakupy?
Chyba jednak przyczyna takiego zjawiska jest zupełnie inna! Oto w wielkich centrach handlowych nawet pandemia nie zatrzymała tłumów kupujących, konsumentów lokali tam usytuowanych. Ludzie tam chcą chodzić. Na zakupy, do restauracji, do kina. Przykładem niech będzie działalność takich placówek w Olsztynie. Nie będę wymieniał ich z nazwy. Wszak byłaby to nadmierna reklama. Ale przecież fakt pozostaje faktem...
Co zatem zrobić, by znów ożywić centra miast? We Francji powstaje specjalne prawodawstwo ograniczające rozwój wielkich centrów handlowych. A i tak Francuzi głosują nogami i swoimi portfelami maszerując (czy raczej dojeżdżając) do tych wielkich placówek.
Inny system podatkowy? Ale jak go wprowadzić, by nie naruszyć zasady równości podmiotów? Można oczywiście na olsztyńskiej Starówce do lokalu po Malcie wprowadzić jakiegoś szewca czy sprzedawcę gazet. Można też spróbować nakazać otworzyć w tymże lokalu... państwowy bar mleczny. Bo jak na razie prywatnego inwestora nie widać. Tylko czy ma to sens? Czy czasami nie zawracamy Wisły (w naszym przypadku Łyny) kijem? Szewc czy sprzedawca gazet, a nawet państwowy bar mleczny pewnie za chwilę wyciągnęliby rękę po dotacje od samorządu. Bo płakaliby na zbyt małą ilość klientów. No więc co robić? Chyba pozostaje tylko nie wtrącać się. Ekonomia sama wymusi jakieś rozwiązania. Z lekcji historii pamiętam, jak to w XVIII wieku robotnicy niszczyli maszyny, bo te zabierały im pracę. Niewiele to dało. Robotnicy miast kucia młotem, musieli się nauczyć obsługiwać maszyny. Jeśli więc jakiś mały sklep plajtuje, bo brakuje tam klientów to nie trzeba chyba sprzeciwiać się takiemu zjawisku. Jest ono niestety naturalne. A właścicielowi lokalu, w którym funkcjonował jego sklep pewnie pozostanie wynająć lub sprzedać swoje metry kwadratowe, kolejnemu bankowi. A samemu pójść na emeryturę (jeśli wiek pozwala) lub zatrudnić się w dużej sieci handlowej jako sprzedawca. Choć swoją drogą jakoś nam żal. Tych sklepików ze świeżymi bułeczkami i ze znajomym (z imienia i nazwiska) sprzedawcą, żal restauracji do których chodziliśmy. Żal w końcu także i Malty. Jeśli jednak te biznesy padają to chyba oznacza tylko jedno: zbyt rzadko tam chodziliśmy. Cóż, znak czasów. Mojej opinii pewnie nie zmieni nawet fakt, gdy jednak obecnym właścicielom kultowego lokalu uda się znaleźć nabywcę. Tylko czy będzie (ten nowy nabywca) chciał tam nadal prowadzić restaurację?
Krzysztof Szczepanik
Komentarze (56)
Dodaj swój komentarz