Ktoś może rzec, że w futbolu to normalka. Gdzieś tam się biją, gdzieś wyzywają... Jakoś jednak trudno przyjąć te standardy za normalne. Czy normalne bowiem jest, że łysy osiłek prowokuje konflikt, próbując nawet zedrzeć kurtkę z ramion, noszącego ją młodego człowieka. Niekoniecznie normalne jest również to, iż ochrona po incydencie z kurtką, wyprowadziła z meczu wcale nie agresywnych kiboli tylko chłopaka w rzeczonej kurtce i jego brata, który działając w samoobronie (i będąc bardziej biegłym w sztukach walki od łysego „patryjoty klubowego”) po prostu złoił skórę napastnikowi.
A już kompletnym prymitywizmem można nazwać działania w równolegle toczącym się konflikcie, który wywołał młody trener, zatrudniony w Stomilu. Wszystko jedno czy wyzywał on trenera gości, czy też idącego obok sędziego, to w tym momencie na miano trenera - wychowawcy nie zasługuje zdecydowanie. Zresztą w związku ze swoim „występem” sędzia meczu pokazał mu czerwoną kartkę. Ciekawe czy podobnego zdania będą także, zatrudniający go w klubie, działacze?
Tego rodzaju wydarzenia ciągle w polskim futbolu nie są wyjątkiem. Hydrze chuligaństwa futbolowego potrafiono uciąć jednak łeb w takiej Anglii czy Hiszpanii. Wiem, wiem… na mecze Barcelony, Realu, Manchesteru czy Arsenalu to chodzi się jak do teatru. Brak jakichś oszałamiających opraw. Publika częściej bije brawo niźli gwiżdże. Organizatorzy widowisk bowiem, wysokimi cenami biletów oraz konsekwentnie stosowanymi zakazami stadionowymi, pogonili chuliganów z trybun.
Po efektach tych działań widać jednak, że innych, skutecznych metod działania, wobec stadionowego bandytyzmu nie ma. A więc, który z polskich klubów pierwszy zdecyduje się na tego rodzaju politykę? Może Stomil? Odwagi panowie działacze!
Aha i jeszcze jedno: olsztyńska policja na swoim koncie na Twitterze po meczu stwierdziła, iż spotkanie przebiegło w kulturalnej atmosferze.
Krzysztof Szczepanik
Komentarze (24)
Dodaj swój komentarz