Pod koniec lat siedemdziesiątych ubiegłego wieku wydobycie węgla kamiennego w Polsce przekroczyło 200 milionów ton rocznie. Obecnie wydobywa się węgla nie więcej jak 25% tej ilości. Spadek wydobycia jest tłumaczony jednoznacznie - coraz mniej się opłaca kopać węgiel i używać go jako paliwa. Przynajmniej dotyczy ta właściwość polskiego węgla. Ale ponieważ polska gospodarka – szczególnie energetyka – oparta jest na węglu to nagle wystąpiła potrzeba importu węgla. I jest on tańszy od tego wydobywanego w kraju. Szczególnie dotyczy to surowca z kopalni odkrywkowych. Tym sposobem do Polski płynie (dosłownie, bo na statkach) węgiel z Mozambiku, Afryki Południowej czy nawet Australii czy USA. Wjeżdża zaś do Polski ponad dziesięć milionów ton węgla z Rosji. Tu mamy element regionalny tego problemu – główną stacją przeładunkową rosyjskiego węgla jest Braniewo. Tam powstają nowe składy, sortownie… miejscowi zaś mają pracę.
Ta sytuacja nie podoba się śląskim górnikom. Wedle nich powinniśmy zaprzestać importu węgla, szczególnie z Rosji, nawet poprzez ogłoszenie embarga. I nie ważne byłoby tu (wedle górniczych związków), że ten importowany węgiel jest po prostu tańszy od krajowego. Obecnie zaś śląski węgiel jest droższy od importu. Rosną więc hałdy wydobytego, a nie sprzedanego surowca. Kilkakrotnie już władze (różnych proweniencji politycznych) ogłaszały swoistego rodzaju abolicję: likwidujemy hałdy, ale w zamian wprowadzamy restrukturyzację całego górnictwa. Górnicze związki niby się na to godziły, ale wycofywały swoje poparcie w momencie, gdy hałdy nikły. Bo przecież restrukturyzacja miała także (a może przede wszystkim!) polegać na zamykaniu nierentownych kopalni i zwalnianiu górników. Nawet sowite odprawy wypłacane odchodzącym z górnictwa nie pomagały. Można w tym momencie rozwinąć długą argumentację ekonomiczną za lub przeciw. Ale ja mam kilka prostych pytań:
* Dlaczego górnicy, a jeszcze bardziej reprezentujące ich związki zawodowe, (jeśli uważają, że ich kopalnie są dochodowe) nie zaproponują przejęcia swoich zakładów za symboliczną nawet złotówkę i działanie na zasadach typowo rynkowych?
* Dlaczego górnik może uważać, że jego ciężka (przyznajmy to!) praca musi być zawsze sensowna. Przecież istotą tej sytuacji nie jest wydobycie czyli produkcja, ale sprzedaż efektów ich pracy. Dlaczego jeśli ktoś został górnikiem w młodości to musi mieć prawo do pracy w tym zawodzie aż do emerytury – na nasz społeczny koszt?!
* Dlaczego braniewianie pracujący w prywatnych(!) firmach, importujących węgiel, powinni stracić pracę, choć akurat do ich wysiłku państwo dopłacać nie musi?
* Dlaczego Polak ogrzewający swoje mieszkanie węglem ma płacić za paliwo drożej o 200-300 złotych na tonie, tylko dlatego, że ktoś tam Śląsku uważa to za właściwe?
Krzysztof Szczepanik
Komentarze (4)
Dodaj swój komentarz