Wigilia za pasem, składamy więc życzenia - czasem osobiście, czasem telefonicznie - tym, których kochamy. Jak zwykle późnym wieczorem zadzwoniłem z takimi życzeniami do mojego przyjaciela Andrzeja Kurowskiego, osoby słabowidzącej. Akurat był jeszcze w mieście. Znając go od lat, wiedziałem, że ta rozmowa nie ograniczy się wyłącznie do świadczenia sobie wzajemnych uprzejmości. - Nie mogę teraz rozmawiać, bo muszę nasłuchiwać sygnalizacji dźwiękowej na przejściu. Oddzwonię, kiedy uda mi się dotrzeć na drugą stronę - wykrzyknął tylko i szybko się rozłączył. Z niepokojem oczekiwałem zatem na dalszy ciąg wydarzeń.
Po pewnym czasie Andrzej oddzwonił i wyjaśnił, że światła ulicznych latarń oraz przejeżdżających samochodów tworzą na mokrej od spadającego śniegu jezdni refleksy, które zaburzają osobom słabowidzącym możliwość obserwacji świateł na przejściu dla pieszych. Pozostaje już wtedy wyłącznie nasłuchiwanie sygnału dźwiękowego, informującego, że oto właśnie teraz można przejść na pasach.
- Co jednak zrobić, gdy stoisz na krzyżówce, na której wszystkie przejścia zostały w każdą stronę oznakowane tym samym sygnałem dźwiękowym? Nie wiesz wtedy wcale, czy to akurat dzwoni sygnał na twoim kierunku ruchu, czy też może na przeciwnym. I jak wtedy nie wpakować się niechcący pod samochód? - opowiadał Kurowski z nieco wisielczym humorem.
Zdradził mi także nieco szczegółów na temat doli osoby słabowidzącej usiłującej przedostać się przez miasto. W jej przypadku ciemny kształt, zarysy którego dostrzega na swojej drodze, może być: cieniem drzewa, albo samym drzewem zwalonym przez wichurę czy ściętym przez służby miejskie, albo też rowem wykopanym dla położenia nowej, podziemnej instalacji gazowej albo hydraulicznej i tak dalej.
- Bez przerwy wpadam także na hulajnogi lub miejskie rowery bezmyślnie porzucane na środku chodnika - kontynuuje Andrzej z irytacją. - Czy tak trudno byłoby ustawić je przy płocie albo przy drzewie lub pod jakimś murem?!
Kiedy osoba niewidoma lub słabowidząca wpadnie na taką przeszkodę, to może się o nią przewrócić i zrobić sobie krzywdę. Kolejne zagrożenie stanowią także rowerzyści nieużywający dzwonków. - Jak go zauważyć z daleka, kiedy nawet nie wiesz, że niechcący wszedłeś na ścieżkę rowerową? - kontynuuje Andrzej. - Na przykład na Węgrzech ścieżki rowerowe są pięć centymetrów poniżej poziomu chodnika i wtedy nie sposób ich nie zauważyć. Także dochodząc do przejścia dla pieszych, napotykasz stopami na zmianę faktury podłoża i od razu wiesz, że przed tobą jakaś przeszkoda. Niestety w Olsztynie parę razy mało już nie spadłem ze schodów, których nie zauważyłem, bo nie były w ten sposób oznakowane.
Zaraz po tej rozmowie wybrałem się do miasta i pierwszą hulajnogę porzuconą na środku chodnika odprowadziłem na bok. Tyle może przecież zrobić każdy z nas. A wy, drodzy Czytelnicy, czy zechcecie teraz uprzejmie pozostawiać swoje hulajnogi w sposób bardziej przyjazny osobom niewidomym i słabowidzącym? A czy sygnalizacja dźwiękowa na przejściach dla pieszych byłaby mogła zostać odpowiednio zróżnicowana, aby wykluczyć możliwość pomyłki i wpadnięcia pod samochód przez osobę niewidomą lub słabowidzącą? Byłby to wspaniały prezent dla nich na Święta.
Komentarze (5)
Dodaj swój komentarz